23-03-2010, 17:02
Tak symbolicznie.
Nic dodać nic ująć. Kobieta bardzo przeżyła kolejną śmierć ojca. Może najpierw wytłumaczę wam pomyłkę z pierwszym zgonem Aleksandra Walta. Otóż ojciec Eweliny owszem był na wojnie, ale podczas tragicznego starcia dostał kulą w ramie. Wziął kurtkę swojego kolegi, już nie żyjącego, gdyż swoja gdzieś zgubił. Karetka polowa wzięła go, za jego poległego przyjaciela, gdyż w okryciu znajdowały się dokumenty. Oficjalnie zginą w 1956 roku, miał wylew.
Ulica Szeroka. Pełna ludzi. Padała lekka mżawka. Znowu spacerowałam sobie w piątkowe południe. Oglądałam wystawy różnych sklepów. Zatrzymałam się przy jednej, Sklepu znajdującego się nie daleko skrzyżowania ulic Szerokiej i Mostowej. Przez woskową dłoń modnie ubranego manekina była przewieszona torebka. Uśmiechnęłam się pod nosem. To ona taka zakurzona trzymana przez woskową figurę sprawiła tak dużo. Ruszyłam dalej, a złota torebka zapewne dalej jest w duszy Eweliny Kulko.
Złota torebka
Ulica Szeroka. Pełna ludzi, kamienic, a w nich sklepy. Za szklanymi oknami kusza nas swoim wzrokiem wystawione na manekinach ubrania, a w księgarniach na półkach książki. Pamiętam, ze to był piątek. Idąc toruńskimi ulicami nie mogłam się zadziwić jak to miasto robi na mnie wrażenie. Piękne w swojej starości budynki stały jakby mówiły „ my się niczego nie boimy”.
Idąc tak powolnie obserwowałam ludzi. Jedna osoba mnie strasznie zainteresowała. Wiem, ze przyglądanie się jest nie ładne i wręcz wredne, ale ta kobieta by każdego sprowokowała do tego czynu. Przedmiot moich obserwacji był wysoki i smukły, co podkreślała jaśminowa sukienka ze zwiewnego materiału. Jej jasna urodę uwydatniały czarne loki opadające bezwiednie na ramiona. Obserwowała wystawę, na której przedstawiono ostatni krzyk mody- złotą torebkę. Właśnie jej poświeciła najwięcej uwagi. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na rogu ulicy Mostowej i Szerokiej skąd mogłam bezpiecznie zza gazety obserwować co się dzieje, przed wielka szybą. Kolejne wydarzenia potoczyły się w dosyć chaotycznym tempie. Do kobiety obserwująca z zaciekawieniem bezbronna torebkę podszedł mężczyzna. Powiedział coś do kobiety. Ów dżentelmen był w podeszłym w wieku. Miał nie więcej niż 60 lat. Garnitur i siwe resztki włosów postarzały go. Dama, bo wtedy tka można było o niej powiedzieć, gdyż ze szlachecką duma i manierami odwróciła się i skinęła głową. Starzec znowu coś powiedział, a w odpowiedzi kobiecie zaczęły wypływać z oczu łzy i przytuliła się do mężczyzna. Ten również płakał, na pewno ze szczęścia. Odeszli we dwójkę razem bez przerwy rozmawiając.
Zaczęłam szperać wszędzie o owej kobiecie i mężczyźnie. Byłam niemalże pewna, ze to stara para kochanków, która złączyła się po latach. Wojna przecież wszystkich rozdzieliła. Kobieta nazywała się Ewelina Kulko, mężczyzna Aleksander Walt. Młoda kobieta zginęła pod kolami samochodu dwa lata po owym piątku, a starzec miał wylew, rok później. Obydwaj teraz nie żyją, a ich historia musi przetrwać. Dzięki pomocy przyjaciół i rodziny tej pary mogę wszystko odtworzyć
Zacznę od pewnych wyjaśnień. Uprzedzam was, ze zaczynam od bardzo dawnych lat, a dokładnie odkąd wysoka kobieta miała jakieś 5 lat. Było to tuż przed wojną, przypuszczalnie sierpień roku 1939. Nasza mała Ewelina była pełna szczęścia. Mieszkała w kamienicy na rogu ulicy św. Jakuba i Piernikarskiej. W jej pokoju były duże okna. Bardzo charakterystyczne dla owej kamienicy były rzeźby, które podziwiał, każdy pieszy. Przedstawiały one dwie kobiety. Ja kojarzyłam je sobie z mitycznymi syrenami, ale raczej te ozdoby nie posiadały rybich ogonów. Wracając do dzieciństwa małej Eweliny zdarzyło się coś, co dzisiaj jest już faktem dokonamy- wybuchła wojna. Jej ojciec, wtedy człowiek po czterdziestce, wdowiec wyjechał na front walczyć o wolną Polskę. Przed wyjazdem obiecał osieroconej córce jedna rzecz, złotą torebkę. Dziewczyna uczyła się pisać od guwernantki, oczywiści potajemnie. Nie było jej wolno mówić w ojczystym języku, przecież Polski nie było. Za to nauczyła się po niemiecku trąbić o złotej torebce. Marzyła o niej dniami i nocami, nie dlatego, bo to był przedmiot, modny z szykiem, ale powodem był fakt, że wtedy wróci ojciec. Niestety, w wieku lat 8 dowiedziała się o jego śmierci. Zginął dostawszy kulą w pierś, podczas jednego z wielu starć. Jaka to była rozpacz w sercu młodej Eweliny! Płakała dniami i nocami. Co wieczór chodziła do kamienia postawionego w ogródku, który służył za grób jej nie pożałowanego taty. Po trzech latach od tej tragedii wojna się skończyła. Wojska niemieckie zniknęły z ulic Torunia. Każdy wie, ze i tak sytuacja kraju położonego nad Wisłą i Odrą się nie poprawiła. Skutki komunizmu odczuwamy do teraz i to bardzo boleśnie. Ewelina miała wtedy jakieś jedenaście lat. W wieku osiemnastu lat ożeniła się z Franciszkiem Kulko. Było to małżeństwo nie udane, ale obfitowało w dwójkę potomków. Pan Kulko zmarł dwa lata po powiedzeniu sakramentalnego „tak” przed damą swego serca. Właśnie miesiąc po tej okropnej tragedii idąc ulica Szeroką w Piątkowe popołudnie zauważyła na wystawie – złotą torebkę. Życie stawiało pod nią wielkie drzewa, aby się miała o nie przewracać, wstawać i iść dalej. Patrzyła się na ów przedmiot, który miał zwiastować w jej dzieciństwie powrót najbliższej jej osobie- ojca. Wtedy też jak wiecie ją po raz pierwszy zobaczyłam. Jej kuzynka – Dorota- udostępniła mi jej pamiętnik, przetoczę wpis z 20 Sierpnia roku 1954, piątek:
Jak się cieszę, ze go spotkałam! Idąc dzisiaj Szeroką na wystawie zauważyłam złotą torbę, od razu przypomniałam sobie obietnice ojca. Zaczęłam go wspominać. Wtem poczułam rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się machinalnie i zauważyłam starszego dżentelmena. Spytał się, czy chce ta torebkę, odpowiedziałam oczywiście, ze nie. Wtedy powiedział słowa, których do końca życia nie zapomnę „ Jestem twoim ojcem, nie pamiętasz mnie Ewelino?”. Popłakałam się…
- pisała. Idąc tak powolnie obserwowałam ludzi. Jedna osoba mnie strasznie zainteresowała. Wiem, ze przyglądanie się jest nie ładne i wręcz wredne, ale ta kobieta by każdego sprowokowała do tego czynu. Przedmiot moich obserwacji był wysoki i smukły, co podkreślała jaśminowa sukienka ze zwiewnego materiału. Jej jasna urodę uwydatniały czarne loki opadające bezwiednie na ramiona. Obserwowała wystawę, na której przedstawiono ostatni krzyk mody- złotą torebkę. Właśnie jej poświeciła najwięcej uwagi. Usiadłam na ławce, która znajdowała się na rogu ulicy Mostowej i Szerokiej skąd mogłam bezpiecznie zza gazety obserwować co się dzieje, przed wielka szybą. Kolejne wydarzenia potoczyły się w dosyć chaotycznym tempie. Do kobiety obserwująca z zaciekawieniem bezbronna torebkę podszedł mężczyzna. Powiedział coś do kobiety. Ów dżentelmen był w podeszłym w wieku. Miał nie więcej niż 60 lat. Garnitur i siwe resztki włosów postarzały go. Dama, bo wtedy tka można było o niej powiedzieć, gdyż ze szlachecką duma i manierami odwróciła się i skinęła głową. Starzec znowu coś powiedział, a w odpowiedzi kobiecie zaczęły wypływać z oczu łzy i przytuliła się do mężczyzna. Ten również płakał, na pewno ze szczęścia. Odeszli we dwójkę razem bez przerwy rozmawiając.
Zaczęłam szperać wszędzie o owej kobiecie i mężczyźnie. Byłam niemalże pewna, ze to stara para kochanków, która złączyła się po latach. Wojna przecież wszystkich rozdzieliła. Kobieta nazywała się Ewelina Kulko, mężczyzna Aleksander Walt. Młoda kobieta zginęła pod kolami samochodu dwa lata po owym piątku, a starzec miał wylew, rok później. Obydwaj teraz nie żyją, a ich historia musi przetrwać. Dzięki pomocy przyjaciół i rodziny tej pary mogę wszystko odtworzyć
Zacznę od pewnych wyjaśnień. Uprzedzam was, ze zaczynam od bardzo dawnych lat, a dokładnie odkąd wysoka kobieta miała jakieś 5 lat. Było to tuż przed wojną, przypuszczalnie sierpień roku 1939. Nasza mała Ewelina była pełna szczęścia. Mieszkała w kamienicy na rogu ulicy św. Jakuba i Piernikarskiej. W jej pokoju były duże okna. Bardzo charakterystyczne dla owej kamienicy były rzeźby, które podziwiał, każdy pieszy. Przedstawiały one dwie kobiety. Ja kojarzyłam je sobie z mitycznymi syrenami, ale raczej te ozdoby nie posiadały rybich ogonów. Wracając do dzieciństwa małej Eweliny zdarzyło się coś, co dzisiaj jest już faktem dokonamy- wybuchła wojna. Jej ojciec, wtedy człowiek po czterdziestce, wdowiec wyjechał na front walczyć o wolną Polskę. Przed wyjazdem obiecał osieroconej córce jedna rzecz, złotą torebkę. Dziewczyna uczyła się pisać od guwernantki, oczywiści potajemnie. Nie było jej wolno mówić w ojczystym języku, przecież Polski nie było. Za to nauczyła się po niemiecku trąbić o złotej torebce. Marzyła o niej dniami i nocami, nie dlatego, bo to był przedmiot, modny z szykiem, ale powodem był fakt, że wtedy wróci ojciec. Niestety, w wieku lat 8 dowiedziała się o jego śmierci. Zginął dostawszy kulą w pierś, podczas jednego z wielu starć. Jaka to była rozpacz w sercu młodej Eweliny! Płakała dniami i nocami. Co wieczór chodziła do kamienia postawionego w ogródku, który służył za grób jej nie pożałowanego taty. Po trzech latach od tej tragedii wojna się skończyła. Wojska niemieckie zniknęły z ulic Torunia. Każdy wie, ze i tak sytuacja kraju położonego nad Wisłą i Odrą się nie poprawiła. Skutki komunizmu odczuwamy do teraz i to bardzo boleśnie. Ewelina miała wtedy jakieś jedenaście lat. W wieku osiemnastu lat ożeniła się z Franciszkiem Kulko. Było to małżeństwo nie udane, ale obfitowało w dwójkę potomków. Pan Kulko zmarł dwa lata po powiedzeniu sakramentalnego „tak” przed damą swego serca. Właśnie miesiąc po tej okropnej tragedii idąc ulica Szeroką w Piątkowe popołudnie zauważyła na wystawie – złotą torebkę. Życie stawiało pod nią wielkie drzewa, aby się miała o nie przewracać, wstawać i iść dalej. Patrzyła się na ów przedmiot, który miał zwiastować w jej dzieciństwie powrót najbliższej jej osobie- ojca. Wtedy też jak wiecie ją po raz pierwszy zobaczyłam. Jej kuzynka – Dorota- udostępniła mi jej pamiętnik, przetoczę wpis z 20 Sierpnia roku 1954, piątek:
Jak się cieszę, ze go spotkałam! Idąc dzisiaj Szeroką na wystawie zauważyłam złotą torbę, od razu przypomniałam sobie obietnice ojca. Zaczęłam go wspominać. Wtem poczułam rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się machinalnie i zauważyłam starszego dżentelmena. Spytał się, czy chce ta torebkę, odpowiedziałam oczywiście, ze nie. Wtedy powiedział słowa, których do końca życia nie zapomnę „ Jestem twoim ojcem, nie pamiętasz mnie Ewelino?”. Popłakałam się…
Nic dodać nic ująć. Kobieta bardzo przeżyła kolejną śmierć ojca. Może najpierw wytłumaczę wam pomyłkę z pierwszym zgonem Aleksandra Walta. Otóż ojciec Eweliny owszem był na wojnie, ale podczas tragicznego starcia dostał kulą w ramie. Wziął kurtkę swojego kolegi, już nie żyjącego, gdyż swoja gdzieś zgubił. Karetka polowa wzięła go, za jego poległego przyjaciela, gdyż w okryciu znajdowały się dokumenty. Oficjalnie zginą w 1956 roku, miał wylew.
Ulica Szeroka. Pełna ludzi. Padała lekka mżawka. Znowu spacerowałam sobie w piątkowe południe. Oglądałam wystawy różnych sklepów. Zatrzymałam się przy jednej, Sklepu znajdującego się nie daleko skrzyżowania ulic Szerokiej i Mostowej. Przez woskową dłoń modnie ubranego manekina była przewieszona torebka. Uśmiechnęłam się pod nosem. To ona taka zakurzona trzymana przez woskową figurę sprawiła tak dużo. Ruszyłam dalej, a złota torebka zapewne dalej jest w duszy Eweliny Kulko.
"Gości z nieba nam potrzeba
bo bez gości wielka bieda
może znajdą jakiś sposób
i pomogą wyjść z chaosu "
Adam ziemianin
bo bez gości wielka bieda
może znajdą jakiś sposób
i pomogą wyjść z chaosu "
Adam ziemianin