Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Tata Adasia i inwazja mediantów
#1
Tata Adasia podchodzi do teorii ewolucji z pewnym dystansem. Nie, żeby podważał czy negował owoce pracy tysięcy zaangażowanych w bardzo ważne i kosztowne badania uczonych. Skoro już tyle wydano na próby jej obalenia i nadal nic lepszego nie wymyślono, to musi być mocna teoria. Ale nie jest tak do końca kompletna i nie wszystko da się z jej pomocą wyjaśnić. W jedną stronę, nazwijmy ją lewą, bo na rysunkach zawsze ewolucję pokazują od lewej do prawej, to im poszło w miarę płynnie, czyli od jednokomórkowca do homo sapiens. Ale co z prawą stroną? Jak wygląda rozwój od homo sapiens wzwyż tego teoria ewolucji nie objaśnia. Tacie Adasia wydaje się, że tak na zdrowy rozum, coś z tej prawej strony powinno figurować, bo nie przypuszcza, by produkt tak niedoskonały jak ówże homo sapiens był w tak sprytnie obmyślonym, a także, nie ukrywajmy faktów, wysokobudżetowym projekcie jakim jest ewolucja, produktem finalnym. Tata Adasia sądzi, iż kondycja człowiecza w żadnym przypadku na szczyt ewolucyjnej drabiny nie wskazuje. Że jest sapiens, odczuwa zwłaszcza po pokonaniu czterech pięter (bez windy), ale to jeszcze nie powód, by koronę wszelkiego stworzenia na głowę sobie wciskać.
Ewolucja dokonuje się poprzez mutacje, mutacja lepiej przystosowana do środowiska wygrywa i jej zmutowany gen staje się z czasem dominujący … tak jakoś to idzie – mówią o tym mądre księgi. Przynajmniej tak przedstawia się wersja dla opornych, jeśli Tata Adasia czegoś nie pokręcił, co mu się niekiedy, przez roztargnienie, charakterystyczne dla postaci nietuzinkowych, zdarza. Jak wygląda wersja dla znawców, lepiej nie pytajcie. Tata Adasia zastanawiał się czasem, czy gdyby zobaczył takiego mutanta, to by go rozpoznał, umiał go odróżnić od osobników nie zmutowanych, czyli klasycznych homo sapiens. Raczej byłoby to trudne, bo jak wiadomo z dostarczających licznych przykładów produkcji filmowych, tacy mutanci lubią się maskować i zwykłych obywateli udawać. A skoro nie uda się ich rozpoznać wizualnie, to jak? Na zapach? Też nie, bo wszyscy teraz dezodorantami i pachnidłami skropieni jak pryszczaty na pierwszej randce. Może uchem da się coś wyłapać?
Jak większość genialnych odkryć i to dokonało się przypadkiem. Co prawda nie siedział Tata Adasia akurat w wannie, więc na to, że za chwilę wyskoczy z niej na golasa nie liczcie. Leżał sobie Tata Adasia na swojej wiernej sofie, a w telewizorze trwała przerwa meczu piłkarskiego polskiej ekstraklasy.
W takich przerwach zwykle reżyser transmisji życzy sobie, by buszujący z mikrofonem przy bocznej linii redaktor upolował któregoś ze schodzących do szatni zawodników i ku uciesze telewidzów zadał mu przed kamerą parę inteligentnych pytań, w rodzaju: czy jesteście zadowoleni z remisu?, co trener powie wam w szatni?, trudno się gra w takim błocie? Ustrzelony rozmówca marzy o znalezieniu się w szatni, więc częstuje redaktora i telewidzów wyuczonymi banałami, by jak najszybciej odbębnić ten rytuał. Tata Adasia, przyzwyczajony, że poziom tych rozmówek zwykle nie odbiega od poziomu rozgrywek, na ogół słucha tego jednym uchem. Tym szczególnym razem ucho Taty Adasia zarejestrowało coś, co kazało dyżurującym akurat szarym komórkom ogłosić red alert i postawić organ myślenia w stan podwyższonej gotowości bojowej.
Powodem alarmu było użycie przez zasapany głos trzy razy w ciągu trzydziestu sekund słowa aczkolwiek. W ostatnich czasach słowo to wpadało w uszy Taty Adasia coraz częściej i stopniowo stawało się czymś podobnym do ziarenka żwiru w skarpetce.
Nie, żeby było ono Tacie Adasia nieznane, nic z tych rzeczy. Tata Adasia naczytał się w młodości dość powieści historycznych, a w nich słówko aczkolwiek funkcjonowało na równoważnych prawach z tak nobliwymi polskimi wyrazami jak: albowiem, zaiste, jednakowoż, wszelako, wszakże, azaliż, onegdaj, poniekąd, aliści, tudzież czy najsampierw. W drugiej połowie XX wieku, kiedy to przyszło Tacie Adasia bawić na tym świecie, słowa takie w codziennych rozmowach, czy to toczonych na ulicy, czy na ekranie z użycia dawno były wyszły, jak monokle, czy konne tramwaje.
Dlaczego akurat to słowo zostało w XXI wieku reanimowane? Może mówcom wydaje się, że brzmi szczególnie elegancko i światowo, albo, że przydaje inteligencji, jak okulary noszone do beretu. Nie jest trwale przypisane do grupy społecznej, zawodowej czy wiekowej. Nadużywają tego słowa ludzie ze świata kultury, biznesu, polityki, rozrywki czy sportu. Aczkolwiekują z zapałem młodzi i starzy, chorzy i zdrowi, profesorowie i policjanci. Aczkolwiek rozpycha się niczym nowy drapieżnik w niszy ekologicznej wypierając tak oczywiste w swoim przeznaczeniu, a jednocześnie bezbronne w swej pospolitości słowa: lecz, ale, jednak, jednakże, choć, chociaż, pomimo to.
Śledztwo w sprawie buszującego w telewizji spójnika aczkolwiek sprawiło, że Tata Adasia pochylił się niżej nad słownictwem osób wypowiadających się publicznie w języku Reja i Kochanowskiego. I w ten sposób zagadka mutatów została rozwiązana. Jak w znanym powiedzeniu, znów okazało się, że pod latarnią najciemniej. Ziemia polska, a zwłaszcza te jej fragmenty, na których akurat ustawiono kamery i mikrofony, zaludniona jest mutantami. Tata Adasia, korzystając z przywileju odkrywcy do nadania nazwy odkrytemu gatunkowi, nazwał go mediantem, co jest skrótem od: mutant pojawiający się w mediach.
Mediant jaki jest każdy słyszy. Rozpoznać łatwo, jak już się zna sposób. Mutacja przejawia się w używaniu słów i zwrotów zupełnie nie adekwatnych do sytuacji. Mutanci mają bardzo ograniczone słownictwo, jakby Matka Ewolucja wycięła z ich słownika całą sferę stanów pośrednich, pozostawiając jedynie skrajności. Coś w rodzaju lobotomii baz danych na twardym, pardon, w tym wypadku raczej miękkim dysku. Mutacja rozprzestrzenia się szybciej niż wirus, lecz nie jest to z pewnością żadna epidemia, bo gdyby tak było, to już topilibyśmy pieniądze w szczepionkach z samarytańską troską podrzucanych przez koncerny farmaceutyczne.
Najwięcej mediantów wytropił Tata Adasia wśród polityków. Jest już ich w tym gronie tylu, że klasycznego homo sapiens ze świecą szukać. Że politycy używają języka frustratów i oszołomów, Taty Adasia nie dziwi - usiłują przecież trafić do swojego elektoratu. Ale dlaczego używają takiego języka dziennikarze, ludzie skądinąd wykształceni? Trudno zresztą mówić o zawodzie dziennikarza, kiedyś trzeba było studia skończyć, w gazecie terminować, żeby pozwolili coś napisać, a dziś internet zdemokratyzował zawód. Każdy może uważać się za dziennikarza, no ale skoro politykiem może zostać każdy, to dlaczego nie dziennikarzem?
Zastanowiło Tatę Adasia, gdzie w tej mutacji postęp może się przejawiać. Bo do tej pory ewolucja jakoś tak z postępem i rozwojem Tacie Adasia się kojarzyła. A obserwacja mediantów raczej niewesołe myśli o niedorozwoju nasuwa. I być może w tym przypadku uprawnioną byłaby hipoteza o ślepej uliczce ewolucji, wszak takie rzeczy miały już miejsce w długiej historii życia na Ziemi. Jeśli tak, to mutacja wykończy się sama.
Stanie się to, gdy medianci odczują działanie mutacji na własnej skórze, gdy ich zdegenerowane pociechy zaserwują im próbki wyniesionej z domu komunikacji werbalnej:
Co na obiad? Znowu pomidorowa? To porażająca indolencja, druzgocący dowód braku kompetencji kulinarnych i jaskrawy przejaw bezdusznego zdeptania dążeń i ambicji młodego pokolenia.
O której mam być w domu? O 10-tej? To katastroficzna kpina z zasad wolności i demokracji, odsłaniająca cyniczne oblicze kliki dzierżącej władzęi zdradziecko wykorzystującej aparat przymusu do swoich przestępczych celów.
Mam wynieść śmieci? Hańba! Brutalna zbrodnia na narodowej spuściźnie. Degrengolada przeżartej zepsuciem elity posuwa się do bezwstydnego zbrukania naszego systemu wartości.

Teorii ślepej uliczki zdaje się jednak przeczyć fakt, że mutacja, na podobieństwo moru, rozprzestrzenia się jak niesiona wiatrem. A nie powinna. Powinna powoli, pracowicie, przez rozmnażanie, z pokolenia na pokolenie. A tu trzask prask i po wszystkim. To co? To wszyscy tam ze sobą ... tego ten?
I to dało Tacie Adasia asumpt do podejrzeń, że coś lub ktoś rozwój tej mutacji przyspiesza. Strach pomyśleć, ale przecież od dawna się mówi, że pewnie sami w tym kosmosie nie jesteśmy. Nie bójmy się słów - to wygląda na Inwazję Obcych.
Tata Adasia pilnie oczekuje odsieczy w postaci tych facetów w czarnych garniakach i ciemnych okularach, którzy wymiatają obcych laserami, blasterami i czym tam jeszcze. Do czasu ich przybycia sam pełni wartę przed telewizorem i gdy tylko medianta dostrzeże, wkłada ciemne okulary i pilotem, niczym świetlnym mieczem go anihiluje. Dwa tysiące pięćset dwudziesty drugi ... , dwa tysiące pięćset dwudziesty trzeci ..., dwa tysiące ...
http://reflektorbossa.pl/
Blog o kolarstwie. Zapraszam zainteresowanych.
Odpowiedz
#2
Drogi Krzysztofie,
kawał dobrej roboty, tyle powiem. W zasadzie, zastanawiam się, dlaczego w tym dziale, skoro poprzednie teksty zamieszczane były w publicystyce. Jest humorystycznie, ale jednak nie wydaje mi się, że aż tak, by robić z tego 'parodię'. Chcąc nie chcąc to jednak opis poważnego zjawiska.
Początek przypominał mi moją ostatnią rozmowę o ewolucji (Root <wink>), nie spodziewałem się jednak tak daleko idących spostrzeżeń. Cóż, są 'twory' różne, mniej lub bardziej mutanckie na naszej planecie. Jak już kiedyś napisałem, wyewoluowaliśmy już w coś innego, tylko rządy nie chcą siać panki ;p
Co do przenoszenia słów: nie rozprzestrzeniają się powietrzem. To jest psychologicznie udokumentowane, że jeśli coś nam sie podoba i słyszymy to dostatecznie często, zapada nam w pamięc, i jesteśmy w stanie nieświadomie zacząć to powtarzać. To samo jest z tekstami piosenek zasłyszanych w sklepie. Mimochodem zaczynamy zdawac sobie sprawę, że cos nucimy, albo nawet znamy cały tekst. To jest efekt uboczny popularyzacji.
Osobiście, ja nie mam nic do 'aczkolwiek', to ładny wyraz jest. Wszystko nadużywane traci na wartości. Nie odnosi sie to tylko do słów-przejść (tzw. łączników zdania). W sumie, jak by na to spojrzeć pozytywnie, lepiej 'aczkolwiek' niż 'kurwa'. Przynajmniej takie jest moje zdanie.
Raz jeszcze powtórzę, że świetny tekst. W tego typu 'produkcjach' wypada Pan najlepiej :-)
Namaste, Tygerski
to be a struggling writer first you need to know how to struggle
Odpowiedz
#3
Dzięki za opinię. Smile
http://reflektorbossa.pl/
Blog o kolarstwie. Zapraszam zainteresowanych.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości