Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Łabędzi śpiew
#1
Heart 
jak daleko odszedłeś
od prostego kubka z jednym uchem
od starego stołu ze zwykłą ceratą
od wzruszenia nie na niby
od sensu
od podziwu nad światem
1.

Magda niechętnie odsunęła się od komputera. Nie lubiła pisać o sobie, ale polecenie naczelnego było jednoznaczne – każdy redaktor miał opisać najciekawszy dzień swojego życia. I po co to komu? Właściwie nie wiadomo. Rzekomo planowano utworzenie w gazecie działu przybliżającego postaci dziennikarzy. Głupota! Zupełnie, jakby codzienne życie pismaków mogło kogoś interesować. Zupełnie jakby mogło kogoś interesować życie Magdy z działu literackiego. Nie było w nim nic fascynującego: praca, dom, sprzątanie, zakupy i wszechogarniająca samotność. Westchnęła ciężko. Takie rozliczenia z przeszłością, teraźniejszością i przyszłością zawsze ją przytłaczały. Wolała nie myśleć o wszechogarniającym ją bezsensie. Cóż, trudno, nowemu przełożonemu lepiej się nie narażać, zatem tekst napisać trzeba, ale... może jutro?

Hałas dobiegający z tarasu wyrwał Magdę z zamyślenia.

„Pewnie koty sąsiadki znowu ganiają ptaki” pomyślała. Wstała i poszła sprawdzić przyczynę zamieszania. Jakież było jej zdumienie, gdy ujrzała kilkunastoletnią dziewczynę przestawiającą doniczki z pelargoniami.

- Co ty wyprawiasz! – zawołała raczej, niż zapytała. – Kto pozwolił ci dotykać moich kwiatów? – Była oburzona! Od lat doniczki ustawiała tak samo, uważając zmienianie dobrego układu za karygodne i naruszające ład estetyczny. Lubiła, gdy wszystko miało swoje, sobie przypisane, jedynie właściwe miejsce.
Dziewczyna wyprostowała się i dygnęła grzecznie, zupełnie, jakby była dobrze wychowaną młodą damą.
- Przepraszam – powiedziała nieśmiałym głosem, zakręcając na palcu kosmyk jasnych włosów. – Zwyczajnie pomyślałam, że fioletowa pelargonia będzie ładniej wyglądała pomiędzy białą a czerwoną.

No nie, tego było dla Magdy za dużo! Jakiś obcy dzieciak bez pytania wdarł się na podwórko, wszedł na taras i miał czelność upiększać jej ogród!
- A ja uważam, że to nie jest twoja sprawa – rzekła, siląc się na spokój.
- Gniewasz się? – Dziewczyna wyraźnie chciała jakoś złagodzić niezadowolenie właścicielki kwiatów, bo zrobiła skruszoną minkę, układając usta w zabawny dzióbek.
- Nie, ale... Kim ty właściwie jesteś?
Mała klasnęła z radości w dłonie i podskoczyła na jednej nodze, rozkładając szeroko ramiona.
- Jestem ulotną chwilą szczęścia, niespełnionym marzeniem i zapomnianą miłością – zawołała i rozpłynęła się w powietrzu.

Magda przetarła oczy i pokręciła z niedowierzaniem głową. Gdyby nie to, że doniczki z kwiatami zostały przestawione, pomyślałaby, iż dziewczyna jej się przyśniła. Ale nie! Fioletowa pelargonia tkwiła pomiędzy białą a czerwoną, a ona nie miała ochoty tego zmieniać. Poza tym wciąż miała przed oczami niewysoką, szczupłą panienkę, odzianą w czerwoną bluzeczkę i czarne rybaczki, a jej miły głosik dźwięczał w uszach jak śpiew skowronka o poranku.


„Chyba coś ze mną nie tak” pomyślała i weszła do domu, żeby przypadkiem któryś z sąsiadów nie dostrzegł jej dziwacznego zachowania.

tłumaczył
że wierność jest tylko jedna
że już są razem chociaż się nie widzą
że miałby ochotę nagadać jej serdecznie
choćby w przedpokoju ciepłym od ubrań
(...)
przecież tylko nieobecni są najbliżej
2.


Następnego dnia Magda zbudziła się punktualnie o 6:59, na minutę przed budzikiem. I dobrze. Nigdy nie lubiła jego monotonnie wbijającego się w mózg dźwięku. Z westchnieniem ulgi wyłączyła narzędzie, służące do przerywania snu, przeciągnęła się i spojrzała w okno. Wiatr delikatnie poruszał białą firanką, a promienie słońca bez pytania tańczyły na parapecie. Magda przypomniała sobie, że kiedyś przepadała za letnimi porankami. Wybiegała boso na dwór, maczając stopy w mokrej od rosy trawie i planowała, jak spędzi dzień. Mama wołała z domu, że trzeba się przebrać, zjeść śniadanie, a później korzystać z pięknej pogody. Lato, wakacje, uśmiech matki, baryton ojca... Jakże to było dawno... Rodzice już nie żyją, Magda mieszka w domu sama, nie ma wakacji, tylko codzienne obowiązki, a z tamtym życiem wiąże ją jedno – rano trzeba wstać, ubrać się i zjeść śniadanie. Wzdychając niechętnie, dopełniła codziennego rytuału.

Droga do pracy – dziesięć minut pieszo, na przystanek, pół godziny w autobusie, a później już szybciutko, po pasach na drugą stronę ulicy, szklane drzwi, recepcjonista, wręczający codzienną korespondencję. Tym razem było inaczej.

- Cześć! – Magda usłyszała radosny głosik. Odwróciła się, żeby sprawdzić, do kogo należał. Na parkowej ławeczce siedziała dziewczyna, która wczoraj miała czelność przestawiać kwiaty na jej terasie. Włosy miała związane w dwa warkocze, a w dłoni trzymała dwa nieodpieczętowane lody na patyku. – Chcesz? – zapytała, uśmiechając się milutko. – Waniliowy w czekoladzie, taki, jak lubisz.
Magda pokręciła głową. Nie miała czasu na takie głupoty.
- Śpieszę się – mruknęła niechętnie, zastanawiając się, kiedy ostatni raz jadła lody.
- Weź, kupiłam specjalnie dla ciebie.
Podeszła do Magdy i bezceremonialnie wcisnęła jej loda do ręki, drugiego odpieczętowała, ukazując obsypaną orzechami czekoladę.
- Dziękuję. – Nie potrafiła odmówić, może dlatego, że właśnie dopadła ją ochota na coś słodkiego, zimnego i z czekoladą? Rozdarła kolorowy papierek. Dziewczyna podskakiwała radośnie u jej boku. Szybkim krokiem zbliżały się do przystanku. – Jak masz na imię?
- Dusia.
Magda aż przystanęła, a serce w jej piersiach ścisnęło się boleśnie. Kiedyś, bardzo dawno temu, znała człowieka, który właśnie w taki sposób zdrabniał jej imię.
- Jak? – zapytała drżącym głosem.
- Danusia, ale brat zawsze mówi do mnie Dusia i ja to bardzo lubię.
- A ja jestem Magda.
- Wiem. – Dziewczyna uśmiechnęła się zawadiacko i zlizała strużkę białego płynu, ściekającego po resztkach czekolady, pokrywającej jej loda. – Właśnie ucieka ci autobus.
Buchający gorącem pojazd wyminął stojącą na chodniku kobietę. Nie było nawet cienia szansy, żeby dobiec przed nim na przystanek.
- Nie zdążę do pracy – jęknęła Magda.
- Zadzwoń i powiedz, że się spóźnisz – Odparła Danusia, wzruszając ramionami. – Albo od razu weź sobie wolne. Pójdziemy na spacer do lasu, a później ugotujesz mi dobry obiad.
- Słucham?
- Bardzo lubię pomidorówkę z makaronem. A i jedz, bo ci się roztopi.

Kobieta pokręciła z rezygnacją głową i ugryzła czekoladę, pokrywającą loda. Dobrze znane chrupnięcie przyjemnie popieściło uszy. Och, jakże dawno nie miała w ustach takiego rarytasu. Ciekawe dlaczego? Bo co? Bo głupio, żeby dorosła osoba pałaszowała słodycze na ulicy? A któż jej zabroni?
- Usiądziemy? – zaproponowała, wskazując ławkę.
Dziewczyna pokiwała ochoczo głową, a jej twarz ozdobił uśmiech, który można śmiało nazwać „całobuziowym”. Na samo wspomnienie tego dziwnego słowa rumieniec pokrył policzki Magdy. Swego czasu słyszała je dość często. Paweł nazywał tak jej uśmiech... Paweł... Jakże dawno nie wspominała tego imienia. Kiedyś było najdroższe, jedyne na świecie, teraz... Ostatni raz rozmawiali jakieś dziesięć lat temu. Pokłócili się i żadne nie potrafiło przeprosić. Mijały dni, tygodnie. Magda czekała na telefon, miała nadzieję, że wszystko się ułoży, ale była zbyt dumna, żeby zadzwonić. Pewnej soboty zobaczyła Pawła, trzymającego za rękę inną dziewczynę...
- Jesteś smutna? – zapytała cichutko Dusia.
- Tak trochę – odparła kobieta. W zamyśleniu jadła swojego loda. Nie miała ochoty o niczym rozmawiać, najchętniej zaszyłaby się w domu i płakała, jak tamtego dnia, ale nie mogła. Musiała zadzwonić do pracy, musiała zrobić zakupy, musiała ugotować obiad dla dziwnej dziewczynki, musiała dalej żyć, chociaż smutne było to życie i puste.

Wyrzuciła patyczek do kosza i wyjęła z torebki telefon. Tłumacząc naczelnemu powody nieobecności czuła się jak uczennica, która pierwszy raz poszła na wagary, bo i sytuacja była podobna – w obu przypadkach powody zaniedbania obowiązków musiały zostać tajemnicą.

Dusia wniosła do ponurego domu Magdy dużo radości. Jej dźwięczny śmiech wypełnił każdy zakamarek, paplanina ożywiła nawet porcelanowe figurki, stojące w pokoju rodziców. Zdawać by się mogło, że na szklanych twarzach zagościła nadzieja, może nawet cień uśmiechu.

„Zadziwiające” pomyślała Magda, gdy tuż przed zaśnięciem sprawdzała, czy okna są zamknięte „od śmierci mamy i taty minęło ponad sześć lat, a bibeloty wciąż stoją na tych samych miejscach. Zupełnie, jakbym bała się cokolwiek zmienić.”

myślała, że został już tylko na fotografii
z twarzą bez oddechu...
3.

Magda wracała z pracy, rozglądając się uważnie. Miała nadzieję, że spotka Dusię. Małej nie było jednak ani na przystanku, ani przy sklepie, ani na ulicy.

„Szkoda, bo pomidorówka już dawno nie smakowała mi tak dobrze, jak wczorajszego popołudnia” pomyślała kobieta. „Może dlatego, że po raz pierwszy od bardzo dawna nie jadłam sama?”

Nie miała jednak czasu na roztrząsanie tej sprawy. Doszła właśnie do swojej furtki i stwierdziła, że okna w domu były otwarte. Już chciała zadzwonić na policję i zgłosić włamanie, kiedy ujrzała biegnącą przez podwórze Dusię.

- Cześć – powiedziała dziewczyna, obdarzając kobietę promiennym uśmiechem. – Dzisiaj ja ugotowałam obiad, dla ciebie.

- A... jak weszłaś do środka? – zapytała pozwalając wprowadzić się do pachnącego jedzeniem mieszkania. Zadziwiające, jak miło wrócić do domu, w którym ktoś czeka. Zapomniała już, jak to było.
- Było otwarte – odparła dziewczyna.

Kłamała. Magda nigdy nie zapominała o zamknięciu drzwi, a dzisiaj właśnie dwa razy przekręciła klucz w zamku. Pamiętała dokładnie, bo wracała się od furtki, żeby sprawdzić. Cóż, widocznie nie wszystko można racjonalnie wytłumaczyć.
Zupa pieczarkowa smakowała wyśmienicie, niemal tak samo jak ta, gotowana przez mamę, a pieczona ryba była niezwykle soczysta i świetnie przyprawiona. Magda nie miała pojęcia, skąd u nastolatki takie zdolności kulinarne, ale nie zdążyła zapytać. Dzisiaj, jak zresztą zawsze, to dziewczyna decydowała o przebiegu rozmowy.

- Zaraz muszę lecieć, więc pozmywasz sama – oświadczyła. – Umówiłam się z... kimś bardzo ważnym – dokończyła tajemniczym głosem.
- Z chłopakiem? – zapytała Magda, uśmiechając się znacząco/
- Tak. – Dusia grzebała widelcem w swoim talerzu. Była wyraźnie speszona domyślnością rozmówczyni. – Bardzo go lubię.
- Cieszę się.

Dziewczyna przez chwilę jadła, całkowicie koncentrując się na tej czynności. Zupełnie, jakby chciała odwrócić uwagę od rozpoczętego przez siebie tematu. Coś jednak wyraźnie nie dawało jej spokoju.
- A ty? – zapytała nieśmiało. - Masz kogoś?
- Nie Jak widzisz, jestem starą panną ze wszystkimi przypadłościami tego stanu. – odparła spokojnie Magda. Może troszkę przesadzała. Była pedantyczna, nie lubiła zmian, czasem zrzędziła, ale miała też duży dystans do siebie i poczucie humor. Prawda, nieco zakurzone, bo dawno nieużywane, ale wystarczyło je przetrzeć miękka ściereczką.

Dusia odłożyła widelec i dotknęła policzka swej gospodyni. Palcem obrysowała kontur ust, pogłaskała skronie, a na koniec delikatnie nacisnęła czubek nosa, jakby chciała włączyć jakieś urządzenie.
- Nie jesteś stara – stwierdziła stanowczo. – Nie masz zmarszczek i nie pachniesz naftaliną. I nie wierzę, że nikogo nie pokochałaś, bo jesteś dobra. Widzę to w oczach.

Magda zaśmiała się cichutko, jakby nieśmiało i włożyła do ust kawałek ryby. Chciała ukryć zmieszanie, może nawet dać gościowi czas na zmianę tematu.
- Pokochałam – odparła po chwili, widząc, że dziewczyna oczekuje na jakąś odpowiedź. – Miał na imię Paweł. Ale to już przeszłość. Kiedyś... oświadczył mi, że wyjeżdża do Niemiec, gdzie w ciągu roku zaliczy staż i skończy pisanie pracy magisterskiej. Strasznie się pokłóciliśmy. Miałam nadzieję, że to minie, jakoś przyschnie, ale nie... Już nigdy nikogo nie pokochałam tak jak Pawła.
- Smutne to – szepnęła Dusia. – Ale może nie wszystko stracone?
- Stracone – powiedziała stanowczo Magda. – Minęło dziesięć lat. Idź już na to swoje spotkanie, a ja pozmywam.

Dziewczyna pokiwała głową, pocałowała kobietę w policzek i wybiegła, mrucząc pod nosem słowa, których znaczenia nie można było zrozumieć.

czego się boisz jak wiewiórka deszczu
(...)
przed czym drżysz jak w jesionce bez podpinki zimą
przed czym się bronisz obiema szczękami

4.

- No i po co powyciągałaś te stare ciuchy? – Magda była niezwykle wzburzona. Dusia zaczęła wyprowadzać ją z równowagi. Mało, że panoszyła się w domu, wprowadziła zamieszanie do jej poukładanego, nieskomplikowanego życia, przywołała najboleśniejsze wspomnienia z młodości, to jeszcze miała czelność grzebać w szafie i nakazywać zmianę stylu ubierania! Tego było już za dużo!

- Nie złość się – prosiła dziewczyna, robiąc skruszoną minkę. – Zwyczajnie pomyślałam, że powinnaś ubierać się weselej. Masz tyle ładnych sukienek...
- One są stare i niemodne, a poza tym, w moim wieku już nie wypada...
- W twoim wieku? Przecież masz niewiele ponad trzydzieści lat. No, przymierz chociaż...

Kobieta machnęła z rezygnacją ręką. Jakoś nie potrafiła odmówić. Ostatecznie, cóż jej szkodziło, założyć stare ciuchy? W domu nikt nie będzie tego widział. Westchnęła i poszła do łazienki.

Lekka, letnia sukienka, niebieska w białe rumianki, dyskretnie odsłaniała dekolt, uwydatniając długą szyję. Ramiona zasłaniała tylko zwiewna falbanka, a szeroka spódnica kończyła się tuż przed kolanem. Magda, krocząc przez przedpokój, spojrzała w lustro. Sama siebie nie poznała, była jakby młodsza, ładniejsza, mniej smutna.
- Ślicznie! – zawołała Dusia, klaskając w dłonie. – Trzeba jeszcze tylko zmienić fryzurę, ten kucyk, to dopiero jest niemodny!
Nie czekała na pozwolenie. Posadziła kobietę na krześle, zdjęła gumkę z włosów i przeczesała je grzebieniem. Cmokała przy tym, mlaskała, wyraźnie była z czegoś bardzo zadowolona. Zaraz, ona miała nożyczki! Zanim Magda zdążyła zaprotestować, pierwszy pukiel spadł na podłogę, później kolejny i jeszcze jeden...
- Co ty wyprawiasz – jęknęła żałośnie.
- No już! Teraz jest ślicznie – stwierdziła dziewczyna. – Zobacz.

Pociągnęła kobietę do lustra. Tak, teraz była naprawdę ładna. Zaśmiała się cichutko, odgarniając pukiel włosów, który uparcie wchodził do oka.
- Dziękuję – szepnęła.
- Jeszcze to. - Dusia wspięła się na palce i powiesiła jej na szyi srebrny łańcuszek z wisiorkiem w kształcie gwiazdki.
- Ale ja nie mogę tego wziąć – zaprotestowała Magda. Dziewczyny już obok nie było – nalewała wodę do czajnika.
- Możesz – odparła spokojnie, włączając gaz. – To przecież prezent, bo ja cię bardzo kocham. – Podeszła do kobiety i dotknęła jej policzka. Przez chwilę patrzyły sobie w oczy. Później Dusia zwróciła się do okna, uchyliła je i usiadła na parapecie. – Do widzenia. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy.
Magda chciała coś powiedzieć, ale musiała wyłączyć gaz pod czajnikiem. Gdy ponownie spojrzała w stronę okna, dziewczyny już nie było na parapecie, tylko wiatr delikatnie poruszał firanką.


można mieć wszystko, żeby odejść
czas wiarę młodość własne siły
(...)
trzeba nic nie mieć
żeby wrócić
5.

Dusia przez kilka dni nie dawała znaku życia. Magda powinna się cieszyć, bo jej życie znowu było spokojne, uładzone, monotonne, ale jakoś nie potrafiła. Tęskniła za rozmowami z dziewczyną, za jej uśmiechem, radosnym sposobem bycia. Poza tym miała jakieś dziwne przeczucie, że stało się coś złego.

W sobotę, podlewając kwiaty, zobaczyła na tarasowej ławeczce mały notesik w zielonej okładce. Musiał należeć do Dusi, ostatnimi czasy nikt inny kobiety nie odwiedzał.

„Może tu jest adres albo nazwisko?” zastanowiła się Magda. „Muszę przecież oddać małej łańcuszek, nie wypada przyjmować takich prezentów.”
Topolowa 13/ 90 przeczytała na pierwszej stronie. Nie zastanawiając się długo, weszła do mieszkania i zmieniła domowe ubrania na letnią sukienkę, jedną z tych, które tak bardzo przypadły Dusi do gustu. Chwilę później była już na przystanku. Nie myślała o tym, co powie rodzicom dziewczyny, jak wyjaśni im dziwną, nieprawdopodobną wręcz przyjaźń. Chciała zobaczyć Dusię, porozmawiać, zapytać, dlaczego przestała przychodzić. Czuła, że musi do niej pójść i już. Wątpliwości przyszły dopiero, gdy stanęła przed drzwiami, opatrzonymi dziewięćdziesiątką. Wziąwszy głęboki oddech, nacisnęła dzwonek.

Chrzęst klucza w zamku uświadomił Magdzie, że za późno na ucieczkę.
- Dzień dobry – powiedziała do stojącego w drzwiach mężczyzny. Odpowiedzi jednak nie usłyszała. Wobec przedłużającego się milczenia, uniosła głowę. Ujrzała wpatrzone w siebie, duże, niebieskie oczy, długi nos, pokryte wczorajszym zarostem policzki oraz małą bliznę, przecinającą lewą skroń. Serce w jej piersiach mocniej uderzyło, dłonie zadrżały, a w uszach dziwnie zaszumiało. Znała tę twarz, ale...

- Madzia? – usłyszała cichutki, trochę niepewny głos, którego nie mogłaby pomylić z żadnym innym.
- Paweł... – szepnęła. – Ja musiałam...
- Wejdź, proszę – odparł, robiąc przejście w drzwiach.

Przekroczyła próg, chociaż wcale nie była pewna, czy powinna to robić. Zastanawiała się, skąd Dusia miała ten adres. Czyżby była córką Pawła? Nie, niemożliwe... Miała jakieś dwanaście lat... A jeśli...
- Zaszła jakaś pomyłka – powiedziała słabym głosem. Otworzyła torebkę i spróbowała wydobyć zielony notes, ale zaklinował się pomiędzy portfelem a kalendarzykiem, poza tym ręce jej drżały.
- Zostaw. – Mężczyzna wziął dłonie Magdy i mocno ścisnął. – Jeśli pomyłka, to najszczęśliwsza w moim życiu.
- Słucham?

Piwne oczy Magdy spotkały się z niebieskimi Pawła, aby odczytać historię pełną tęsknoty, samotności i rozczarowania.

- Przepraszam – szepnął mężczyzna. - Byłem strasznym egoistą. Do dzisiaj żałuję, że nie wyjaśniliśmy sobie wszystkiego na spokojnie. Ale... może nie jest za późno?
Patrzyła w nieco zmienioną czasem, kochaną twarz i nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, czy to, co się właśnie działo nie było przypadkiem snem. Wszystkie wątpliwości minęły, kiedy poczuła, jak silne ramiona Pawła otaczają jej plecy i przytulają bolącą głowę do ciepłej, bezpiecznej piersi.

- Tak bardzo tęskniłam – wyznała. Wciąż nie miała pewności, czy nie śni. Pozwoliła zaprowadzić się do pokoju i posadzić na krześle. Piła sok pomarańczowy, słuchając opowieści o życiu ukochanego mężczyzny, o samotności, dziwnych maniach, pustce, wypełnianej pracą i odnajdując podobieństwa do swojej historii. Nagle zatrzymała wzrok na fotografii, z której patrzyła dziwnie znajoma twarz. – Kto to jest? – zapytała drżącym głosem.

- Moja siostra, jedyna osoba, z którą mogłem o tobie rozmawiać. Nawet tak samo zdrabniałem jej imię. Na pewno ją pamiętasz, zawsze się lubiłyście.
Magda podeszła do komody i wzięła do ręki zdjęcie. Mężczyzna podążył za nią, jakby bojąc się, że ucieknie.
- Pamiętam doskonale – szepnęła, patrząc w niebieskie oczy dziewczyny. - Ja... właściwie przyszłam do niej. Mieszka z tobą?
- Zmarła rok temu – odparł Paweł smutnym głosem. – A na kilka minut przed śmiercią powiedziała, że... że zrobi wszystko, żebyś do mnie wróciła.
- Co ty mówisz? – zapytała z niedowierzaniem. - Rozmawiałam z nią kilka dni temu, dała mi to. – Wskazała na wisiorek w kształcie gwiazdki. – Adres znalazłam w jej notesie...

Paweł objął Magdę i dotknął ustami czubka jej głowy.
- Zawsze dotrzymywała słowa – szepnął. – Tak jak ty.

____________

1. Jan Twardowski, rachunek dla dorosłego.

2. J. Twardowski, o nieobecnych.

3. J. Twardowski, o nieobecnych.

4. J. Twardowski, przeciw sobie.

5. J. Twardowski, żeby wrócić.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...


Odpowiedz
#2
Bardzo ładne, poruszyło mnie, mimo niezbyt odkrywczej fabuły. Ale fabula to jedno, a sposób, w jaki opowiedziana jest historia, to drugie. Sposób w jaki operujesz słowem, w jaki budujesz zdania, atmosferę i snujesz opowieść niesie ze sobą pewna lekkość i tajemnice. Bardzo mi się kojarzy z "Pokocham ja siłą woli" E. Stachury - jednej z moich ulubionych miniatur. Ma w sobie ta sama magie. Zdecydowane 10/10!

Wkradł się jeden - na pewno niecelowy - błąd:

"W
yrzuciła patyczek do kosza i wyjęła z torebki telefon. "

Pozdrawiam!
You'll never shine
Until you find your moon
To bring your wolf to a howl.
--- Saul Williams
Odpowiedz
#3
Porównanie do Stachury jest chyba największym komplementem jaki słyszałam odnośnie moich tekstów. Dziękuję bardzo.

Troszkę zmieniłam, chyba jest lepiej.

Pozdrawiam.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...


Odpowiedz
#4
noooo... fabuła mało odkrywcza? no i co z tego! ale jak opowiedziane... co prawda trąca nieco harlekinem, nieco tanią powieścią dla nastolatek - ale co tam! czyta się lekko i ma pozytywne przesłanie. pozdrawiam Bart
Odpowiedz
#5
Czytałam jak baśń, z każdym słowem, łaknąc coraz więcej. Troszkę magiczne, trochę tajemnicze, a jednocześnie tak proste. Główna bohaterka przypominała mi Różę z "Cudzoziemki" - skrzywdzona miłością sprzed lat i pogodzona z losem. Tylko w twoim opowiadaniu wszystko się pięknie odkręciło. Ciekawa historia Smile
najgorszy czas w życiu, to czas przeszły niedokonany.
- Miałeś go nie zabijać.
- Ręka mi zadrżała.
- Sześć razy?!

moje kolczyki handmade.
Odpowiedz
#6
Dziękuję Wam za poczytanie.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...


Odpowiedz
#7
Ciepłe, wzruszające...
Bardzo mi się spodobało. Potrafisz wciągnąć czytelnika w świat, który kreujesz. Gratuluję umiejętności tworzenia klimatu i lekkiego pióra.
Quod me non necaverit, certe confirmabit


Nie dajmy się zwariować. Nie mam doktoratu z filologii polskiej. Oceniam według własnego uznania...
wiersze, nigdy zaś Autora.
Odpowiedz
#8
Piękne. Po prostu. Wspaniała kreacja postaci Danusi i zaskakujące zakończenie. Wink
"KGB chciało go zabić, pozorując wypadek samochodowy, ale trafił kretyn na kretyna i nawet taśmy nie zniszczyli." - z "notatek naukowych" Mestari

Odpowiedz
#9
Mnie natomiast to opowiadanie kojarzy się z książkami Małgorzaty Musierowicz. Tylko tam nie występują duchy. Zakończenia się spodziewałam, ale wśród wielu innych. Szczególnie polubiłam Danusię, chciałabym mieć taką młodszą siostrę (tylko żywą!!). Wspaniały, lekki styl, dzięki któremu od czytania trudno się oderwać.

Pozdrawiam
Gadi Promienna
Odpowiedz
#10
Więc podoba Wam się bohaterka, która nie żyje Wink Ciekawe. Miło mi, że macie pozytywne wrażenia po lekturze. Dziękuję i pozdrawiam ciepło.
Jaki będzie po nas ślad? Co zostanie, a co zginie?
Tysiąc zalet, milion wad, biały ekran w pustym kinie...


Odpowiedz
#11
Ciekawe opowiadanie, ale koniec mnie nie zaskoczył.
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości