Bohaterowie:
Józio i Gienia - rodzeństwo, Ciotka, Lekarz, Dzień, Noc, Frania - służąca
Scena I
Noc:
Jesteś?
Dzień:
Jestem.
Noc:
Podaj dłoń, niech zaświta.
Dzień:
Widzisz ten samochód?
Noc:
Widzę, cóż dziwnego? Dużo tego się pałęta. Hałasuje, spać nie daje.
Dzień:
Jakieś dziwo w środku siedzi. Hipopotam, słoń?
Noc:
I cyrk cały?
Dzień:
Ponoć to początek.
Noc:
Czego?
Dzień:
Zmykaj słodka, pytaj w niebie, czas na ciebie.
Scena II
Henio:
Idzie?
Gienia:
Chyba tak. Pamiętasz, jak wygląda? Młoda? Stara?
Henio:
Nic, a nic.
Gienia:
Puka… Otwórz! Prędko…
Ciotka próbuje wejść.
Ciocia:
Co na śniadanie? Witajcie dzieciaczki! No pomóżcie. Żołądek mi pęka z głodu. Macie może pierniczki? Najlepiej Alpejskie.
Gienia i Henio:
Nie ciociu. Ani okruszka.
Pomagają wejść.
Ciotka:
Trudno. Zjem co dacie, byle szybko i dużo.
Henio:
Frania zrobiła pyszne naleśniki z serem.
Ciotka:
Mniam… Kilogram poproszę od razu, resztę po Hamburgerze.
Henio:
Jakim Hamburgerze?
Ciotka:
Kochana Frania jest kucharką, nieprawdaż?
Gienia:
Kucharką, niańką, sprząta, pierze.
Henio:
Jest dla nas wszystkim właściwie.
Ciotka:
Skoro taka umiejętna, z pewnością zrozumie mnie i moje skromne potrzeby.
Gienia:
Skromne?
Ciotka:
Na śniadanie starczą mi naleśniki, wcześniej wspomniany hamburger i kilka kebabów. Widzicie jaka mało kłopotliwa ze mnie osóbka?
Henio:
Już lecę oznajmić Frani te cudowne wieści.
Gienia:
Pójdę z tobą, niech ciocia w spokoju się rozgości.
Ciotka odchodzi do pokoju.
Gienia:
Ile ona waży?
Henio:
Lepiej nie sprawdzać, chcesz wagę rozwalić?
Scena III
Przy stole.
Frania:
Smakuje?
Ciotka:
Bardzo, poproszę dokładkę.
Frania:
Nie ma już.
Ciotka:
To dogotuj, z łaski swojej.
Frania:
Skończyły się składniki.
Ciotka:
Jadąc widziałam sklep spożywczy i cukiernie. Och, ach ładnie pachniało… Bułeczki, babeczki, pierniczki…
Frania:
W dzień Pański sklep nieczynny.
Ciotka:
Chcesz powiedzieć, że tylko modlitwa nam została? Żadnych zapasów?
Frania:
Sucharki, makaron, stare biszkopty.
Ciotka:
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Frania:
Smacznego.
Ciotka:
Nie zjecie ze mną? Mam jeść w samotności. Co tak dzieci milczycie? Nie bójcie się.
Gienia:
My się boimy o cioci zdrowie.
Ciotka:
Moje zdrowie? Dlaczego?
Henio:
Tak, o cioci zdrowie.
Ciotka:
Macie rację. Coś ostatnio mam bardzo słaby apetyt. Po jedzeniu zadzwonię do lekarza.
Henio:
Po jedzeniu? - na głos. Czyli nigdy. - do Gieni na ucho.
Ciotka:
Właśnie, zostało nam kilka mało istotnych spraw do omówienia.
Henio:
To po co, je omawiać?
Ciotka:
Żeby nie dochodziło do niepotrzebnych nieporozumień.
Gienia:
No więc słuchamy uważnie.
Ciotka:
Te sprawy dotyczą was, waszej przyszłości. Słuchajcie. Od dziś w tym domu będzie rządził mój brzuch, następna w hierarchii jestem ja, Frania, a wreszcie wy. Zgoda?
Henio:
A co na to cioci brzuch?
Ciotka:
Sam to wymyślił.
Gienia:
Prawdziwy z niego geniusz, jak na brzuch.
Scena IV
Noc:
Nie wszyscy się wyśpią tej nocy, nie wszyscy. Miałeś rację.
Dzień:
Jak zawsze. Ludzkie wady, są gorsze od zaćmienia słońca.
Noc:
Zaćmienie słońca to moje urodziny! O czym mówisz?
Dzień:
Wiesz dobrze. Aż nas by zjadła z chęcią.
Noc:
Oblizuje wargi na widok moich gwiazdek.
Ciotka i Gienia śpią na łóżkach.
Ciotka:
Gieniu, wstawaj.
Gienia:
Ale czemu ciociu?
Ciotka:
Patrz tylko w połowie mieszczę się na łóżku. Umiesz dotknąć ziemi rękami?
Gienia:
A zaskoczę ciocię - umiem.
Ciotka:
Teraz ja zaskoczę - mimo niemłodego wieku potrafię dotknąć podłogi brzuchem.
Gienia:
Czy to dobrze?
Ciotka:
Tylko brzuszek jak lunatyk, sam to robi, kiedy śpię.
Gienia:
Bardzo samodzielny.
Ciota:
Tak go wychowałam.
Gienia:
Mogę wrócić do łóżka?
Ciocia:
Nie. Przybliż łóżko, tak żeby mój brzuch do niego dosięgną.
Gienia:
Boi się ciocia spać sama?
Ciocia:
Nie tylko bardzo mi nie wygodnie, co chwila spadam.
Gienia:
A gdzie ja będę spać?
Ciocia:
Mój brzuch sobie poradził.
Gienia:
Ale cioci brzuch jest idealny, a ja zwykła dziewczyna?
Ciocia:
Szukaj, kto szuka nie błądzi.
Gienia:
Kto pyta nie błądzi.
Ciocia:
Jesteś małostkowa i drobiazgowa, jak spis składników na opakowaniach.
Gienia:
A cioci brzuch jest pewnie słodki jak zawartość?
Ciocia:
Mądra i zdolna dziewczyna.
Gienia:
Wolę łóżko niż pochwały. Chcę spać!
Ciocia:
Jak się nie ma, co się lubi to się lubi, co się ma. A przy okazji poszukiwań przynieś mi drobną przekąskę.
Gienia:
W nocy?
Ciocia:
Osiem godzin bez jedzenia?
Scena V
Henio:
Cóż na ziemi leży? Zęby do mnie szczerzy? Rusza się!
Gienia:
Rodzonej siostry nie poznajesz?
Henio:
Gienia? Co ty robisz?
Gienia:
Zabrała mi łóżko.
Henio:
Czemu?
Gienia:
Ze swojego wytyła.
Henio:
Nie martw się, znajdziemy nowe.
Włącza komputer. Wpisuje kilka słów.
Henio:
Czerwone, zielone, niebieskie.
Gienia:
Spójrz na cenę.
Henio:
Ładna sumka. Gdyby trochę zaoszczędzić na jedzeniu…
Gienia:
Też myślisz, że pół restauracji na jeden posiłek to trochę za dużo?
Henio:
Na razie zostań tutaj. Dam ci starą karimatę.
Scena VI
Noc:
Trochę się zmieniło.
Dzień:
Trochę się ścieśniło.
Noc:
Czy to już jest koniec?
Dzień:
Jeszcze nie do końca.
Noc:
Biedne dzieci…
Gienia:
Uff, przesunęła głowę, możemy wyjść z kuchni.
Henio:
Tylko, gdzie pójdziemy?
Gienia:
Czekaj, idę na zwiady.
W salonie i kuchni ma ręce w przedpokoju nogi, plecy, czasem głowę…
Henio:
Po pokojach fałdki tłuszczu.
Gienia:
Zadzwoń po lekarza.
Dzwoni.
Henio:
Dzyń dzyń.
Tak. Nie. Oczywiście. Kłopoty z nadwagę. Przypadek jest naprawdę ciężki. Nie zmieściłaby się w ambulansie. O to super! Do zobaczenia.
Odkłada telefon.
Zaraz będzie.
Ciotka:
Franiu! Dzisiaj poproszę pierogi z mięsem i kapustą.
Frania:
Jednego, czy dwa?
Ciotka:
Jaki mamy rok?
Frania:
Dwa tysiące dziewiąty.
Ciotka:
To dwa tysiące pięćdziesiąt poproszę, żeby było okrągło.
Frania:
To proszę pójść do sklepu, sama pani wspominała, że jest blisko.
Ciotka:
Poproś w takim razie Gienię i Henia, żeby rozbudowali drzwi. Te są za małe na normalnego człowieka.
Frania:
To proszę się przeczołgać. Przyda się pani trochę ruchu, a Henio i Gienia nie mają czasu - szukają łóżka, bo pani im zabrała.
Ciotka:
Ja? Ja zabroniłam? Ja tylko grzecznie wykonuję polecenia mojego brzucha, nie zapominam, kto tu rządzi.
Wchodzi lekarz:
Gdzie pacjentka?
Gienia:
Przesuń Ciociu nogi, żeby lekarz mógł cię zobaczyć.
Lekarz:
Tu bardziej przydałby się dźwig od człowieka po medycynie. Ograniczyć jedzenie, droga pani.
Ciotka:
Czyli nie mam anoreksji?
Lekarz:
Broń Boże. Do widzenia.
Lekarz wychodzi.
Juzio:
Choćmy gdzieś, Gieniu, dalej od ucha.
Gienia:
Tu nas nie usłyszy.
Józio:
Ona mlaska, nawet kiedy nie je.
Gienia:
Ona marzy Józio…
Józio:
Dłużej nie wytrzymam. Przeprowadzam się.
Gienia:
Ja z tobą. Znajdę jakąś pracę, a ty poszukaj taniej oferty, załatw
formalności.
Józio:
Tak jest!
Scena VII
Noc:
Noc ciemna śmierć niesie.
Trupy w grobach się kołyszą.
Wasz kolega wnet przybędzie.
Dzień:
Cóż to za piosenka?
Noc:
Niegdyś miły człowiek, teraz miła dusza.
Cii… Chyba leci z wiatrem…
Dzień:
Nie nacieszysz się nim długo. Kur zapieje za godzinę.
Gienia wbiega do pokoju.
Gienia:
Józio! Józio! Dostaliśmy spadek!
Józio:
Żartujesz? Co w tym spadku? Pieniądze?
Gienia:
Lepiej! Całą willę!
Rzucają się sobie w ramiona, podskakują.
Ciotka:
Co wam tak wesoło?
Józio:
Dostaliśmy willę w spadku.
Ciotka:
Rzeczywiście wspaniała nowina. Wreszcie będę miała miejsce na spiżarkę.
Gienia:
O nie ciociu, to nasza willa, ciocia dostała coś innego.
Dwóch panów wnosi rowerek do ćwiczeń.
Ciotka:
Czy to maszynka do mięsa? Dziadek do orzechów?
Gienia:
Nie do końca ciociu.
Józio:
A kto właściwie umarł?
Gienia:
Wujek.
Józio:
Żegnaj, dziękujemy wujku! Niech jego dusza dostąpi zbawienia!
Ciocia:
A ciało nigdy nie zazna głodu!
Pozdrawiam
i mam nadzieję, ze się spodoba
Gadi Promienna
Józio i Gienia - rodzeństwo, Ciotka, Lekarz, Dzień, Noc, Frania - służąca
Scena I
Noc:
Jesteś?
Dzień:
Jestem.
Noc:
Podaj dłoń, niech zaświta.
Dzień:
Widzisz ten samochód?
Noc:
Widzę, cóż dziwnego? Dużo tego się pałęta. Hałasuje, spać nie daje.
Dzień:
Jakieś dziwo w środku siedzi. Hipopotam, słoń?
Noc:
I cyrk cały?
Dzień:
Ponoć to początek.
Noc:
Czego?
Dzień:
Zmykaj słodka, pytaj w niebie, czas na ciebie.
Scena II
Henio:
Idzie?
Gienia:
Chyba tak. Pamiętasz, jak wygląda? Młoda? Stara?
Henio:
Nic, a nic.
Gienia:
Puka… Otwórz! Prędko…
Ciotka próbuje wejść.
Ciocia:
Co na śniadanie? Witajcie dzieciaczki! No pomóżcie. Żołądek mi pęka z głodu. Macie może pierniczki? Najlepiej Alpejskie.
Gienia i Henio:
Nie ciociu. Ani okruszka.
Pomagają wejść.
Ciotka:
Trudno. Zjem co dacie, byle szybko i dużo.
Henio:
Frania zrobiła pyszne naleśniki z serem.
Ciotka:
Mniam… Kilogram poproszę od razu, resztę po Hamburgerze.
Henio:
Jakim Hamburgerze?
Ciotka:
Kochana Frania jest kucharką, nieprawdaż?
Gienia:
Kucharką, niańką, sprząta, pierze.
Henio:
Jest dla nas wszystkim właściwie.
Ciotka:
Skoro taka umiejętna, z pewnością zrozumie mnie i moje skromne potrzeby.
Gienia:
Skromne?
Ciotka:
Na śniadanie starczą mi naleśniki, wcześniej wspomniany hamburger i kilka kebabów. Widzicie jaka mało kłopotliwa ze mnie osóbka?
Henio:
Już lecę oznajmić Frani te cudowne wieści.
Gienia:
Pójdę z tobą, niech ciocia w spokoju się rozgości.
Ciotka odchodzi do pokoju.
Gienia:
Ile ona waży?
Henio:
Lepiej nie sprawdzać, chcesz wagę rozwalić?
Scena III
Przy stole.
Frania:
Smakuje?
Ciotka:
Bardzo, poproszę dokładkę.
Frania:
Nie ma już.
Ciotka:
To dogotuj, z łaski swojej.
Frania:
Skończyły się składniki.
Ciotka:
Jadąc widziałam sklep spożywczy i cukiernie. Och, ach ładnie pachniało… Bułeczki, babeczki, pierniczki…
Frania:
W dzień Pański sklep nieczynny.
Ciotka:
Chcesz powiedzieć, że tylko modlitwa nam została? Żadnych zapasów?
Frania:
Sucharki, makaron, stare biszkopty.
Ciotka:
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Frania:
Smacznego.
Ciotka:
Nie zjecie ze mną? Mam jeść w samotności. Co tak dzieci milczycie? Nie bójcie się.
Gienia:
My się boimy o cioci zdrowie.
Ciotka:
Moje zdrowie? Dlaczego?
Henio:
Tak, o cioci zdrowie.
Ciotka:
Macie rację. Coś ostatnio mam bardzo słaby apetyt. Po jedzeniu zadzwonię do lekarza.
Henio:
Po jedzeniu? - na głos. Czyli nigdy. - do Gieni na ucho.
Ciotka:
Właśnie, zostało nam kilka mało istotnych spraw do omówienia.
Henio:
To po co, je omawiać?
Ciotka:
Żeby nie dochodziło do niepotrzebnych nieporozumień.
Gienia:
No więc słuchamy uważnie.
Ciotka:
Te sprawy dotyczą was, waszej przyszłości. Słuchajcie. Od dziś w tym domu będzie rządził mój brzuch, następna w hierarchii jestem ja, Frania, a wreszcie wy. Zgoda?
Henio:
A co na to cioci brzuch?
Ciotka:
Sam to wymyślił.
Gienia:
Prawdziwy z niego geniusz, jak na brzuch.
Scena IV
Noc:
Nie wszyscy się wyśpią tej nocy, nie wszyscy. Miałeś rację.
Dzień:
Jak zawsze. Ludzkie wady, są gorsze od zaćmienia słońca.
Noc:
Zaćmienie słońca to moje urodziny! O czym mówisz?
Dzień:
Wiesz dobrze. Aż nas by zjadła z chęcią.
Noc:
Oblizuje wargi na widok moich gwiazdek.
Ciotka i Gienia śpią na łóżkach.
Ciotka:
Gieniu, wstawaj.
Gienia:
Ale czemu ciociu?
Ciotka:
Patrz tylko w połowie mieszczę się na łóżku. Umiesz dotknąć ziemi rękami?
Gienia:
A zaskoczę ciocię - umiem.
Ciotka:
Teraz ja zaskoczę - mimo niemłodego wieku potrafię dotknąć podłogi brzuchem.
Gienia:
Czy to dobrze?
Ciotka:
Tylko brzuszek jak lunatyk, sam to robi, kiedy śpię.
Gienia:
Bardzo samodzielny.
Ciota:
Tak go wychowałam.
Gienia:
Mogę wrócić do łóżka?
Ciocia:
Nie. Przybliż łóżko, tak żeby mój brzuch do niego dosięgną.
Gienia:
Boi się ciocia spać sama?
Ciocia:
Nie tylko bardzo mi nie wygodnie, co chwila spadam.
Gienia:
A gdzie ja będę spać?
Ciocia:
Mój brzuch sobie poradził.
Gienia:
Ale cioci brzuch jest idealny, a ja zwykła dziewczyna?
Ciocia:
Szukaj, kto szuka nie błądzi.
Gienia:
Kto pyta nie błądzi.
Ciocia:
Jesteś małostkowa i drobiazgowa, jak spis składników na opakowaniach.
Gienia:
A cioci brzuch jest pewnie słodki jak zawartość?
Ciocia:
Mądra i zdolna dziewczyna.
Gienia:
Wolę łóżko niż pochwały. Chcę spać!
Ciocia:
Jak się nie ma, co się lubi to się lubi, co się ma. A przy okazji poszukiwań przynieś mi drobną przekąskę.
Gienia:
W nocy?
Ciocia:
Osiem godzin bez jedzenia?
Scena V
Henio:
Cóż na ziemi leży? Zęby do mnie szczerzy? Rusza się!
Gienia:
Rodzonej siostry nie poznajesz?
Henio:
Gienia? Co ty robisz?
Gienia:
Zabrała mi łóżko.
Henio:
Czemu?
Gienia:
Ze swojego wytyła.
Henio:
Nie martw się, znajdziemy nowe.
Włącza komputer. Wpisuje kilka słów.
Henio:
Czerwone, zielone, niebieskie.
Gienia:
Spójrz na cenę.
Henio:
Ładna sumka. Gdyby trochę zaoszczędzić na jedzeniu…
Gienia:
Też myślisz, że pół restauracji na jeden posiłek to trochę za dużo?
Henio:
Na razie zostań tutaj. Dam ci starą karimatę.
Scena VI
Noc:
Trochę się zmieniło.
Dzień:
Trochę się ścieśniło.
Noc:
Czy to już jest koniec?
Dzień:
Jeszcze nie do końca.
Noc:
Biedne dzieci…
Gienia:
Uff, przesunęła głowę, możemy wyjść z kuchni.
Henio:
Tylko, gdzie pójdziemy?
Gienia:
Czekaj, idę na zwiady.
W salonie i kuchni ma ręce w przedpokoju nogi, plecy, czasem głowę…
Henio:
Po pokojach fałdki tłuszczu.
Gienia:
Zadzwoń po lekarza.
Dzwoni.
Henio:
Dzyń dzyń.
Tak. Nie. Oczywiście. Kłopoty z nadwagę. Przypadek jest naprawdę ciężki. Nie zmieściłaby się w ambulansie. O to super! Do zobaczenia.
Odkłada telefon.
Zaraz będzie.
Ciotka:
Franiu! Dzisiaj poproszę pierogi z mięsem i kapustą.
Frania:
Jednego, czy dwa?
Ciotka:
Jaki mamy rok?
Frania:
Dwa tysiące dziewiąty.
Ciotka:
To dwa tysiące pięćdziesiąt poproszę, żeby było okrągło.
Frania:
To proszę pójść do sklepu, sama pani wspominała, że jest blisko.
Ciotka:
Poproś w takim razie Gienię i Henia, żeby rozbudowali drzwi. Te są za małe na normalnego człowieka.
Frania:
To proszę się przeczołgać. Przyda się pani trochę ruchu, a Henio i Gienia nie mają czasu - szukają łóżka, bo pani im zabrała.
Ciotka:
Ja? Ja zabroniłam? Ja tylko grzecznie wykonuję polecenia mojego brzucha, nie zapominam, kto tu rządzi.
Wchodzi lekarz:
Gdzie pacjentka?
Gienia:
Przesuń Ciociu nogi, żeby lekarz mógł cię zobaczyć.
Lekarz:
Tu bardziej przydałby się dźwig od człowieka po medycynie. Ograniczyć jedzenie, droga pani.
Ciotka:
Czyli nie mam anoreksji?
Lekarz:
Broń Boże. Do widzenia.
Lekarz wychodzi.
Juzio:
Choćmy gdzieś, Gieniu, dalej od ucha.
Gienia:
Tu nas nie usłyszy.
Józio:
Ona mlaska, nawet kiedy nie je.
Gienia:
Ona marzy Józio…
Józio:
Dłużej nie wytrzymam. Przeprowadzam się.
Gienia:
Ja z tobą. Znajdę jakąś pracę, a ty poszukaj taniej oferty, załatw
formalności.
Józio:
Tak jest!
Scena VII
Noc:
Noc ciemna śmierć niesie.
Trupy w grobach się kołyszą.
Wasz kolega wnet przybędzie.
Dzień:
Cóż to za piosenka?
Noc:
Niegdyś miły człowiek, teraz miła dusza.
Cii… Chyba leci z wiatrem…
Dzień:
Nie nacieszysz się nim długo. Kur zapieje za godzinę.
Gienia wbiega do pokoju.
Gienia:
Józio! Józio! Dostaliśmy spadek!
Józio:
Żartujesz? Co w tym spadku? Pieniądze?
Gienia:
Lepiej! Całą willę!
Rzucają się sobie w ramiona, podskakują.
Ciotka:
Co wam tak wesoło?
Józio:
Dostaliśmy willę w spadku.
Ciotka:
Rzeczywiście wspaniała nowina. Wreszcie będę miała miejsce na spiżarkę.
Gienia:
O nie ciociu, to nasza willa, ciocia dostała coś innego.
Dwóch panów wnosi rowerek do ćwiczeń.
Ciotka:
Czy to maszynka do mięsa? Dziadek do orzechów?
Gienia:
Nie do końca ciociu.
Józio:
A kto właściwie umarł?
Gienia:
Wujek.
Józio:
Żegnaj, dziękujemy wujku! Niech jego dusza dostąpi zbawienia!
Ciocia:
A ciało nigdy nie zazna głodu!
Pozdrawiam
i mam nadzieję, ze się spodoba
Gadi Promienna