Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
W uścisku stalowego błędu
#1
Wygrałem tym kiedyś tą krótką historią jakiś niszowy konkurs na opowiadanie pt. „Błąd”. Portal już upadł, a opowiadanko dalej na dysku było, więc proszę o profesjonalną ocenę i wytknięcie ewentualnych błędów, które przeoczyłem
*

Już wiem, że błędem było podążanie za chwilą, lecz nie wiem jeszcze czy tę pustkę zwyciężę, choć byłem tylko pionkiem marnym, materią nieświadomą w prostej tkaninie zdarzeń. Myślałem, że to minie. Ranek zrzucił ze mnie jarzmo koszmarów. Chwilowa ulga i oświecenie. Uświadomienie sobie rzeczywistości, której nie dosięgnie żaden koszmar. To dobrze? Nie. Nie może być dobrze, jeśli najczarniejsze sny nie są w stanie wystraszyć bardziej, niż bolesny i wiecznie wyryty w pamięci obraz nadany przez przeszłość. Była zima. Mrożąca do szpiku kości. Okrutna i beznamiętna.
*
- Nie ma chaty - rzekł opalony brunet z papierosem w ustach. Mimo ujemnej temperatury siódemka przyjaciół postanowiła napić się na ławce w parku. Damian był tutaj nowy. Miał szesnaście lat, podobnie jak pozostała szóstka. Jakiś czas temu poznał w szkole piękną blondynkę, Sandrę. Zakochał się w niej bez pamięci, choć wydawała się być dziewczyną z innej bajki. Chłopak należał do prymusów, którym rodzice planują całe życie, przynajmniej do zakończenia studiów. Zawsze elegancki, kulturalny i raczej unikający wypadów z rówieśnikami. Ona była inna. Jędrne piersi, cudowny tyłeczek, którym uwielbiała uwodzicielsko machać oraz podkreślające te walory ubranie. Termometr wskazywał sporo stopni poniżej zera, lecz Sandrze to nie przeszkadzało i jak zwykle założyła krótkawą kurtkę, spod której wyłaniał się czasem kawałek opalonego ciała. Damian nie mógł przedstawić jej rodzicom. Oni zawsze zwracali uwagę na wygląd. Kolczyk w pępku można było zakryć, choć zawsze dumnie prezentowała w lato swój płaski brzuch. Na języku również mogli nie zauważyć metalowego kawałka, lecz kolczyk we brwi i w nosie sprawiał, że chłopak nie mógł powiedzieć rodzicom o swojej wybrance. Najczęściej kłamał, że umówił się z kolegą na darmowe korepetycje. Dzisiaj powiedział, że idzie do szkoły oglądać ważny mecz siatkówki. Sponsorował alkohol całej szóstce. Kupił tanie wino szerokiemu łysolowi o twarzy mordercy. Pół litra wódki zafundował dwóm bliźniaczkom, które wykazywały lesbijskie symptomy, co wnioskował po częstych pocałunkach. Obie miały krótkie, czarne włosy i białe kurtki, podobne do tej od Sandry. Został jeszcze Andy, którego ojciec był murzynem, więc nieco różnił się kolorem skóry. Mówiono na niego czekoladek. Damian kupił mu trzy piwa, podobnie jak Robertowi, który wyrzucił już wypalonego papierosa i sięgnął po pierwszą puszkę z alkoholem. Park był nieduży. Ledwie kilkanaście gołych drzew i parę pomalowanych na żółto ławek. Ziemię przykrywała spora warstwa śniegu. Nie wznosiła się tu żadna latarnia. Siódemka przyjaciół poruszała się w przyjemnym półmroku. Jedynie Damian czuł się trochę nieswojo. Czasem trudno było kupić sprzęt. Mówił, że posłali go rodzice, a ekspedientki wierzyły mu. Jego oczy nie potrafiły ukryć kłamstwa, lecz tego sprzedawczynie nie widziały. Chłopak zakaszlał lekko, gdy jedna z bliźniaczek zapaliła papierosa. Nazywała się Ania, a jej siostra Marta. Usiadły sobie na kolanach przy brzegu ławki. Zaraz obok spoczął opalony brunet i położył dłoń na rozporku między nogami jednej z bliźniaczek. Na środku umiejscowił się Andy. Szeroki łysol miał na imię Darek. Wolał na stojąco prężyć muskuły i dumnie poprawiać swoją skórzaną kurtkę. Sandra kazała Damianowi usiąść i pocałowała go w usta. Kochał te pocałunki. Niezwykle gorące i namiętne. Czuł przy nich niezwykłą ekstazę, która wznosiła narządy i upajała duszę.
- Masz już twardego - parsknęła śmiechem, gdy usiadła na kolanach swego chłopaka.
- Przeleciałbyś ją w końcu - klepnął go w ramię Andy, ale Damian zarumienił się tylko i bąknął coś bez sensu, sięgając po butelkę. Kupił sobie zaledwie jedno tanie piwo. Pozostali dokładnie przeliczyli fundusze i dostosowali je do swoich wymagań, a mu została jedynie reszta. Przez park przechodziła właśnie jakaś starsza kobieta. Wysłuchała mnóstwa obelg i kilka razy została trafiona nieskładnymi śniegowymi kulkami. Damian wstydził się za towarzyszy, ale nie wyraził tego głośno. Sandra również rzuciła paroma przekleństwami. W powietrzu dźwięczały puszczane z telefonów komórkowych piosenki. Głównie hip-hopowe kawałki o seksie i dragach. Chłodny wiatr świszczał czasem wznosząc kawałki białego puchu, który na szczęście nie padał w tej chwili z oświetlonego milionami gwiazd, bezchmurnego nieba. Zaczęli pić około siedemnastej. Godzinę później skończyli i rozmawiali swobodnie na wszystkie tematy. Damian nie odzywał się zbytnio zbyt dużo. Piwo i wszechobecny zapach tytoniu trochę go rozluźniły, ale Sandra wydawała się całkowicie pochłonięta rozmową w Andym, więc nie chciał przeszkadzać. W końcu pęcherz dał o sobie znać i chłopak poszedł wylać się pod stojące kilka metrów dalej drzewo. Powrót był nieco mniej przyjemny niż mu się wydawało.
- Może jesteś największy w okolicy, ale nie zrobimy tego przecież przy Damianku - głos należał do uśmiechniętej Sandry, która pocałowała teraz Andiego w usta. Obróciła się szybko i zaśmiała nerwowo na widok wracającego chłopaka, lecz nie chciała się nawet tłumaczyć. Czekoladek wyszczerzył bielutkie zęby jakby chcąc powiedzieć, że wszystko jest w porządku.
Damian niepewnie wrócił na swoje miejsce, a pocałunek siadającej mu znów na kolana, Sandry wydawał się jakby mniej słodki. Chłopak wiedział, że lepiej nie wyrażać teraz swojego niezadowolenia. Może gdyby siedziała tu tylko Sandra i Andy, to nie wiedziałby tego, lecz teraz groźny wzrok łysola dawał jasno do zrozumienia, że nie ma sensu komentować zachowania dziewczyny. Musiał przemyśleć to spokojnie w domu. Z nieba zaczęły padać pojedyncze płatki śniegu. Po ulicy przejeżdżał właśnie policyjny radiowóz, lecz minął na szczęście siedzącą przy porozrzucanych butelkach młodzież. Robert coraz śmielej zabawiał bliźniaczki aż w końcu cała trójka przeniosła się do pobliskich krzaków. Damian zrozumiał, że to życie mu nie pasuje. Zdawało mu się, że kocha Sandrę, ale czuł się nienajlepiej w jej świecie. Rozum podpowiadał mu, że związek był błędem. Powinien o niej zapomnieć, lecz wiedział jak trudne to zadanie. Dziewczyna zauważyła jego rozbicie i chciała coś powiedzieć, ale krzyk czekoladka przerwał sielankę:
- Psy! - zadzwoniło wszystkim w uszach. Andy błyskawicznie wstał i wskazał palcem na nadjeżdżający radiowóz. Policjanci musieli zauważyć ich wcześniej, by podjechać teraz niespodziewanie z drugiej, wydawałoby się bezpiecznej strony, z której nie było nawet widać ulicy. Z obecnej tu siódemki każdy przynajmniej raz był spisywany przez stróżów prawa, każdy oprócz Damiana. Łysy miał już jakiś wyrok w zawieszeniu, więc automatycznie zaczął uciekać przed siebie. Nie zastanawiał się nad swoim działaniem. Widok psów sprawiał, że pragnął zniknąć z miejsca ich zainteresowania i tak też zrobił. Robert przykucnął wraz z bliźniaczkami za drzewem z nadzieją, że uda im się ukryć. Z pozostałej trójki pierwszy uciekał Andy. Atletyczna budowa pozwoliła mu na błyskawiczną ewakuację. Otworzyły się drzwi radiowozu.
- Nie ruszać się! - krzyknął wychodzący z samochodu mężczyzna. Sandra rzuciła się do ucieczki. Biegła prosto w stronę ulicy. Damian był w chwilowym szoku. Nie rozumiał, dlaczego wszyscy uciekają. Przecież wypili już wszystko, więc nie można ich było oskarżyć o spożywanie alkoholu w miejscu publicznym. Nie byli również zbyt głośno, czyli zakłócanie ciszy też odpadało, tym bardziej, że było przed dwudziestą drugą. Nie mógł jednak zostać sam. Pobiegł zaraz za Sandrą. Czuł za plecami kroki policjanta. Musiał uciec. Rodzice nie darowaliby mu tego wybryku, choć często narzekali, że policjanci zajmują się głupotami zamiast tropić złodziei i morderców. Damian musiał teraz uciec, a następnie wyjaśnić Sandrze kilka rzeczy by ich związek miał jakiś sens. Biegł teraz zaraz za nią na oszronionej ulicy. Pogrążył się w przemyśleniach i nie zwracał uwagi na nic prócz jej biegnącego przed nim, ciała. Usłyszał pisk opon. Było już za późno, gdy zorientował się w sytuacji. Brązowe Volvo XC60 - tej marki nie zapomni nigdy. Odzyskał świadomość, gdy przyjechało pogotowie. Sandra uciekła. Policjanci pełnili rolę naocznych świadków. Sprawa wyglądała prosto. Otrzymali wezwanie od starszej kobiety. Chciała żeby przegonić młodocianych degeneratów z parku, ponieważ ich wulgarne zachowanie nie pozwalało jej w spokoju odpoczywać na świeżym powietrzu. Cztery osoby zaczęły uciekać po przybyciu radiowozu na miejsce. Jeden z dezerterów wpadł na środek ulicy i zderzył się z hamującym samochodem. Kierowca był bez winy. Chłopak otrzymał upomnienie od stróżów prawa, którzy odwiedzili go w szpitalu. Sandra nie odbierała jego telefonów. Nigdy już z nią nie rozmawiał. Zrozumiał, że popełnił błąd. Nie powinien ulegać innym. Powinien postępować zgodnie ze sobą. Zgodnie z tym, co rodzice zaplanowali na postawie analizy jego umiejętności. Nie byli przecież aż tak wymagający. Miłość przygasła okazując się tylko fatalnym zauroczeniem. Musiał wrócić do dawnego życia. Każdy przecież popełnia błędy. Chciał zapomnieć o przeszłości. Wiedział, że byłby w stanie wybaczyć sobie tę pomyłkę. Był pewny, że z czasem zapomniałby, gdyby obdarowano go większym szczęściem. Nie ma w życiu ludzi, który nie popełniają błędów. Niektórzy wiele razy gubią się wśród jasno tańczących płomieni zła. Nie wszyscy jednak płacą równo. Nie wszyscy po pierwszym poważnym błędzie lądują do końca życia na wózku inwalidzkim.
Odi profanum vulgus et arceo
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości