Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Zwątpili część I rozdizał "Wieża"
#1
Lightbulb 
Srebrzyste promyki księżyca wpadały przez szczeliny w murze. Napawały nadzieją wylęknione serca więźniów. Sprawiały, że noc nie zdawała się już być opiekunką śmierci. Kochali noce kiedy księżyc był w pełni. Najmłodsi często wyglądali przez szpary w murach na oblicze "srebrnego słońca". Nie było niczego co kochaliby bardziej od światła nocą.
Jedna tylko młoda dziewczyna, można było nawet powiedzieć bała się światła księżyca. Współwięźniów to nie dziwiło. Wielu z nich oszalało spędzając tutaj zaledwie kilka tygodnie, niektórzy nawet pozbawiali się życia, ale nie jej to nie dotyczyło. Ona była tu praktycznie zawsze, każdy kto w tej wieży obecnie przebywał widział ją gdy go wtrącano.
Nie była rozmowna. Zawsze kryła się w cieniu kolumn. Mimo niedoli i upływu czasu jej uroda nic nie utraciła, być może przez to współtowarzysze niewoli odwracali się od niej - bo bali się jej. Chociaż nie wszyscy , ale nie o tym teraz mowa jej dotychczasowe losy nie miały nic wspólnego z tym co miało się niedługo stać.
Poranek przyniósł nadzieje, złudne nadzieje, bo nic nie cieszy ich bardziej w tej zamkniętej wieży od promyków słońca. Ciepło złocistych wstążek ogrzewało twarze sponiewieranych istot nadając im pozornie szczęśliwy wygląd. Wraz z porankiem mogli się pocieszyć także tym, że dostaną posiłek. Co prawda nie były to królewskie ani nawet chłopskie posiłki. W sumie to co jedli trudno było nazwać jedzeniem; brudna woda i suchy prowiant, który wyglądał jak resztki dla psów, w dodatku rzucony jak zwierzętom na ziemie. O chlebie nawet nie było mowy, ale oni wszyscy nie pozwolili upodlić się do końca. Równo dzielili się posiłkami, byli dla siebie jak duża rodzina, ale ta jedna dziewczyna była im zupełnie obca. Nikt nie znał jej imienia, nie jadła z nimi. Czasem tylko usiadła z miseczką wody delikatnie muskając jej tafle opuszkami palców. trudno było powiedzieć co dokładnie robiła z tą wodą, ale zawsze jedno z pustych naczyń miało na dnie piasek jakby ktoś odcedził czysty napój od zanieczyszczeń i zostawił je tam.
Cały dzień spędzali wszyscy na pocieszaniu się i opowieściach o pięknych czasach wolności. Żałosne było to wszystko: obok ludzie przymierali głodem i ze zmęczenia a inni próbowali ich pocieszać. Jak? Nie mogła tego pojąć.
Ciężko jej było tutaj samej w niewoli, ale dawało sobie rade, nie potrzebowała nikogo.
Nie mogła już cieszyć oczu widokiem choćby wspomnień, bo niewola wypłukała z niej resztki energii magicznej. Nie mogła śpiewać hymnu, zapomniał go w samotności, nie mogła nawet cieszyć ust słodkim smakiem płatków róży. Nie miał nic z poprzedniego życia, oprócz swej delikatnej natury i cierpiała samotnie starając się nie słuchać tych obiecujących opowieści, żeby nie ogłupieć.
Każdy dzień mijał jej identycznie jak poprzedni. Codziennie widziała jak ktoś umierał czy dołączał do niewoli, ale patrzyła na to z boku. Nie chciała nikogo znać, żeby za nikogo nie żałować. Mdliło ją na widok kolejnej osoby wrzucanej przez drzwi do środka, naokoło której zbierała się zaraz grupa ludzi przyjmując go jak własne dziecko.
Tym razem było inaczej...
Zamek w drzwiach szczęknął. Spojrzała dla samej rozrywki oczu, aby nie nużyć się widokiem jednej i tej samej ściany przez cały dzień, Był to młody chłopak dość wysoki i szczupły. Kiedy upadł na kolana włosy zasłoniły mu oczy. Przechylił głowę na prawą stronę i popatrzył na przestraszonych więźniów. Żaden z nich nie podszedł do niego. Być może bali się go ze względu na zachowanie i ubiór. Był zupełnie inny od reszty. W sumie nie obchodziło ją to, odwróciła wzrok nie przyglądając się mu. Chciał się zdrzemnąć, oparła głowę o kolumnę i zamknęła oczy. W następnej chwili jej serce zabiło szybciej, usłyszała słowa które oddały jej całe szczęście poprzedniego życia, ale być może tylko na chwile. Stało się tak, bo nowo przybyły odezwał się niezwykle bluźniąc i atakując drzwi, ale odezwał się w jej ukochanej mowie. Mowie którą posługiwali się jej praojcowie, w której śpiewała hymn i pieśni, w której nazywał rośliny w dzieciństwie. Słowa te o tyle jej nie cieszyły, że ten, który je wypowiadał bluźnił niesamowicie i piękny akcent zatracił w gniewie. Rozdrażniło ją to, bo jakim prawem mógł on szpecić ten starożytny język.
Wstała i podeszła do niego, odzywając się tym samy językiem zapytała:
-Jakąż krzywdę wyrządzili ci wrogowie, że bluźnisz przeciwko własnemu rodowi? -zrozumiała bowiem jego słowa i wyklinał on cały ród Ukteny począwszy od swojego pradziada.
Popatrzył na nią z odrazą.
Dopiero teraz zwróciła uwagę jak on wyglądał.
Był cały ubrany na czarno, jedynie kołnierz białej koszuli wystawał spod czarnej kurty odsłaniając część klatki piersiowej. Miał też długie ciężkie buty, które wyglądały jakby były stworzone do uśmiercania. (Chodź może to skojarzenie przyszło jej na myśl gdy jego nienawistne spojrzenie omiotło jej postać.)
-A kim ty jesteś, że zabraniasz mi mówić co zechce -zapytał w tym samym języku.
Prostując się odsunął włosy z twarzy.
Popatrzyła na niego krótko i zdała sobie sprawę, że z osobą w jego stanie nie da się rozmawiać. Rzuciła tylko obojętne:
-Wyrażaj się inaczej, nie jesteś osamotniony w tej męce... - i odwróciła się
Zauważyła, ze liczne oczy współwięźniów śledziły tą scenę. Posłała im tylko spojrzenie pełne pogardy i już miała wracać na miejsce, gdy usłyszała jego ironiczny krzyk.
-Osamotniony! -mówił bardziej do siebie niż do niej -każdy jest sam i nie może liczyć na nikogo na tym świecie -te słowa pokierował już do niej.
Obróciła się szybko w jego stronę.
-Wiesz masz racje -beznadziejny ton zdradzał jej emocjie -dlatego nie utrudniaj mi tej samotności i zamilcz w końcu!
Przeszedł ją dziwny dreszcz. Jego spojrzenie było tym razem przenikliwe, jakby chciał poznać jej najgłębsze myśli, wysondować kim ona jest. Nie pozwoliła patrzeć mu dłużej. Istniała przecież możliwość, ze zna magie i rzeczywiście mógł czytać jej w myślach.
Wróciła na swoje miejsce, źle czuła się w jego towarzystwie i nie chciała spędzić tam ni sekundy dłużej. Nie miał siły ani ochoty rozmawiać z nim. Chociaż najwyraźniej jej słowa podziałały na niego, bo zaklął tylko cicho i usiadł przy ścianie. Popatrzyła na niego jeszcze raz.
Jego włosy opadały tak, ze zasłaniały twarz; były długie do ramion i dość ciemne. Cała jego sylwetka była idealnie proporcjonalna jakby wyszedł spod dłuta artysty. Jedynie buty zdawały się obciążać go, wyglądało to jakby z całych sił chciały utrzymać na ziemi.
(cdn. jeśli chcecie)

nie wiedziałam, że w języku polskim jest tyle 'ą' i 'ę'...
Odpowiedz
#2
Ogólnie całość ciekawa, miejscami może zbyt chaotycznie, a może po prostu tylko się czepiam Wink.
W każdym bądź razie czekam na kolejną cześć Smile.
Odpowiedz
#3
Fakt to jest chaotyczne... cały pierwszy rozdział jest chaotyczny w tym opowiadaniu ale nie dziwie się to w ogóle moje pierwsze opowiadanie więc jestem kompletnym "newbie"... ;)
Odpowiedz
#4
Łoho, nigdy nie miałem konfrontacji z 'totalnym newbie', więc postaram się być delikatniejszy (ps. nigdy nie łam się po opiniach, one winny siłę do poprawy dawać).

"Napawały nadzieją wylęknione serca więźniów." - czy serce może być wylęknione, czy raczej więźniowie? Wink

"Sprawiały, że noc nie zdawała się już być opiekunką śmierci. Kochali noce kiedy księżyc był w pełni." - Powtórzenie

"Jedna tylko młoda dziewczyna, można było nawet powiedzieć bała się światła księżyca." - niepotrzebna inwersja i zdanie szczególnie po przecinku wydaje się być dopowiedzeniem czegoś co winno być wcześniej, np. "Tylko jedna młoda dziewczyna, nie podzielała tego zauroczenia, można było nawet powiedzieć, że bała się światła księżyca. "

"oszalało spędzając tutaj zaledwie kilka tygodnie" - tygodNI i oszalała

"ale nie jej to nie dotyczyło" - jedno "nie" jest niepotrzebne

"Ona była tu praktycznie zawsze," - Ona niepotrzebne, wiadomo, że o niej piszesz.

"Mimo niedoli i upływu czasu jej uroda nic nie utraciła, być może przez to współtowarzysze niewoli odwracali się od niej - bo bali się jej. - niej, jej... za dużo tego, przez co źle brzmi Wink

"Chociaż nie wszyscy , ale nie o tym teraz mowa jej dotychczasowe losy nie miały nic wspólnego z tym co miało się niedługo stać." - przydałaby się przeredagowanie i poprawa interpunkcji w tym zdaniu, np.: "Chociaż nie wszyscy. Jednak nie o tym teraz mowa. Jej dotychczasowe losy nie miały nic wspólnego z tym, co miało się niedługo stać."

"przymierali głodem i ze zmęczenia, a inni próbowali ich pocieszać" - zgubiony przecinek

"ale dawała sobie radę" - poprawki

"zapomniała go w samotności" - poprawki

"Nie miała nic z poprzedniego życia" - poprawki

"Spojrzała dla samej rozrywki oczu" - ta rozrywka oczu mi nie pasuje

"Chciała się zdrzemnąć, oparła głowę o kolumnę i zamknęła oczy" - poprawka

"odzywając się tym samy językiem zapytała:" - lepiej zabrzmiałoby "i zapytała w tym samym języku"

"mi mówić co zechcę" - poprawka

"Wiesz, masz rację -beznadziejny ton zdradzał jej emocje - poprawki i interpunkcja

"ze zna magię" - poprawki


Jakby chciał, to babolków jeszcze by się znalazło, ale to pozostawię innym Wink

Generalne uwagi i opinie:
Tekst nie miał okazji przeleżeć - czyt. nie był włożony "do szuflady" na (minimum) tydzień i poddany choćby powierzchniowej korekcie technicznej. Czyta go się i cały czas coś nie gra, a dużo tego typu rzeczy da się poprawić właśnie przez wstępną korektę po odleżeniu (i zmniejszeniu się samozachwytu nad własnym utworem).

Mam wrażenie, że koncepcja bohatera Ci się zmieniała. Za dużo zgubionych a w słowach związanych z bohaterką (co sugerowałoby, że bohaterem na początku był przedstawiciel płci niezbyt pięknej).

Jak na rozdział... to strasznie krótkie, chyba że to tylko część rozdziału.

Dużo opisanych emocji (+), mało opisów materialnych (np. pomieszczenia, w którym się znajdują), (-).

Utwór ma potencjał, Ty za to masz wyobraźnię i (mam wrażenie, że) starasz pisać się w melancholijnym, ponurym stylu (dla mnie +++). Więc nie uznaję "(cdn. jeśli chcecie)" tylko CDN - NA PEWNO, ale staranniejszy Wink
Odpowiedz
#5
chciałam wrzucić resztę tego rozdziału..., ale teraz widzę, że muszę zrobić spore poprawki
Odpowiedz
#6
Możesz mi wierzyć lub nie, ale wiele utworów komentowałem, także w czasach kiedy pojawił się we mnie samozachwyt nad moimi pisarskimi 'zdolnościami' (wtedy brutalnie wręcz po ludziach jeździłem Sad) i naprawdę jest dobrze w Twoim przypadku. Rzecz tylko i wyłącznie dopracowania/wypracowania i będzie git Wink
Odpowiedz
#7
Ano właśnie.. Samotność księżniczki w brutalnym świecie, może czarodziejki.. ciekawe co z tym dalej zrobisz. Ci pozostali więźniowie, ciut jednak moim zdanie m zbyt mili.. ale zakładam że jest Ci to do czegoś dalej potrzebne. Fragmenty op promieniach księżycowych i słonecznych bardzo plastyczne. Ogólnie może się narodzić z tego coś całkiem przyjemnego.
Co do zrobienia.. Przede wszystkim porządnie posprzątać w tekście, zarówno pod względem stylu jak i fabuły bo miejscami po kilka razy czytałem żeby zrozumieć o co chodzi..
Poprawiać błędy to żaden wstyd, w zasadzie każdy z nas to robi.. Pozdrawiam więc serdecznie życząc wielu sukcesów na literackiej niwie.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Odpowiedz


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości