Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Szept Gromu - Rozdziały 1-15
Dziwna sprawa. To nadal stara wersja. Przekopiowałeś ten rozdział kiedyś do pliku i recenzujesz, czy na bieżąco bierzesz tekst z pierwszego posta?
Podana jest data "pierwopisu" sprzed dwóch lat a obok, w nawiasie data modyfikacji. Tak teraz, jak i poprzednio, gdy tu zaglądałem. Recenzuję zaś na bieżąco.

Nie wnosiłoby to jednak żadnej wartości dodanej. To krótka scena opisowa. Dialog by ją "zakłócał". Zresztą sporą rzeszę czytelników dialogi męczą (patrz pojedynek na arenie) Tongue
No, ale wszystkim nie dogodzi Big Grin
Czy ja wiem? Rozumiem też że trzeba dbać o odbiorców, ale też trzeba wznosić literaturę na literacką wyżynę. Raczej nie na odwrót. Big Grin
Wzajemności !
Ok, to Kotkovsky nanoś poprawki jak dotąd, bo nawet jeśli poprawisz coś co już poprawiłem, to na pewno wyłapiesz jeszcze sporo rzeczy, które mi umknęły Wink
Rozdział I - cd.

5. Drzewa po zachodniej stronie zaczęły strzępić tarczę słońca. Senior z giermkiem nieco wyprzedzili delegację. Reszta jeźdźców pozostała przy wozie, który powoli toczył się podgórskim traktem (zwolna toczącym się podgórskim szlakiem/ ścieżką// Reszta zrównała tempo z wlokącym się wozem). Thovri był szczupłym, piętnastoletnim chłopcem (piętnastolatkiem) z okrągłą twarzą i czarną czupryną. Dumny z przypasanego do biodra krótkiego miecza i służby u Sędziego.[1]
Wyłapałem też zjedzoną literę.


(Thovri, szczupły piętnastolatek z okrągłą twarzą i/ , czarną czupryną miał powód do dumy. Wszak to sam Rollin raczył go przyjąć na służbę. Uśmiechnął się spogladając raz po raz na przypasany u boku mieczyk.
Charakterystykę fizyczną Thovriego możnaby chyba umieścić w pierwszym podrozdziale? I podobnie raczej dla każdej in. osoby, od razu gdy ją wprowadzasz.)

- Patron Gimaldi chyba nie był zadowolony z tak szybkiego wyjazdu? – zagadnął wskazując na powóz, który zostawili za sobą.

- Nie był. – Odpowiedzi towarzyszył subtelny uśmiech. – W końcu nasza misja miała charakter handlowy, a on i ci dwaj kupcy, których ze sobą wleczemy nie zdążyli załatwić zbyt wielu interesów w Chalcedonie.
- Ale czy nie wzięliśmy ich, tak no – Thovri zastanowił się nad brakującym słowem – dla niepoznaki?
Sędzia roześmiał się.
- Masz rację. – Zawsze poprawiało mu humor, gdy chłopak błysnął jakąś bystrą myślą lub wnioskowaniem. – Tak, wzięliśmy patrona kompani handlowej by nasza misja wyglądała na handlową (na taką/ na takową - już wiemy na jaką ta misja miała wyglądać), choć w rzeczywistości była o wiele ważniejsza. Niestety… – Zawiesił głos. Nastała chwila milczenia, po czym odezwał się znowu (znów - tak zabrzmi zgrabniej w całym zdaniu):
- Thovri, jak myślisz? Czy śmierć Prokonsula była wypadkiem?
- Nie wiem, Panie – zaczął z wolna giermek wiedząc, że Sędzia często wystawia na próbę jego inteligencję zręcznymi pytaniami – ale nie słyszeliśmy żadnego okrzyku. Ta dziewczyna też mówiła, że po prostu upadł przed nią bez życia. Zupełnie jakby… – przerwał wahając się, ale widząc łagodny wzrok rozmówcy kontynuował – jakby był już (jakgdyby to już był) martwy w chwili upadku.

...błysnął jakąś bystrą myślą - brzmi jak niezamierzona rymowanka - i trochę niezgrabnie
(...gdy chłopak wykazał/ zaprezentował się/ pokazał bystrość umysłu/ wykazał się spostrzegawczością.)

Senior spochmurniał. Thovri zaniepokoił się. Czy powiedziałem coś nie tak? Nie znosił rozczarowywać go swoimi odpowiedziami. Ale dziś twarz Sędziego sposępniała z innego powodu  (Ale powód był zgoła inny).
- Tak chłopcze – powiedział ciężko wzdychając – tak właśnie mogło być.
Thovri z jednej strony odetchnął z ulgą ucieszony, że nie zawiódł, choć z drugiej poczuł ukłucie w sercu. Sędzia podzielał to, co dla niego było jak dotąd tylko domniemaniem, że ten serdeczny człowiek – Prokonsul – został zamordowany.
- Będziemy dziś przekraczać Tarkaty? – zagadnął nieśmiało po dłuższej chwili niezręcznego milczenia.
- O nie mój młody przyjacielu. Górskie przełęcze są tym bardziej zdradliwe nocą. Zatrzymamy się w gospodzie u podnóża Tartaków (u ich stóp), w której nocowaliśmy ostatnio.
(...)
- Co to za wieści (Co to oznacza)? – dopytywał Thovri.
- A to już tajemnica państwowa. – Dyplomata znacząco się uśmiechnął.
Jechali jeszcze kawałek, przysłuchując się śpiewowi (melodii/ pieśni) ptaków w tarkackich (podgórskich) lasach (w lasach na Podgórzu). Później przystanęli, by dogonił ich wóz i reszta jeźdźców (by dogonili ich pozostali/ by dogoniła ich reszta).
Może nawet wykreśliłbym informację gdzie konkretniej jest ten ptasi koncert? Bo miejsce akcji podałeś już u początku podrozdziału.
Tu i ówdzie jeszcze podzieliłbym bardziej zdania na dwa.
Smile
Dzięki za kolejną porcję sugestii. Wiele wprowadziłem do wersji, która opublikuję gdy skończymy cały rozdział.

Czekam na więcej Big Grin
ROZDZIAŁ I - cd.

6. Panujący w karczmie półmrok rozświetlały tylko zażące się w kominku drwa i kilka lamp oliwnych. Wnętrze wypełniał zapach piwa, pieczonego mięsa i spokojna muzyka grana przez wędrownego barda. Przy stołach zamówione posiłki (a cóż by innego jedli?) jadło kilkunastu podróżnych. Przy największym zasiadł (Wśród nich) Sędzia Rollin, patron Gimaldi, Thovri, kapitan straży Gubbaru i dwóch likaryjskich handlarzy – Savidis
i Gnadis (czy imiona dwóch ostatnich osób są tu konieczne?). Strażnicy posilali się na zewnątrz pilnując koni i wozu (dobytku). Patron dłubał widelcem w pieczonym udźcu (wiadomo już że był pieczony), co jakiś czas podnosząc do ust strzępy mięsa. Wyglądał jakby posiłek był dla niego męką (Jakgdyby posiłek stanowił dla niego mękę).
- Szkoda, że tak brutalnie przerwano naszą wizytę w Nuuk – odezwał się w końcu, po czym - po czym co zrobił, lub co się stało potem? Domyślam się o co chodzi. Inna rzecz iż opis tego też chyba jest zbędny.
Po tych słowach włożył do ust widelec z małym kawałkiem mięsa. Był człowiekiem o słusznej tuszy, acz dość wysokim. Jego kupieckie szaty (jego kupieckie szaty) błyszczały pomarańczem i fioletem - te zdania złączyłbym by bardziej zasugerować czyje były te szaty . Niska czapka z piórkiem przekrzywiła się i wyglądała, jakby zaraz miała się zsunąć (spaść) z łysiejącej głowy kupca.
Rollin pomyślał, że mógłby się nawet z nim zgodzić, gdyby chodziło mu o nagłą śmierć Prokonsula. Ale doskonale zdawał sobie sprawę, iż Gimaldi żałuje tylko niezrealizowanych interesów, więc pominą jego () uwagę milczeniem (Lecz Rollin zbył go/ ową uwagę milczeniem - Gimaldi żałował tylko swych interesów, nie Prokonsula).
W ost. zdaniu zjadłeś jedną literę. Kogo też zagadnął Gimaldi, skoro Rollin go zbył?
- Czy sądzisz lordzie D’aragon – Patron zwrócił się do ambasadora używając jego drugiego nazwiska rodowego – że uda się przywrócić bezpieczeństwo na szlakach handlowych przebiegających przez Kreonię
(w Kreonii)?
- To już nie zależy od nas. – Zagadniety (dobrze że użyłes synonimu, ale może uzyj ich więcej?) wziął kufel i pociągnął z niego długi łyk ciemnego chalcedońskiego piwa. – My możemy dbać o bezpieczeństwo traktów w tej części lasu Rhynn, który należy do Likarii.
- O tak – ożywił się Gimaldi – z pewnością (zapewne) skazanie przez ciebie na śmierć tych pięciu rabusiów schwytanych w zeszłym miesiącu przyczyni się do bezpieczeństwa, ale droga przez Rhynn jest dłuższa i tym samym kosztowniejsza. A to niestety przekłada się na cenę towarów, które kompania Drzewny Popiół oferuje odbiorcom w Likarii.
Pierwsze zdanie wypowiedźzi Gimaldiego podzieliłbym na dwa - oczywiście trzeba byłoby nieco zmienić słowa. A jak? Przykłady podałem między innymi w rozdziale z chustką.
Thovri na wspomnienie o karach śmierci wzdrygnął się. Jakkolwiek Sędzia był prywatnie człowiekiem dobrym i sympatycznym to na sali sądowej stawał się nieubłaganą, karzącą ręką sprawiedliwości (...stawał sie nieubłagany). Jeśli ktoś popełnił czyn zagrożony karą główną, wydawał wyroki śmierci (skazywał na śmierć) bez mrugnięcia okiem. Był całkowicie przekonany o słuszności prawa. Zresztą nic dziwnego, sam to prawo napisał (sam je   stworzył). Wszystkie funkcjonujące w Likarii od trzydziestu lat kodeksy wyszły spod jego ręki. Jako prawodawca, Rollin cieszył się wielkim autorytetem i charyzmą, co czyniło go jedną z najbardziej wpływowych osób w państwie - tu podzieliłbym zdanie.
Mimo to ten jeden (pewien) aspekt trochę Thovriego przerażał. Niekiedy wydawało mu się, że Rollin jest nazbyt surowy - wstawiłem adresata tych refleksji; bo inaczej chyba nie całkiem od razu wiadomo czy to on był zbyt surowy(??), czy jednak sędzia. Nigdy nie robiło na nim wrażenia błaganie o litość. Jeśli oskarżony logicznie nie udowodnił, że przemawiające na jego niekorzyść ( niekorzystne) dowody są mylne, płaczem nie dał rady wyprosić złagodzenia wyroku (uprosić łaski).
(...)
- Drogi Patronie – Sędzia wygodnie ułożył ręce na stole i przechylił się do przodu – to już żelazne prawo handlu i ekonomii, że w czasach niepokojów i wojen ceny rosną (wzrastają).
Gimaldi zamyślił się na chwilę nad pieczonym udźcem.
- Jak zwykle masz rację lordzie D’aragon (do niego się zwrócił Gimaldi??) – odrzekł, po czym chwycił kufel z piwem, przystawił do ust i opróżnił do dna.
Podobne podziały zdań (tudzież ich łączenie), oraz sugerowana przez to zmiana opisów kłaniają się tu w paru jeszcze miejscach.

... i spokojna muzyka grana przez wędrownego barda.Dlaczego ta muzyka była spokojna? Jaki to był instrument? Dźwięki były powolne? Sklaniały do zadumy? Były pogodne? Jak wpływały na nastrój biesiadników, ich rozmowę, myśli, refleksje, trawienie, usposobienie itp.? Niby to mało istotny szczegół, ale coś bym z tą muzyką i jej spokojem tutaj zrobił. Zasugeruj coś tu więc, albo usuń ten wątek. Smile
(17-09-2017, 10:27)Kotkovsky napisał(a): Rollin pomyślał, że mógłby się nawet z nim zgodzić, gdyby chodziło mu o nagłą śmierć Prokonsula. Ale doskonale zdawał sobie sprawę, iż Gimaldi żałuje tylko niezrealizowanych interesów, więc pominą jego () uwagę milczeniem (Lecz Rollin zbył go/ ową uwagę milczeniem - Gimaldi żałował tylko swych interesów, nie Prokonsula).
W ost. zdaniu zjadłeś jedną literę. Kogo też zagadnął Gimaldi, skoro Rollin go zbył?
Pierwsza wypowiedź kupca była rzucona bezosobowo w powietrze, zapewne z zamiarem wywołania jakiejś reakcji towarzyszy. Wobec jej braku, Patron zwraca się personalnie do Sędziego.
(17-09-2017, 10:27)Kotkovsky napisał(a): - Szkoda, że tak brutalnie przerwano naszą wizytę w Nuuk – odezwał się w końcu, po czym - po czym co zrobił, lub co się stało potem? Domyślam się o co chodzi. Inna rzecz iż opis tego też chyba jest zbędny.
Błąd po poprzednich poprawkach. Opis który maił być przy wypowiedzi powędrował do nowej linijki a zwrotu po przecinku nie skasowałem.

(17-09-2017, 10:27)Kotkovsky napisał(a): Mimo to ten jeden (pewien) aspekt trochę Thovriego przerażał. Niekiedy wydawało mu się, że Rollin jest nazbyt surowy - wstawiłem adresata tych refleksji; bo inaczej chyba nie całkiem od razu wiadomo czy to on był zbyt surowy(??), czy jednak sędzia.
W zasadzie wynika to z kontekstu. Cały czas są to rozmyślania giermka o jego panu.

(17-09-2017, 10:27)Kotkovsky napisał(a): ... i spokojna muzyka grana przez wędrownego barda.Dlaczego ta muzyka była spokojna? Jaki to był instrument? Dźwięki były powolne? Sklaniały do zadumy? Były pogodne? Jak wpływały na nastrój biesiadników, ich rozmowę, myśli, refleksje, trawienie, usposobienie itp.? Niby to mało istotny szczegół, ale coś bym z tą muzyką i jej spokojem tutaj zrobił. Zasugeruj coś tu więc, albo usuń ten wątek. Smile
Tak, tutaj to nieistotny szczegół. Muzyka odegra większa rolę dwie sceny później - w podrozdziale  z pieśnią barda.

Dzięki za propozycję, wiele wprowadziłem do poprawianej wersji.

Serdecznie Pozdrawiam Smile
7. Thovri stał pośrodku obozu. Obok, z dogasającego ogniska unosiła się cienka strużka dymu. Zajrzał do namiotu Sędziego – stał pusty. Pobiegł do drugiego namiotu – także nie było w nim żywej duszy (Zajrzał do namiotu Sędziego - nie było w nim żywej duszy. Tak jak i w drugim namiocie!). Gdzie oni się wszyscy podziali?
Zamiast "podziali" to chyba "podzieli"?
Zdał sobie sprawę, że jest strasznie cicho. Nie śpiewał żaden ptak. (Co za cisza! Głucha, martwa - nie śpiewał tu zaden ptak.) Drzewa tkwiły nieruchomo w promieniach zachodzącego słońca. Nagle usłyszał dobiegający zza pleców kobiecy szept:
- Thovri, Thovri, chodź tutaj, potrzebuję cię.
Gdy się odwrócił dostrzegł powóz nieopodal obozu.
Powóz nieopodal obozu? Z grabniej chyba zabrzmi "powóz nieopodal obozowiska?"
Wykrzykniki mogłyby chyba odzwierciedlać niepokój Thovriego?

Podchodząc zauważył na drewnianej budzie głębokie zadrapania, jakby zostawione przez ostre pazury niedźwiedzia. (Podchodząc spostrzegł na budzie karety zadrapania - tak głębokie, jakby zostawiły je ostre pazury niedźwiedzia - tak samo "spostrzegł" zamiast "zauważył", bo to na moje przeczucie lepiej chyba odzwierciedla niemile zaskoczenie?).
Z początku pomyślałem o budzie jako czymś w rodzaju baraku, drewutni - może lepiej wprost podać o jaką budę chodzi?

Poczuł zapach rozkładającego się mięsa. Ciszę przerwało bzyczenie (... rozkładającego się mięsa - posłyszał bzyk). Tuż koło jego głowy przeleciała samotna mucha. Chłopak śledził jej lot. Usiadła na krawędzi okienka karety, kawałek przespacerowała się, po czym wleciała do wnętrza. Bzyczenie wzmogło się jakby w środku był cały rój. Podszedł i (..."tak samo" przecinek zamiast "i"?) otworzył drzwiczki. (a tu myślnik?) Od tego widoku zakręciło mu się w głowie (- zemdliło go). W środku leżało ciało, a zapach zgnilizny wzmógł się niemiłosiernie (Swąd gnijącego ciała wzmógł się...). Skóra trupa sczerniała, a (tak samo tu?) w pustych oczodołach kłębiły się muchy. Pomarańczowo-wrzosowe szaty, jak i niska czapka, która sturlała się wprost pod jego nogi wskazywała, że martwy mężczyzna to patron Gimaldi. (Pomarańczowo-wrzosowe szaty? Toż to Gimaldi! - chłopak stwierdził ze zgrozą. Niska czapka sturlała się wprost pod jego nogi. ) Thovriemu zrobiło się słabo, poczuł jak treść żołądka podchodzi mu do przełyku (pod przełyk). Chciał uciekać (uciec), ale (myślnik zamiast "ale"!?) siła strachu paraliżowała jego nogi (spętała go). Chciał krzyczeć, ale (podobnie i tu?) czuł jak gardło wypełnia mu kwas żołądkowy - właściwie ten sam opis masz wers wyżej więc zrób coś z tym "kwasem" i "chęcią krzyku" - zostawiłbym je. Podobnie jest z opisem "rozkładu". Nagle obraz zawirował i (myślnik zamiast "i"?) ogarnęła go ciemność. Uczucie w żołądku (Dolegliwość) trochę osłabło. Próbował dojrzeć cokolwiek przez nieprzenikniony mrok. Jakiś szary kształt pojawił się nad jego głową (ponad nim). Po chwili przybrał (Przybierał) coraz wyraźniejszy obraz tarczy księżyca. Gdy oczy przyzwyczaiły się do słabego światła (poświaty) Seleny (i tu myślnik) dostrzegł, że leży na sienniku, w jednym z noclegowych pokoi. Wokoło spało pochrapując kilku (czasem bywasz chyba zbyt szczegółowy w opisach - in. razem szczegółowość ta bywa chyba u Ciebie uzasadniona) strażników. Położył rękę na piersi. Czuł jak kołatające serce powoli się uspokaja. Na Pana Światła to był tylko sen, tylko sen – pomyślał przewracając się na drugi bok.

Zastanawiałem się nad wykreśleniem pierwszego zdania podrozdziału; ale skoro to ma być opis snu, a sny bywają dziwne to może raczej niech ono zostanie.
Podobnie było w wypadku opisu drzew w promieniach słońca. W jednym miejscu "zjadłeś" przecinek.
(08-10-2017, 16:17)Kotkovsky napisał(a): Zamiast "podziali" to chyba "podzieli"?
Podzieli się to co się może podzielić Big Grin
Zaś w odniesieniu do osób, które np. "nie mają się gdzie podziać" to raczej "podziali".

(08-10-2017, 16:17)Kotkovsky napisał(a): Gdy się odwrócił dostrzegł powóz nieopodal obozu.
Powóz nieopodal obozu? Z grabniej chyba zabrzmi "powóz nieopodal obozowiska?"
Słusznie.

(08-10-2017, 16:17)Kotkovsky napisał(a): Wykrzykniki mogłyby chyba odzwierciedlać niepokój Thovriego?
Bardzo oszczędnie używam wykrzykników. W zasadzie do wyrażania myśli bohaterów, które "we łbie im się nie mieszczą" albo w dialogach. Wykrzyknik kojarzy mi się z innymi emocjami niż zaniepokojenie. Bardziej: złość, irytacja, oburzenie, zniecierpliwienie.

(08-10-2017, 16:17)Kotkovsky napisał(a): Podchodząc zauważył na drewnianej budzie głębokie zadrapania, jakby zostawione przez ostre pazury niedźwiedzia. (Podchodząc spostrzegł na budzie karety zadrapania - tak głębokie, jakby zostawiły je ostre pazury niedźwiedzia - tak samo "spostrzegł" zamiast "zauważył", bo to na moje przeczucie lepiej chyba odzwierciedla niemile zaskoczenie?).
Z początku pomyślałem o budzie jako czymś w rodzaju baraku, drewutni - może lepiej wprost podać o jaką budę chodzi?
Zdanie z niedźwiedziem zacne. Co do doprecyzowania to słowo "karety" przy budzie znikneło podczas którejś z kolei poprawki w ramach oszczędności Smile kontekstu wynika o jaka budę chodzi. "Spostrzegł" - też ok.
(08-10-2017, 16:17)Kotkovsky napisał(a): Poczuł zapach rozkładającego się mięsa. Ciszę przerwało bzyczenie (... rozkładającego się mięsa - posłyszał bzyk). Tuż koło jego głowy przeleciała samotna mucha. Chłopak śledził jej lot. Usiadła na krawędzi okienka karety, kawałek przespacerowała się, po czym wleciała do wnętrza. Bzyczenie wzmogło się jakby w środku był cały rój. Podszedł i (..."tak samo" przecinek zamiast "i"?) otworzył drzwiczki. (a tu myślnik?)
Dobry pomysł.
Wiele innych też.


(08-10-2017, 16:17)Kotkovsky napisał(a):   Wokoło spało pochrapując kilku (czasem bywasz chyba zbyt szczegółowy w opisach - in. razem szczegółowość ta bywa chyba u Ciebie uzasadniona) strażników.
Zdarza się Smile

Dzięki i Pozdrawiam
8. Szlak wiodący tarkacką przełęczą do Międzyrzecza był szeroki i łagodny. Wznosił się powoli wśród porośniętych rzadkim lasem wzgórz (wśród rzadkiego lasu).
Czytelnik i tak zaraz, bo ledwo parę wersów niżej dowie się czym jest Międzyrzecze. Podobnie gdy chodzi oto gdzie konkretnie rósł rzadki las.

Po obu stronach jak kolumny bramy wznosiły się pokryte kosodrzewiną niezbyt wysokie szczyty Tarkatów Południowych.
Jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić porównania szczytów do kolumien - nie dopatrzyłem się w tekście uzasadnienia tej przenośni. To raczej skalisty charakter gór z b. stromymi, wręcz pionowymi szczytami prędzej mógłby uzasadnić to porównanie. Pojęcie "niezbyt wysokie szczyty" jest, jak się okazuje względne. Dla niektórych to nawet 2000m. n.p.m. Tam gdzie jedne pasmo gór jest wyższe niż inne pasmo piętro kosówki może sięgać wyżej. Może po prostu usuń to określenie?

Samotny jeździec pokonałby przełęcz (ten szlak/ tę drogę) w kilka godzin. Jednak wóz pod górę toczył się (wtaczał się/ wjeżdżał) wyjątkowo wolno, zaś z góry też nie można było forsować zmęczonych koni. Po drugiej stronie witały podróżnych liściaste ostępy Międzyrzecza. To z tej niewielkiej krainy sprowadzano najbardziej pożądane w budownictwie i wykańczaniu szlacheckich oraz monarszych rezydencji gatunki drzew – jesiony, graby, brzozy, klony i czarne dęby, a także miękkie drewno lipowe – idealne dla rzeźbiarzy. Różnorodność gatunków była niespotykana, a dla amiriańskich duchownych, którzy uważali tę połać ziemi za siedlisko czarownic i wszelkich niegodziwych, i plugawych stworów – nienaturalna.[2]

Znów zdania tu i ówdzie proszą się o podział - przynajmniej w ostaniej wśród wydzielonych tutaj przeze mnie powyższych grupek.

I może dopracuj jeszcze opisy w twej powieści, jak ten dotyczący drzewostanu krainy? Naprawdę lepiej by zabrzmiało, gdyby uwagę o poglądzie amirianitów co do niego włożyć w czyjeś usta. Właśnie dlatego że ich wątek jeszcze przewinie się przez fabułę. Rollin byłby tu dobry, jeśli oni niebawem spróbują go przekabacić. A Thovri rzuciłby doń stosowną, "głupią" uwagę w formie pytania.
(22-10-2017, 18:42)Kotkovsky napisał(a): 8. Szlak wiodący tarkacką przełęczą do Międzyrzecza był szeroki i łagodny. Wznosił się powoli wśród porośniętych rzadkim lasem wzgórz (wśród rzadkiego lasu).
Czytelnik i tak zaraz, bo ledwo parę wersów niżej dowie się czym jest Międzyrzecze. Podobnie gdy chodzi oto gdzie konkretnie rósł rzadki las.
Słusznie
(22-10-2017, 18:42)Kotkovsky napisał(a): Po obu stronach jak kolumny bramy wznosiły się pokryte kosodrzewiną niezbyt wysokie szczyty Tarkatów Południowych.
Jakoś nie potrafiłem sobie wyobrazić porównania szczytów do kolumien - nie dopatrzyłem się w tekście uzasadnienia tej przenośni. To raczej skalisty charakter gór z b. stromymi, wręcz pionowymi szczytami prędzej mógłby uzasadnić to porównanie. Pojęcie "niezbyt wysokie szczyty" jest, jak się okazuje względne. Dla niektórych to nawet 2000m. n.p.m. Tam gdzie jedne pasmo gór jest wyższe niż inne pasmo piętro kosówki może sięgać wyżej. Może po prostu usuń to określenie?
Może opis jest za mało szczegółowy. Zaraz przy szlaku wnoszą się nagie skały (nie koniecznie pionowe ale strome) poprzerastane karłowatymi drzewami. Zaś szczyty nie są zbyt wysokie w porównaniu z północnym łańcuchem Tarkatów.


(22-10-2017, 18:42)Kotkovsky napisał(a):
I może dopracuj jeszcze opisy w twej powieści, jak ten dotyczący drzewostanu krainy? Naprawdę lepiej by zabrzmiało, gdyby uwagę o poglądzie amirianitów co do niego włożyć w czyjeś usta. Właśnie dlatego że ich wątek jeszcze przewinie się przez fabułę. Rollin byłby tu dobry, jeśli oni niebawem spróbują go przekabacić. A Thovri rzuciłby doń stosowną, "głupią" uwagę w formie pytania.

To taka luźna uwaga, ciekawostka. Muszę zachowywać równowagę. Z początku pisania miałem "nadmiar" pomysłów. Często nie są one rozwijane, a tylko zaznaczone w tekście. Gdybym chciał każdy rozwijać ze szczegółami książka zwiększyłaby objętość dwukrotnie Wink Czasami dodawałem jakiś szczegół z zamiarem rozbudowania go w dalszych rozdziałach, ale ze względu na objętość często zaniechałem rozwinięcia.

Dzięki i Pozdrawiam
Cytat:Może opis jest za mało szczegółowy. Zaraz przy szlaku wnoszą się nagie skały (nie koniecznie pionowe ale strome) poprzerastane karłowatymi drzewami. Zaś szczyty nie są zbyt wysokie w porównaniu z północnym łańcuchem Tarkatów.
Może więc warto i wystarczy napisać to jednym zdaniem? Mniej więcej tak, jak napisałeś to w drugim z powyższych zdań?



Cytat:To taka luźna uwaga, ciekawostka. Muszę zachowywać równowagę. Z początku pisania miałem "nadmiar" pomysłów. Często nie są one rozwijane, a tylko zaznaczone w tekście. Gdybym chciał każdy rozwijać ze szczegółami książka zwiększyłaby objętość dwukrotnie [Obrazek: wink.gif] Czasami dodawałem jakiś szczegół z zamiarem rozbudowania go w dalszych rozdziałach, ale ze względu na objętość często zaniechałem rozwinięcia.
Cóż, cała sztuka polega chyba na tym by dopisywać jak najmniej dodatkowych słów? I popatrzeć, co możnaby w zamian usunąć jako zbędny "wypełniacz", o czym już zresztą wspominałem. nie sądzę by o w/w propozycji twój utwór spęczniał. Wink


9. Pod wieczór delegacja dotarła do małej osady (sioła), pierwszej po przeprawie przez góry, leżącej na skrzyżowaniu trasy chalcedońskiej z podtarkackim szlakiem wschód-zachód (wiodącym ze wschodu na...).
Skrót mysśowy jakiego użyłeś na końcu zdania pasowałby prędzej do in. typu literatury.

 Zatrzymali się w karczmie Pod Ślepą Małpą. Na metalowej kracie zawieszonej nad paleniskiem skwierczały ociekające tłuszczem kawały niedźwiedziego mięsa. Gwar rozmów raz po raz przerywał głośny śmiech podpitych drwali. Likaryjczycy siedzieli przy stole po skończonej wieczerzy, racząc się piwem. Thovri wpatrywał się ukradkiem w patrona Gimaldiego, jakby ciągle się upewniał (jakby nie wierzył), że jego śmierć była tylko snem
(Wszak jego śmierć była jedynie snem?). Nie uszło to uwagi kupca. Czuł jak rośnie w nim irytacja z powodu zachowania giermka (z tego powodu). Odstawiając kufel po raz kolejny posłał mu znienacka długie, złowieszcze (gniewne) spojrzenie. Zakłopotany chłopak szybko odwrócił wzrok - z samego opisu wiadomo chyba że stropił się?. Obiecał sobie, że więcej tego wieczoru nie popatrzy na kupca (na niego/... że dziś więcej już tego nie zrobi). Jego uwagę zwróciły dwie postacie (Spostrzegł mężczyzn) szepczące nieopodal. Jedną był karczmarz, a drugą, sądząc po stroju i sześciostrunowej lutni trzymanej w ręce – wędrowny bard.
Słowo "postacie" pasowałoby raczej do sytuacji gdyby nie bardzo byłoby wiadomo czy one sa ludźmi, czy nie. Albo do opisu przedstawienia teatralnego.

- Czy mogę zaśpiewać dla gości?
- Tak, tylko coś stosownego – odrzekł karczmarz.
Łatwo chyba o domysł kto pytał a kto zezwolił?
Thovri pomyślał, że wieść o śmierci Prokonsula i żałobie w Chalcedonie już tu dotarła.
Bard uderzył kilka razy w struny. Większość głośnych rozmów ucichła (Gwar przycichł). Jego zręczna ręka wydobywała z instrumentu (a niby iskąd indziej?) spokojną, melancholijną melodię – Pieśń Martwego Kochanka. Zaraz też do muzyki dołączył (ozwał się) czysty, mocny głos:
Leżę u twych stóp
Już całkiem bez lęku (...)

(Ległem u twoich stóp - popłynął czysty i mocny głos -

całkiem już teraz bez lęku
Słyszę twój głos, lecz
Nie mogę wydać dźwięku
Mówisz, potrzebuję/ pragnę cię
 potem rzucasz w przepaść
Lecz zaczekaj!
Mówisz, przepraszam
Nie tego się spodziewałem
Mówisz, że   przepraszasz?
Choć   stoisz nad mym kurchanem
To już za późno na przeprosiny
Aż nazbyt
Myślałem, że mamy szansę
Byłaś mi jak powietrze
Jak krew potrzebna jest sercu
Tak ja bardzo Cię   kochałem
Lecz obawiam się…
Że to już za późno na przeprosiny
Za późno…)

Teksty piosenek pisałbym kursywą.
Próbowałem się tu pobawić - dopasować bardziej odpowiednie słowa i rym. Jakoś tutaj nie przekonuja porównania pragnienia wzajemności do potrzeb powietrza i krwi ze str. żywego organizmu. Może poproś o konsultacje ze str. któregoś ze współużytkowników - poetów? O ile zdążyłem pobieżnie się zorientować A[i]lchemik ma ciekawe wiersze oraz ciekawą teorię i koncepcję ich tworzenia. Tworząc wyśpiewuje je sobie jak pisał.
[/i]
Zaiste była to smutna pieśń.
Smutek tej pieśni winien raczej być zasugerowany poprzez bardziej przekonujący dobór jej słów - winien może być ukryty między słowami. Może i opis gry, śpiewu barda winieneś zasugerować podobnie? Na przykład że dźwięki były urywane? W tonacji moll? Lekkie? Trzeba byłoby nad tym pomysleć. Pobaw się tym.

 Thovri zastanawiał się, czy odtrącony kochanek popełnił samobójstwo, czy ukochana w inny sposób przyczyniła się do jego śmierci.
Tu podzieliłbym zdanie. A tym, co robił Thovri zakończyłbym drugie z nowoutworzonych z podziału.

Spojrzał na swego pana słuchającego w skupieniu. Wyglądał jakby kontemplował każdy dźwięk (Rollin wyglądał jakby zasłuchany kontemplował wręcz...). Chłopakowi zdawało się, że przez chwilę widział w jego oku łzę (...że w jego oku błysnęła/ zakręciła się łza).
Rollin (Sędzia) otworzył szerzej powieki (tu podzieliłbym zdanie) ukazując dwoje przenikliwych, szafirowych oczu (a ma ich więcej?) mieniących się jak dno południowego morza, oprawionych czarnymi łukami brwi
(i czarne brwi).
Nie wiem po co taka poetyczność porównania jak powyżej? Może ma ona sens, ale jaki?

Wysokie czoło odbijające (odbijało) światło pochodni, (tu też wstawiłbym podział) wraz z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi sprawiało, że gładka, pozbawiona zarostu broda (...iż gładka broda bez zarostu), tonęła w mroku. Siedział schowany za wysokim kołnierzem czarnej koszuli. Z ramion opadał mu równie ciemny płaszcz z kapturem, spięty na piersi złotą zapinką. Gdy pieśń dobiegła końca rzucił pod nogi barda (bardowi/ lutniście) srebrnego denara.
Czym dokładniej jest denar możesz wyjaśnić w przypisie.

Ten niskim ukłonem wyraził docenianie dla takiej hojności.
Wyraził docenianie? Może całe zdanie zabrzmi lepiej tak:
Ten skłonił się nisko doceniając takową hojność (..., najwyraźniej rad z takiej hojności).

Marcus wstał, udając się na spoczynek.[3] Był nie tylko dyplomatą i urzędnikiem, ale też zręcznie władającym mieczem rycerzem, choć (tu podzieliłbym zdanie) jego zgrabne dłonie i długie, szczupłe palce, wskazywałyby bardziej na artystyczną lub pisarską profesję ich właściciela.
Skoro piszesz "jego" to może nie pisz w tym samym zdaniu "ich właściciela" odnośnie tej samej osoby?

Nic też nie świadczyło o tym, że ma ponad sześćdziesiąt lat. Dzięki elfickiej krwi, nie wyglądał nawet na trzydzieści.[4] Thovri wiedział jednak, że przygodami jakie były jego udziałem w młodości, jeszcze zanim zaczął pisać prawo, można by obdzielić kilku podróżników.
(...iż przygodami, jakie były jego udziałem za młodu obdzielić by mógł kilku podróżnych. Jeszcze z lat/ z okresu, nim spisał prawo.)

Pozdrawiam. Smile
(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a):
Cytat:Może opis jest za mało szczegółowy. Zaraz przy szlaku wnoszą się nagie skały (nie koniecznie pionowe ale strome) poprzerastane karłowatymi drzewami. Zaś szczyty nie są zbyt wysokie w porównaniu z północnym łańcuchem Tarkatów.
Może więc warto i wystarczy napisać to jednym zdaniem? Mniej więcej tak, jak napisałeś to w drugim z powyższych zdań?
Dobry pomysł. Tak zrobię.

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): 9. Pod wieczór delegacja dotarła do małej osady (sioła), pierwszej po przeprawie przez góry, leżącej na skrzyżowaniu trasy chalcedońskiej z podtarkackim szlakiem wschód-zachód (wiodącym ze wschodu na...).
Skrót mysśowy jakiego użyłeś na końcu zdania pasowałby prędzej do in. typu literatury.
Być może, ale ten jest wyjątkowo trafny i krótki Wink

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): Nie uszło to uwagi kupca. Czuł jak rośnie w nim irytacja z powodu zachowania giermka (z tego powodu).
Dobry skrót. Choć po przemyśleniu doszedłem do wniosku, że jeszcze zgrabniej może brzmieć: Czuł jak rośnie w nim irytacja zachowaniem giermka.

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): Bard uderzył kilka razy w struny. Większość głośnych rozmów ucichła (Gwar przycichł). Jego zręczna ręka wydobywała z instrumentu (a niby iskąd indziej?)
Rozbawiła mnie ta uwaga Big Grin  ;słuszna oczywiście Wink

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): (Ległem u twoich stóp - popłynął czysty i mocny głos -

całkiem już teraz bez lęku
Słyszę twój głos, lecz
Nie mogę wydać dźwięku
Mówisz, potrzebuję/ pragnę cię
 potem rzucasz w przepaść
Lecz zaczekaj!
Mówisz, przepraszam
Nie tego się spodziewałem
Mówisz, że   przepraszasz?
Choć   stoisz nad mym kurchanem
To już za późno na przeprosiny
Aż nazbyt
Myślałem, że mamy szansę
Byłaś mi jak powietrze
Jak krew potrzebna jest sercu
Tak ja bardzo Cię   kochałem
Lecz obawiam się…
Że to już za późno na przeprosiny
Za późno…)

Teksty piosenek pisałbym kursywą.
Próbowałem się tu pobawić - dopasować bardziej odpowiednie słowa i rym. Jakoś tutaj nie przekonuja porównania pragnienia wzajemności do potrzeb powietrza i krwi ze str. żywego organizmu. Może poproś o konsultacje ze str. któregoś ze współużytkowników - poetów? O ile zdążyłem pobieżnie się zorientować A[i]lchemik ma ciekawe wiersze oraz ciekawą teorię i koncepcję ich tworzenia. Tworząc wyśpiewuje je sobie jak pisał.[/i]
Alchemika dawno już nie widziałem, ale wiesz, że też to śpiewałem? No może usiłowałem Wink
Przerabiając to pewnie z trzeci raz usiłowałem to zrobić tak by pasowało do realnie istniejącego utworu, którym była ta pieśń inspirowana (One Republic - Apologize)

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): Zaiste była to smutna pieśń.
Smutek tej pieśni winien raczej być zasugerowany poprzez bardziej przekonujący dobór jej słów - winien może być ukryty między słowami. Może i opis gry, śpiewu barda winieneś zasugerować podobnie? Na przykład że dźwięki były urywane? W tonacji moll? Lekkie? Trzeba byłoby nad tym pomysleć. Pobaw się tym.
Tu żądasz niemożliwego. W warsztacie okołomuzycznym nie mam żadnego zasobu słownictwa ani pojęcia o tej tematyce.

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): Spojrzał na swego pana słuchającego w skupieniu. Wyglądał jakby kontemplował każdy dźwięk (Rollin wyglądał jakby zasłuchany kontemplował wręcz...). Chłopakowi zdawało się, że przez chwilę widział w jego oku łzę (...że w jego oku błysnęła/ zakręciła się łza).
Rollin (Sędzia) otworzył szerzej powieki (tu podzieliłbym zdanie) ukazując dwoje przenikliwych, szafirowych oczu (a ma ich więcej?) mieniących się jak dno południowego morza, oprawionych czarnymi łukami brwi
(i czarne brwi).
Nie wiem po co taka poetyczność porównania jak powyżej? Może ma ona sens, ale jaki?
Poetyckie "smaczki" w prozie ożywiają tekst i nadają mu ten rys genialności. Jak czytałem Williamsa "Smoczy Tron" to najbardziej w pamięci utkwiły mi  właśnie te nieliczne poetyckie wstawki, które jak pojedyncze kwiaty wyrastały wśród falujących łanów prozy Big Grin
Poza tym opisy prozatorskie mają tendencje do przynudzania. Opis napisany w konwencji poetyckiej łatwiej przełknąć, a nawet może czytelnika zachwycić i namalować w jego wyobraźni bardziej wyraziste obrazy.

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): Ten niskim ukłonem wyraził docenianie dla takiej hojności.
Wyraził docenianie? Może całe zdanie zabrzmi lepiej tak:
Ten skłonił się nisko doceniając takową hojność (..., najwyraźniej rad z takiej hojności).
Dobre, bardzo zgrabna przeróbka.

(28-10-2017, 19:00)Kotkovsky napisał(a): Marcus wstał, udając się na spoczynek.[3] Był nie tylko dyplomatą i urzędnikiem, ale też zręcznie władającym mieczem rycerzem, choć (tu podzieliłbym zdanie) jego zgrabne dłonie i długie, szczupłe palce, wskazywałyby bardziej na artystyczną lub pisarską profesję ich właściciela.
Skoro piszesz "jego" to może nie pisz w tym samym zdaniu "ich właściciela" odnośnie tej samej osoby?
Słusznie.

Dzięki i pozdrawiam Smile
Cytat:Dobry skrót. Choć po przemyśleniu doszedłem do wniosku, że jeszcze zgrabniej może brzmieć: Czuł jak rośnie w nim irytacja zachowaniem giermka
A może: Czuł irytację zachowaniem chłopaka (Irytowało go zachowanie młokosa/ Drażniły go ciągłe spojrzenia smarkacza/ Młodzik zaczynał go drażnić)?

Cytat:Tu żądasz niemożliwego. W warsztacie okołomuzycznym nie mam żadnego zasobu słownictwa ani pojęcia o tej tematyce.
Niemożliwego? Hmmm... może raczej czegoś trudnego do wyrażenia gdy chodzi o przełożenie muzyki, wrażeń jakie ona budzi na pióro? Nieraz zastanawiałem się nad tym.
Spróbujmy:
Spod strun popłynęły krótkie, urwane tony. Dźwięk spowił (zasnuł) serca słuchaczy. Oczy zaszły mgłą. Wszelki uśmiech zgasł. Wszyscy byli wsłuchani w opowieść o losie kochanków.
Jakkolwiek to nie zabrzmi to może warto pójść mniej więcej w ten "deseń"?

Chodzi też Tobie o to że nie znasz odp. literatury?


Cytat:Poetyckie "smaczki" w prozie ożywiają tekst...
Zastanawiające.
Pozdrawiam. Smile
(05-11-2017, 19:44)Kotkovsky napisał(a):
Cytat:Tu żądasz niemożliwego. W warsztacie okołomuzycznym nie mam żadnego zasobu słownictwa ani pojęcia o tej tematyce.
Niemożliwego? Hmmm... może raczej czegoś trudnego do wyrażenia gdy chodzi o przełożenie muzyki, wrażeń jakie ona budzi na pióro? Nieraz zastanawiałem się nad tym.
Spróbujmy:
Spod strun popłynęły krótkie, urwane tony. Dźwięk spowił (zasnuł) serca słuchaczy. Oczy zaszły mgłą. Wszelki uśmiech zgasł. Wszyscy byli wsłuchani w opowieść o losie kochanków.
Jakkolwiek to nie zabrzmi to może warto pójść mniej więcej w ten "deseń"?

Chodzi też Tobie o to że nie znasz odp. literatury?

Nie mam słownictwa ani fachowej wiedzy. Nie potrafię sobie nawet tego wyobrazić jak opisywać dźwięki. Także raczej nie będę tego rozgrzebywał, bo totalnie tego nie czuję, więc nie będzie to też wiarygodne dla czytelników.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości