Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Szept Gromu - Rozdziały 1-15
#76
A oto obiecany 15 rozdział - krótki ale treściwy Smile

ROZDZIAŁ XV – NA SCHODACH SENATU

Nową wersję powieści znajdziecie pod tym linkiem:
"Szept Gromu" 

Edit 04.12.2016 - skróty i poprawki
#77
ŁZY NEMERII - cd.

6. Chłopcy, nie wiedząc co myśleć o tym, czego przed chwilą byli świadkami nie zwrócili nawet specjalnej uwagi na okazałość gospody "Dźwięk Gromu", dokąd przywiodła ich Sonia. Dopiero wrażenie, jakie wywarło na nichwnętrze, przyćmiło to wydarzenie. Główna sala, całkiem wyłożona drewnem w ciepłym odcieniu, była niemal tak wielka jak sala bankietowa na zamku królewskim. Ściany przyozdobione były barwnymi gobelinami przedstawiającymi sceny uczt i zabaw. Na licznych bukowych półeczkach wystających ze ścian stały wydrążone kryształy w różnych kolorach. W ich wnętrzu paliły się świece sprawiając, że cała sala skąpana była w ciepłym, migotliwym świetle o różnych barwach. W powietrzu unosił się przyjemny zapach kadzidła, co w połączeniu z panującym półmrokiem i cichą, spokojna muzyką tworzyło klimat pogodnej świątyni jakiegoś leśnego bóstwa. Zmrok jeszcze nie zapadł, więc gości nie było zbyt wielu. Młodzi studenci zaszyli się w jednym z zakątków karczmy.
I znów: nie wiem do końca co myśleć o opisach. Niekiedy wydają się konieczne, a przynajmniej dodają formie utworu uroku, estetyki. Niekiedy zdają się zbędne. Zaznaczam że wstawionych, lub podkreślonych do usunięcia przecinków używam bardziej chyba na wyczucie niż z dedukcji. Niektóre konkretne nazwy zaś, przynajmniej karczmy itp. dobrze jest brać w cudzysłów. Prawiłem Ci już nieraz o zbędnych słowach; np. w powyższym fragm. są zbędne rzeczowniki. Inne (imiona, tytuły, zwroty, elementy gramatyczne), tak samo jak kiedyś niepotrzebnie się powtarzają. Można je czymś zastąpić. Innym razem poprawić. Eh, pewnie ten problem będzie się powtarzał w nast. rozdziałach.Wink
Spróbuj może ukonkretnić dlaczego odcień boazerii, światła świec był ciepły. Może spróbuj wytworzyć nastrój ciepła, przytulności w karczmie poprzez dialogi, odp. dźwięki muzyki miast pisać o tym? Może więc przerób jakoś opis wnętrza, przemieszaj z dialogami? Nie bój się więc też dostać marchwią za "złe" słowa piosenki. Równie dobrze mógłbyś dostać za złą prozę.Wink W końcu od czego jest forum? Może podaj też konkretne nazwy kryształów?


- Kim jest ten Sędzia Rollin? – Arkus jak zwykle nie orientował się zbytnio w sprawach politycznych.
Brak jednego słowa doda chyba nuty nieokreślonego bliżej niepokoju, dreszczyku do treści. Podobnie jak "...dokąd przywiodła ich Sonia", którą chłopcy dopiero wstępnie poznają i nie wiadomo co z niej "wylezie".Wink
- To jeden z najważniejszych urzędników królestwa. I jeden z najważniejszych doradców króla. On stworzył całe prawo obowiązujące w Likarii. – Christian pragnący zostać urzędnikiem wiedział sporo o instytucjach państwa.
- I królewski doradca zabija ludzi na targach? – Arkus nie umiał połączyć tych rzeczy.
- To było wykonanie wyroku, nie zabójstwo – powiedział szybko Christian – choć, dokonane niestandardowo – dokończył już wolniej. Uświadomił sobie, że w nim samym sytuacja ta budzi niechęć.
Można usunąć spójnik i jeden, względnie dwa zaimki wskazujące. Podobnie w in. fragmentach. To zależy przynajmniej od tego jak zabrzmi zdanie - czy lepiej z danym słowem, czy tez bez niego. Nie tylko z uwagi na jego długość.
- On się tak wcześniej nie zachowywał – Sonia włączyła się do rozmowy ściszonym głosem (zamieniłem kolejność członów zdania). – Ojciec mówił, że ostatnio jest jakiś dziwny (jakby zdziwaczał), że zadaje się z amirianitami, sama słyszałam... (...)
- Nic nie wiecie? No tak, nie jesteście z Beresteczka (...) Gdy wracał napadła ich jakaś szajka. Wszyscy zginęli, tylko on przeżył, choć został ranny. I teraz podpiera się laską.(...)
Uogólnienie Sonii skłoniło Christiana do obrony zalet własnego intelektu:
- Wiem, w przeciwieństwie do Arkusa. – Słysząc te słowa Arkusowi zrzedła coś mina. (może szczypty humoru do powagi rozmowy i wzajemnej relacji?Wink) – Król rządzi Likarią, ale sporą część prawa ustanawia Senat.
- Hmm... tak, lecz jest on już stary i niezbyt żwawy. Faktyczną władzę sprawuje Palatyn i ten kto kontroluje większość w senacie. A kontroluje ją Rollin, przynajmniej na razie.(...)
- Wybacz Soniu, ale kim jest twój ojciec? – Arkus zauważył, że Sonia nie raz już o nim wspominała.
Sam wpierw byłem skłonny usunąć także nadmiar zwrotu "mój ojciec mówił", ale teraz mam wątpliwości.Confused (...)
Poza tym zwykle, za projektami Sędziego głosują neutralne rody nie należące do jego ścisłego stronnictwa.(...)
- Skończmy już tę rozmowę. – temat polityki zaczął już męczyć Arkusa (i znów zmiana szyku). – Chyba jesteśmy tu w innym celu? (...)
Trupa muzyków, na znak karczmarza rozpoczęła grać teraz szybkie, porywające w tany (skoczne) melodie. Poszli zatańczyć, lecz (tu znów dałbym wtręt niepokoju miast "choć"Wink) Christian jeszcze przez chwilę nie mógł odsunąć myśli krążących wokół Senatu i Sędziego Rollina. (...)
Przyszli też pomocnicy karczmarza niosąc coś w koszach. Poczym zaczęli rozrzucać to pełną garścią ponad wesołą (nad roztańczoną) gromadą. Płatki róż, chabrów, maków, astrów i pelargonii wirując wśród strojów, równie barwnych jak światło kryształów upodobniły karczmę do wnętrza kamienia łotrzyków.* (...barwnych jak kryształ zmieniły wnętrze w kamień łotrzyków.) Gdy tańce wyssały(???) z nich siły (odebrały im sił), wrócili by poratować się zimnymi trunkami. (...)
Może w ost. zdaniu usunąć nawet podkreślone słowa, mimo własnej sugestii tychże? Co sądzisz?

- Przeklęte pany! Myślą że mogą sobie na wszystko pozwalać! – Oburzony handlarz uderzył kuflem o stół...
- Ciszej – przywołał go do porządku rozmówca…
Może ciut bardziej stosownie zabrzmi "przywołał go do opamiętania"?
Mężczyźni ściszyli głosy więc nie można już było usłyszeć o czym rozmawiają, ich słowa utonęły wśród gwaru. (...)
-...Jutro zaczyna się Wielki Turniej i muszę się przygotować – mówiąc to Sonia nieco posmutniała. (...)
(...)Arkus przypomniał sobie o barwniku. Do czego jest jej potrzebny?! - znów zaczął rozmyślać (ciekawość wciąż nie dawała spokoju). I znów dodać nieco "intrygi", niedopowiedzenia?? Christiana zastanowiło pewne podobieństwo między obojgiem. Teraz dopiero je dostrzegł. Jego przyjaciel chce zostać rycerzem, choć ojciec niemalże zdecydował o jego przyszłości, by służył na dworze.(...) Chyba bardziej chciałaby być mieszczanką i bawić się jak mieszczanie, zawsze gdy ma na to ochotę.

7. - Witaj siostro! - Znajomy głos odwrócił uwagę księżniczki Lorelei od ramy tkackiej...
Może lepiej zrównać w jednym wersie okrzyk ze zdaniem?

- Zdążysz z tym na turniej? – Książę wskazał na drewnianą ramę na której powstawało płótno przedstawiające rycerza zabijającego czerwonego smoka.
Może bym nawet usunął i "płótno".
- Oh, gobelin ma być gotowy na ostatni dzień. – Księżniczka pogładziła dzieło jakby głaskała ukochane dziecko. – Mam jeszcze kilka dni.

- Jeśli wygrasz pojedynek na kopie – księżniczka odwróciła się by spojrzeć w rozjaśnioną uśmiechem twarz brata – ale jeśli nawet nie, to mogę zrobić dla ciebie taki sam. – Lorelei roześmiała się, a jej dźwięczny śmiech wypełnił pracownię.
A tu może "Lorelei", skoro już wiadomo kto wypowiada zdanie??? Sam nie wiem

- Wiesz dlaczego jesteś moją ulubiona siostrą?
- Bo jestem twoją jedyną?
Może w relacji rodzeństwa "twoją jedyną" jest nie na miejscu??; Dobrze opisałeś ją w tym fragmencie poprzez słowa, gesty, wielokropki wyrażające emocje. Męską dumę brata, uraz do ojca. Dlatego byłbym też za dodaniem i mnożeniem wykrzykników i znaków zapytania by scenę te jeszcze bardziej podszlifować. By wyrazić różne stopnie napięcia emocji. Zwłaszcza u brata.

- Będzie na to jeszcze czas. Zresztą… siedzenie u boku ojca męczy mnie, nie wiem czy przybędę.(...)
- Naprawdę? – Roland ujął ją za rękę i spojrzał prosto w oczy(...)
- Czy wiem? Och Lorelei, z dnia na dzień jestem tego coraz mniej pewien.(...)
- Musimy być dla niego wyrozumiali. Wiem jak jest ci ciężko. I ja się smucę gdy widzę jak się frasujesz (twe przygnębienie).(...)
Roland chciał coś jeszcze powiedzieć, ale słowa ugrzęzły mu w gardle. Skupił całe siły na tym (Z całych sił powstrzymywał się) by nie uronić łzy.
#78
Bardzo dużo ciekawych propozycji zmian. Większość zaimplementowałem do tekstu.

(26-11-2016, 20:55)Kotkovsky napisał(a): Nie bój się więc też dostać marchwią za "złe" słowa piosenki. Równie dobrze mógłbyś dostać za złą prozę.Wink
Big Grin

(26-11-2016, 20:55)Kotkovsky napisał(a): - Wiesz dlaczego jesteś moją ulubiona siostrą?
- Bo jestem twoją jedyną?
Może w relacji rodzeństwa "twoją jedyną" jest nie na miejscu??;
Dlatego jest "twoją jedyną siostrą" co jest w pełni naturalne.

(26-11-2016, 20:55)Kotkovsky napisał(a): Dlatego byłbym też za dodaniem i mnożeniem wykrzykników i znaków zapytania by scenę te jeszcze bardziej podszlifować. By wyrazić różne stopnie napięcia emocji. Zwłaszcza u brata.

Już przerabialiśmy wielokrotne wykrzykniki, ale z forumowych konsultacji wyszło, że lepiej trzymać się klasycznej formy Wink

(26-11-2016, 20:55)Kotkovsky napisał(a): Dobrze opisałeś ją w tym fragmencie poprzez słowa, gesty, wielokropki wyrażające emocje. Męską dumę brata, uraz do ojca.
Dzięki i pozdrawiam Smile
#79
Cytat:Już przerabialiśmy wielokrotne wykrzykniki, ale z forumowych konsultacji wyszło, że lepiej trzymać się klasycznej formy Wink
Może to nie sprawa klasyki, lub jej braku, lecz raczej tego że mało kto decyduje się na takie rozwiązanie. Ale jak wolisz.

ROZDZIAŁ VIII – RÓŻOWA CHUSTKA I KRYSZTAŁOWA GROTA cd.

... Do oddalającej się Lorelei podeszły damy dworu (dwórki), zaczęły coś szeptać pomiędzy sobą, zachichotały (chichocząc)...
W powyższej scenie rozmowy Lorelei z Christianem dobrze ukazałeś nieśmiałość chłopaka a może i dziewczyny.
W tym rozdziale, jak w poprzednich są te same rzeczy, które bym zmienił jako błędy, lub rzeczy nie całkiem trafione, albo zbyteczne. W dwóch, może w większej ilości wypadków popracowałbym nad budową zdań. Nad kolejnością form gramatycznych: rzeczowników, czasowników itp. Zaznaczam że tu moje spostrzeżenia mogą być nie całkiem słuszne.

Niewielu już na początku pokazu dostrzegło nadciągającą z północy stalowoszarą ścianę chmur, wyraźnie odcinającą się na tle szafirowego nieba. Zapowiedź burzy zawisła groźnie,[u]w bezruchu[/u] nad miastem. Wiatr zmienił się w idący z południa przyjemny, delikatny i ciepły wietrzyk. Ów zdawał się zwolna odsuwać niebezpieczeństwo.
Nie wiedziałem z początku, co zn. że "Niewielu na początku dostrzegło ścianę chmur", ale szybko domyśliłem się o co chodzi. niemniej wyjaśniaj to od razu, by takich konsternacji czytelniczych nie było.

Rozwiał on obawy Sonii iż załamanie pogody przerwie (zepsuje) festyn). Teatr marionetek wystawiał komedię dla dzieci. I choć Esseńczycy (chłopcy) i (,jak również) Sonia za dzieci już się raczej nie uważali, to śmiali się jak reszta młodej publiczności (widowni). Nieopodal mimowie przechadzali się (kroczyli) na szczudłach obok żonglujących nożami.

Dobrze że zamiast "że" dla odmiany wstawiłeś "iż". Niby nic a jednak.Wink Nazwy mieszkańców konkretnych miejscowości, tak jak przedstawicieli danych narodów pisze się chyba z dużej litery?? Zresztą tu sł. to jakoś mi nie pasuje - brzmi trochę tak jakby chłopcy byli Soni obcy a i ewentualnie czytelnik stykałby się z nimi pierwszy raz. Publiczność kojarzy mi się z widzami współczesnymi a przechadzanie się ze spacerem po parku
Może teraz też podziel tekst wstawiając nw. akapit? Bo w tym konkretnym zdarzeniu następuje właśnie jakiś przełom. Choćby mały w postaci urwania pogody.
Sztuka skończyła się, a publiczność nagrodziła artystów gromkimi brawami (...rozległy się gromkie brawa). Zbliżał się wieczór, gdy nagle zerwał się zimny wiatr z północy (gdy nagle zerwał się wiatr niosąc z północy zimno; chłód; ziąb). Był porywisty, szybko przybliżał skłębiony (kłębiący się) obłok (kłąb obłoku).
Ostatnie zdanie wstawiłem nieco bliżej. Wśród sugerowanych zmian zaproponowałem też ewentualnie neologizm.

Sonia skrzyżowała ręce na piersi, jej sukienka niezbyt dobrze chroniła od chłodu.
Wiadomo że nie na torsie.Wink Zresztą, gdyby zostawić ten człon zdania to ono całe w swym wyrażeniu pasowałoby może bardziej do in. scen, np. gdybyś opisywał scenę z jakiegoś obrazu religijnego. Nawet gdyby dotyczyła ona mężczyzny.

Wielu straganiarzy patrząc w niebo przeczuwało co się zbliża (co też nadchodzi; przeczuwając to) i zaczęło szybko (w pośpiechu; pospiesznie; prędko) składać stoiska (czym prędzej składało stoiska).
Pośpiech straganiarzy jest tu chyba oczywisty, ale tym razem, choćby dla lepszej formy zdania może raczej nie usuwaj słów dotyczących ich refleksu? Nie jestem pewien.

Zaczęło padać (Deszcz spadł; lunął z nieba; Ulewa spadła na nich wprost z nieba). To oznaczało koniec festynu. Większość uczestników pośpiesznie skierowała się (pośpieszyła) do domu (opuściła pokaz). Co zapobiegliwsi byli już w drodze, jeśli wyruszyli (poszli) gdy tylko zmienił się wiatr.
Nie wiem czy"lunął" to aby nie słowo potoczne? Skierowała się może kojarzyć się w pewnych okolicznościach z pośpiechem, ale w wyraźnym odniesieniu iż chodzi o powrót do domu jakoś mi to nie pasuje. Podobnie "wyruszyć". Mam tu też podobną niepewność jak w wypadku straganiarzy, nawet gdy tu zaczyna się powtarzanie wyrażeń o pośpiechu.

Część zaś schroniła się w dużym namiocie, ostatniej enklawie zabawy (szukając ostatnim miejscu rozrywki). w którym można było napić się piwa i zagrać w gry hazardowe (Tam na chętnych, w blasku lampy oliwnej oczekiwały już piwo i hazard).
Tu skreśliłbym "szukając", przeciwnie niż odnośnie pospiechu innych.

Ściana stalowoszarych (Zasłona) chmur przysłoniła całe niebo nad Beresteczkiem (zasnuła niebo nad miastem; ponad domami). Arkus, Christian i Sonia schronili się pod trybunami (Trójka przyjaciół; młodzieży; bohaterów schroniła się pod trybuną) by przeczekać deszcz. Jednak deszcz przybierał na sile (ulewa wezbrała; wzbierała w siłę) odbierając nadzieję (Nie było nadziei) na rozpogodzenie.
Barwę chmur dałbym na początek gdy idą chmury. Tak chyba byłoby lepiej gdy decydujesz się na opis większej ilości barw niż jedna. Bo wyraźne zestawienie obu barw w sł. pisanym, tak jak na obrazie dałoby pewnie wyobrażenie kontrastu. Ostatni człon w ost. zdaniu stworzyłem ze zdania będącego uprzednio dwa wersy wcześniej. Sam nie wiem czy "rozpogodzenie" w odniesieniu do pory dnia jest tu odp., nawet gdy takie zjawisko bywa i wieczorem - może prędzej "przejaśnienie"?

Uznali, iż dalsze czekanie nie ma sensu (Dalsze oczekiwanie traciło sens). Gdy uzgodnili, że odprowadzą Sonię do rodowej rezydencji, pod trybunami zjawiła się służąca, szczelnie opatulona płaszczem. W dłoniach trzymała drugi (...trzymając drugi).
A miała trzymać go w zębach?Wink

- Och Pani, tutaj jesteś. Wszędzie ciebie szukałam (cię szukam).
- Hassa, mogę powiedzieć, że spadasz mi z nieba. – Sonia uśmiechnęła się do służącej (wobec służki).
- Ojciec obawia się o twoje zdrowie znając twą skłonność do przeziębień. Załóż to proszę (Zechciej zatem, proszę to przywdziać - taki zwrot zda się bardziej stosowny, bo bardziej wyraża uprzejmość służącej dla jej pani). – Służąca nałożyła płaszcz na jej ramiona. Sonia skwapliwe schroniła się w nim przed chłodem (czym prędzej; z miłą chęcią wtuliła się weń).
Zaraz jednak spojrzała na chłopców z troską.
- My sobie poradzimy – rzekł Arkus jakby w odpowiedzi na (Arkus wyczuł; spostrzegł) jej zatroskanie ([b]na tenże gest, zainteresowanie ich losem[/b] - forma tej propozycji nie jest chyba najlepsza, ale może poszukaj czegoś w tym stylu? Bo zatroskanie brzmi jak wlk. troska a oni a wraz z nimi i czytelnik dopiero poznają charakter Soni.).
- Do zobaczenia jutro, na turnieju – rzucił Christian.
Obaj schowali głowy między (w) ramiona i pobiegli w strugach deszczu wyludnioną ulicą miasta. Sonia naciągnęła kaptur ruszając ze służącą pod rękę do domu.
Przestawienie jednej z wypowiedzi - utworzenie z niej osobnego zdania jakoś brzmi lepiej. Siłą rzeczy dialog wydłużyłem o jeden wers. Na razie.Smile
#80
(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Niewielu już na początku pokazu dostrzegło nadciągającą z północy stalowoszarą ścianę chmur, wyraźnie odcinającą się na tle szafirowego nieba. Zapowiedź burzy zawisła groźnie,[u]w bezruchu[/u] nad miastem. Wiatr zmienił się w idący z południa przyjemny, delikatny i ciepły wietrzyk. Ów zdawał się zwolna odsuwać niebezpieczeństwo.
Nie wiedziałem z początku, co zn. że "Niewielu na początku dostrzegło ścianę chmur", ale szybko domyśliłem się o co chodzi. niemniej wyjaśniaj to od razu, by takich konsternacji czytelniczych nie było.
W zasadzie to chodziło o początek zjawiska atmosferycznego, a nie pokazu Tongue
Ale poskracałem to trochę. I wymieniłem w jednym zdaniu "chmury" na "burzowy rydwan Peruna" Wink

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Rozwiał on obawy Sonii iż załamanie pogody przerwie (zepsuje) festyn). Teatr marionetek wystawiał komedię dla dzieci. I choć Esseńczycy (chłopcy) i (,jak również) Sonia za dzieci już się raczej nie uważali, to śmiali się jak reszta młodej publiczności (widowni). Nieopodal mimowie przechadzali się (kroczyli) na szczudłach obok żonglujących nożami.

Dobrze że zamiast "że" dla odmiany wstawiłeś "iż". Niby nic a jednak.Wink Nazwy mieszkańców konkretnych miejscowości, tak jak przedstawicieli danych narodów pisze się chyba z dużej litery?? Zresztą tu sł. to jakoś mi nie pasuje - brzmi trochę tak jakby chłopcy byli Soni obcy a i ewentualnie czytelnik stykałby się z nimi pierwszy raz. Publiczność kojarzy mi się z widzami współczesnymi a przechadzanie się ze spacerem po parku
Zdanie podzieliłem na dwa, "widownia" przeszła, ale "kroczyli" nie bardzo - kojarzy mi się z maszynami kroczącymi i sf Wink
Mieszkańców miast w przeciwieństwie do nacji i krain geograficznych zapisuje się małą literą:
http://fil.ug.edu.pl/strona/15249/jaka_l..._i_polonia

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Może teraz też podziel tekst wstawiając nw. akapit? Bo w tym konkretnym zdarzeniu następuje właśnie jakiś przełom. Choćby mały w postaci urwania pogody.
Akapit to może za dużo, ale nowa linijka się jak najbardziej należy. Masz rację.

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Sztuka skończyła się, a publiczność nagrodziła artystów gromkimi brawami (...rozległy się gromkie brawa). Zbliżał się wieczór, gdy nagle zerwał się zimny wiatr z północy (gdy nagle zerwał się wiatr niosąc z północy zimno; chłód; ziąb). Był porywisty, szybko przybliżał skłębiony (kłębiący się) obłok (kłąb obłoku).
Ostatnie zdanie wstawiłem nieco bliżej. Wśród sugerowanych zmian zaproponowałem też ewentualnie neologizm.
Pomysł z kumulacją opisu słuszny. Spakowałem go do jednego zdania Smile

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Sonia skrzyżowała ręce na piersi, jej sukienka niezbyt dobrze chroniła od chłodu.
Wiadomo że nie na torsie.Wink Zresztą, gdyby zostawić ten człon zdania to ono całe w swym wyrażeniu pasowałoby może bardziej do in. scen, np. gdybyś opisywał scenę z jakiegoś obrazu religijnego. Nawet gdyby dotyczyła ona mężczyzny.
Ręce można jeszcze skrzyżować za plecami czy nad głową Wink Człowiek jak mu zimno odruchowo łapie się za ramiona, zwłaszcza gdy jest kobietą i ma na sobie sukienkę te ramiona odsłaniające Wink

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Wielu straganiarzy patrząc w niebo przeczuwało co się zbliża (co też nadchodzi; przeczuwając to) i zaczęło szybko (w pośpiechu; pospiesznie; prędko) składać stoiska (czym prędzej składało stoiska).
Pośpiech straganiarzy jest tu chyba oczywisty, ale tym razem, choćby dla lepszej formy zdania może raczej nie usuwaj słów dotyczących ich refleksu? Nie jestem pewien.
"pospiesznie" byłoby dobre, ale użyłem go dwa zdania dalej, więc chyba musi zostać tak jak jest.
I chyba zdanie o tym, że początek ulewy oznaczał koniec festynu można całkiem usunąć, bo jasno wynika to z opisu sytuacji.

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Część zaś schroniła się w dużym namiocie, ostatniej enklawie zabawy (szukając ostatnim miejscu rozrywki). w którym można było napić się piwa i zagrać w gry hazardowe (Tam na chętnych, w blasku lampy oliwnej oczekiwały już piwo i hazard).
Tu skreśliłbym "szukając", przeciwnie niż odnośnie pospiechu innych.
Długie zdanie wyszło z tej kumulacji, ale chyba nie brzmi źle: "Część schroniła się w rozświetlonym lampami oliwnymi dużym namiocie, ostatniej enklawie zabawy, gdzie można było napić się piwa i zagrać w gry hazardowe."

(04-12-2016, 20:09)Kotkovsky napisał(a): Uznali, iż dalsze czekanie nie ma sensu (Dalsze oczekiwanie traciło sens). Gdy uzgodnili, że odprowadzą Sonię do rodowej rezydencji, pod trybunami zjawiła się służąca, szczelnie opatulona płaszczem. W dłoniach trzymała drugi (...trzymając drugi).
A miała trzymać go w zębach?Wink
Tak, zazwyczaj to zbędne dopowiedzenie, jednak tu ze względu na konstrukcję zdań, ostatnie bez tego dopowiedzenia byłoby ułomne.
Nad ostatnim dialogiem jeszcze się zastanowię.

Dzięki i Pozdrawiam Smile
#81
ROZDZIAŁ VIII – RÓŻOWA CHUSTKA I KRYSZTAŁOWA GROTA cd.

Cytat:... ale "kroczyli" nie bardzo - kojarzy mi się z maszynami kroczącymi i sf
No niekoniecznie można mieć tu skojarzenie ze znaną trylogią, ale rozumiem. Może więc warto poszukać słowa bliskoznacznego, lub tożsamego w znaczeniu, ale lepszego w formie?
Na przykład: mimowie stąpali na szczudłach?
#82
Oto i dalsza garść sugestii poprawek. Wink Inne propozycje mogą być tylko zamiennikami tego, co napisałeś

3. Deszcz przestał padać (umilkł) nad ranem, ale niebo nadal było zasnute warstwą ciężkich chmur. Plac turniejowy pokrywały liczne kałuże. Na pierwszy dzień zaplanowano zawody w celności rzutów – oszczepem, toporkiem, nożem i podkową. Była to rozgrzewka przed bardziej prestiżowymi dyscyplinami. W tych konkurencjach mogli brać udział miejscowi mieszczanie, więc było to jakby przedłużenie festynu. Prawdziwe zmagania miały się zacząć nazajutrz zawodami łuczniczymi (nazajutrz, strzelaniem z łuku). Christian upodobał sobie rzucanie nożami (rzut nożem?), Arkusowi zaś szło nader dobrze, w dosyć trudnej sztuce rzucania podkowami (podkową). Obu ich zadziwiła Sonia (Sonia zadziwiła obydwu młodzieńców). Tym razem bowiem ubrana w mieszczański strój (odziana jak mieszczka) chciała rzucać toporkiem. Choć opiekun konkurencji był zdziwiony, że do rywalizacji staje kobieta to nie odmówił jej udziału (Opiekun konkurencji zdziwił się tym że do rywalizacji staje kobieta, lecz nie odmówił temu). W rezultacie Sonia zajęła więc trzecie miejsce.
- Nieźle jak na dziewczynę – przyznał Arkus.
Sonia zmarszczyła brwi [u]w geście oburzenia[/u].
- Myślicie, że tylko mężczyźni potrafią posługiwać się bronią? - Sonia zmarszczyła brwi oburzona.
- Rzemiosło rycerskie to męskie zajęcie. – Pomimo całej sympatii dla Sonii (dla niej), Arkus nie zamierzał się z nią zgadzać (nie zgodził się z nią).
- A nie słyszeliście o Patrici du Hart, kobiecie-rycerzu?
Słowo "kobieta-rycerz" może być, a można je też usunąć. Łatwo o domysł.
Zdziwione miny chłopców wystarczyły za odpowiedź.
Wyrażenie "wystarczyły za odpowiedź" jakoś mi nie pasuje, nawet jeśli narracja miała być żartobliwa. Może poszukaj innego? Podobnie poniżej nie musisz pisać, przynajmniej za często że Conorius był królem. Może raczej to zasugeruj?

- Patricia była jednym z największych wojowników w czasach młodości króla Conoriusa. Była (I) jednym z jego najlepszych dowódców. – Z każdym słowem oburzenie znikało z twarzy Sonii zastępowane czymś na kształt zachwytu nad opisywaną postacią (jakby zachwytem nad tą; jej postacią). – Powierzał jej dowodzenie nad sporymi oddziałami w wielu bitwach (Nieraz powierzył jej dowództwo nad sporym oddziałem). Podczas bitwy na półwyspie Sewar dzięki manewrom jej konnicy, został ocalony sam król, a bitwa został wygrana (ocaliła króla; jego samego wygrała starcie) - dodała (zakończyła) dobitnie (nie kryjąc dumy; z dumą).
- Co się z nią stało dalej? – spytał Christian.
- Kilka lat później zginęła, jak na rycerza przystało - odparła z dumą Sonia (duma wybrzmiała w słowach Sonii - ów fragm. można użyć zamiennie z tym dwa wersy wyżej) - w bitwie na wzgórzach Griega.
- Nie słyszałem nigdy o tej kobiecie. – Arkus sceptycznie pokręcił głową.
- Nic dziwnego, w szkołach o tym nie uczą – obruszyła się Sonia (w głosie Sonii posłyszał triumf) – a pieśni opiewając jej urodę (...) rzadko są śpiewane przez bardów.
- A ty jak się o niej dowiedziałaś (Skąd o niej wiesz)? Pierwsza forma wg. mnie brzmi jakoś potocznie - nieodp. do sytuacji. Można pytać np: skąd dowiedziałeś się o tym forum? A może przesadzam?Wink
- Podczas jednej z uczt na zamku, wspominając dawne lata, opowiadał o niej sam król Conorius i na jego polecenie królewski bard zaśpiewał balladę o kobiecie-rycerzu.
(Sam Conorius, przywołując dawne lata wspomniał także i ją, na jednej z uczt na zamku. Na jego prośbę; Z jego to woli królewski bard zaśpiewał o niej balladę.) Tu pewne sł., nawet "uczta" zdają się zbędne.
- Chciałabyś zostać rycerzem? – zapytał Arkus. Nie w smak był mu widok walczącej kobiety.
- Nie - roześmiała się Sonia - ale chcę umieć bronić się w razie niebezpieczeństwa, a nie zdawać się tylko na mężczyzn, których akurat może nie być w pobliżu (gdy ich zabraknie).
Niby drobna korekta. Wątek śmiechu Sonii pierwotnie był przed jej wypowiedzią. Ale po wstawieniu go w nią ona sama jakoś lepiej zabrzmiała. I mamy jeden zbędny wers mniej.

- Rozsądnie – podsumował (osądził; ocenił) Christian.
- Chyba, że wypadnie potykać się ze smokiem (stanąć oko w oko ze smokiem; napotkać smoka) – dodał ze znaczącym uśmieszkiem Arkus.
- A widziałeś kiedyś smoka (A widziałeś kiedyś którego)? - Sonia miała wrażenie, że się z niej nabija.
- Nie, a ty widziałaś?
Christianowi zaś zdawało się naraz, że obserwuje (widzi) małe, przedrzeźniające się dzieci.
- Nie – Słowa Sonii brzmiały jak dziecinna przechwałka - ale widziałam grotę w której mieszkał smok (którą zasiedlał; którą sobie był obrał za leże. Albo:...był sobie?)
(- Nie – przechwalała się Sonia - ale
... Skoro wg. Christiana Sonia przechwala się to może owo spostrzeżenie mogłoby niejako udzielić się narratorowi?)
- Grota smoka?! – Wzbudziło to szczere zainteresowanie Arkusa - Gdzie?!
(Grota?!...Smok?! - zaintrygował się Arkus - gdzie...? Taka forma w całości bardziej chyba oddaje stan Arkusa? Taka wiadomość wzbudziłaby chyba raczej ekscytację niż tylko zainteresowanie? Zwłaszcza gdyby jej atmosferę, w dodatku z dreszczykiem lęku wpleść w całość tego dialogu? Nie wiem tylko czy tuż przed znakiem zapytania można wstawić wielokropek.)

- Mogę was zaprowadzić. To miejsce nie jest daleko (jest niedaleko), ale będziemy potrzebowali koni. Tylko, że ja nie mogę wziąć żadnego ze stajni ojca.
- Nie martw się – odparł Christian. – Mamy ich trzy.

Pozdrawiam.Smile
#83
(11-12-2016, 17:07)Kotkovsky napisał(a): Słowo "kobieta-rycerz" może być, a można je też usunąć. Łatwo o domysł.
Podobnie poniżej nie musisz pisać, przynajmniej za często że Conorius był królem. Może raczej to zasugeruj?
"Kobieta-rycerz" rzeczywiście można usunąć. To, ze była rycerzem wynika z dalszej opowieści Sonii.
Co do "króla Conoriusa" to występuje w wypowiedziach postaci, wyrażających się z szacunkiem o swym władcy, więc tutaj ciężko coś ugrać.

(11-12-2016, 17:07)Kotkovsky napisał(a): - A ty jak się o niej dowiedziałaś (Skąd o niej wiesz)? Pierwsza forma wg. mnie brzmi jakoś potocznie - nieodp. do sytuacji. Można pytać np: skąd dowiedziałeś się o tym forum? A może przesadzam?Wink
Dobry pomysł, popieram Wink

(11-12-2016, 17:07)Kotkovsky napisał(a): - Nie - roześmiała się Sonia - ale chcę umieć bronić się w razie niebezpieczeństwa, a nie zdawać się tylko na mężczyzn, których akurat może nie być w pobliżu (gdy ich zabraknie).
Niby drobna korekta. Wątek śmiechu Sonii pierwotnie był przed jej wypowiedzią. Ale po wstawieniu go w nią ona sama jakoś lepiej zabrzmiała. I mamy jeden zbędny wers mniej.
Tez dobry pomysł. Został zaimplementowany.

(11-12-2016, 17:07)Kotkovsky napisał(a): (- Nie – przechwalała się Sonia - ale[/b]... Skoro wg. Christiana Sonia przechwala się to może owo spostrzeżenie mogłoby niejako udzielić się narratorowi?)
Tylko narrator wie, że ona się nie przechwala Tongue

Sporo ciekawych propozycji. Wiele wprowadziłem do tekstu.
Dzięki i pozdrawiam Smile
#84
ROZDZIAŁ VIII – RÓŻOWA CHUSTKA I KRYSZTAŁOWA GROTA - cd.
Znów mamy tu, do końca tego rozdz. problem zdało by się zbędnych opisów. I tego, co czytelnik sam mógłby sobie dopowiedzieć. Nie wiem, czy ów problem bedzie się przewijał przez caly utwór.Big Grin

4. Czarna klacz od razu spodobała się Sonii (przypadła Sonii do gustu). Dziś jej rodzice byli poza Beresteczkiem więc mogła powrócić późno.
Tu zrobiłbym nw. akapit. I zasugerował że chodzi z pewnością o trójkę bohaterów a nie o rodziców Sonii.
Wyjechali (Trójka naszych bohaterów) z miasta południową bramą i skręcili na wschód. Niebo zaczęło się rozpogadzać. Od czasu do czasu w niewielkich przerwach między chmurami błyskało słońce (Spomiędzy chmury błysnęło słońce dając nadzieje na rychłe rozpogodzenie; Spomiędzy chmury błysnęło słońce jakgdyby sam Pan Światła osobiście błogosławił im; życzył im pomyślności).
Nad brzegiem Libarinny wsiedli na prom. Była to jedyna możliwość przeprawienia się na drugą stronę rzeki (by się przeprawić). Brody znajdowały się daleko na południe (Była to jedyna nadzieja na przeprawę, jako że bród znajdował się hen na południu).

Poniższy opis dałbym gdzie indziej. Lub zmieniłbym nieco fabułę uwzględniając go, np. włożyłbym go w usta bohaterów. Albo usunąłbym go.Ciut niefortunne porównanie do ręki jak dla mnie.
Prom był szeroką, płaskodenną łodzią, której wyporność i stabilność wspomagały liczne skórzane pęcherze przyczepione do burt. Mogło się na nim pomieścić kilka koni, około trzydziestu ludzi albo dwa wozy kupieckie. Uiściwszy opłatę wprowadzili konie na pokład. Prom poruszał się wzdłuż lin rozpiętych pomiędzy brzegami. Na drewnianych siedliskach przymocowanych do burt siedzieli flisacy, którzy wspomagali bieg promu(??) (rejs??) długimi żerdziami. Płynąc powoli spokojnymi wodami Libarinny pasażerowie mogli podziwiać drewniany most powstający na północ od trasy promu, podobny do tego na Isannie. Fragment konstrukcji wystawał z brzegu jak wielka brązowa ręka próbująca uchwycić kawałek nieba (...niczym brunatna dłoń próbując pochwycić niebo.). Na rusztowaniach uwijali się cieśle i robotnicy.(...)
– Ciekawe jak mocują most (to) na dnie?(...)
Wiatr rozwiewał złociste włosy Sonii. Kilka kosmyków śmigało po jej czole i różowych policzkach. Delikatne, dziewczęce rysy sprawiały, że nie wyglądała na piętnastolatkę choć wzrostem przewyższała przyjaciółki i była (będąc) (...przewyższała [b]swe rówieśnice. Była także[/b]) niewiele niższa od chłopców. Spojrzała na nich. Arkus wskazywał na powstający most i wymieniał uwagi z Christianem (Arkus wskazując Christianowi most wymieniał uwagi). Sonia z zaskoczeniem dopiero teraz dostrzegła, że młody Galilei ma podobnie zielone oczy jak ona (- podobnie jak ona). Christian zaś, którego barwa włosów była podobna do jej ma (posiadał) oczy niebieskie (Christian zaś miał niebieskie - za to jego włosy były niemal takie same jak jej własne; Oczy Christiana zaś były niebieskie, lecz jego włosy przypominały jej własne). Pomimo tych różnic przyjaciele nagle wydali się jej bardzo podobni. Podobny (Ten) uśmiech, gesty. Tak chyba jest, gdy ktoś długo przebywa w towarzystwie drugiej osoby. Zwróciła (Odwróciła) wzrok znów na rzekę zastanawiając się czy i ona jest podobna do którejś ze szlacheckich (spośród jej) towarzyszek. Ale czy którąś (którąkolwiek wśród) z nich nazwałaby przyjaciółką?(...)
Chłód zielonkawych wód Libarinny mieszał się z ciepłem jesiennego słońca, które wzniosło się już całkiem wysoko i coraz częściej wyglądało zza chmur. Pasażerowie, w większości mieszczanie i kupcy, cicho rozmawiali (rozmawiali cicho) lub w milczeniu oczekiwali końca przeprawy (Inni milczeli wyczekując przystani).
(Jesienne słońce wzniosło się już całkiem wysoko i coraz częściej wyglądało zza chmur. Chłód zielonkawych wód zmieszał się z jego ciepłem. Pasażerowie, w większości mieszczanie i kupcy, cicho rozmawiali albo milczeli oczekując końca przeprawy.)
Po zejściu z promu jechali jeszcze około godziny. Krajobraz zmienił się nieco. Lekko falujące wzgórza pokryte były zagonami. Wszędzie na polach pracowali wieśniacy zbierający plony. Skręcając na południe wyjechali poza strefę pól uprawnych. Tu ciągnęły się niemal bezdrzewne, zielone wzgórza nie naznaczone obecnością człowieka (Kiedy skręcili na południe powitały ich niemal bezdrzewne, zielone wzgórza). Tylko w dolinkach pomiędzy nimi w zwartych skupiskach rosły dzikie krzewy. Po lewej stronie, w oddali majaczyła ciemna granica lasów, które wiele mil dalej przechodziły w nieprzebyty las Rhynn (lasów = las, masło maślaneWink). Na horyzoncie przed nimi widać było szarawy zarys Złotej Góry.
(W oddali zamajaczyła ciemna granica lasu, oraz szarawy grzbiet Złotej Góry. Wiele mil dalej puszcza przechodziła w nieprzebyty Las Rhynn) Zatrzymali się nieopodal małej rzeki (rzeczki), nad którą rósł wąski pas drzew (wijącą się między drzewami; wierzbami; rokicinami ???).

Wydaje mi się że opisy jak ten z przeprawy i powyższy raczej nie powinny służyć tylko sprawozdaniu a wnosić coś więcej do fabuły. Przykładowo: gdy mowa o włosach Sonii to napisz że jeden z chłopców przyglądał się im a ona mu powiedziała coś na to. A wgłębi serca podobało jej się to, peszyło ja to, lub irytowało. Zwłaszcza jeśli wspominałeś o "amorach" - mógłbyś choćby między in. w ten sposób ładnie opisać proces ich narodzin i klarowania się - jeszcze niejako poza świadomością bohaterów, o czym wiedziec mogliby tylko narrator i czytelnik. Wink
Druga sprawa że może są one trochę za szczegółowe, a co bardziej pewne trochę zbyt rozwlekłe. Pewne wątki możnaby, jak wspomniałem usunąć. Nie tylko te, które się powtarzają. Lub wyrazić je zwięźlej. Pewne urozmaicić, lub uścislić w formie i nazewnictwie danych zjawisk i rzeczy by nadać uroku fabule, np. opisując przyrodę. Chyba. Z tego, co słyszałem cenieni autorzy rozmaicie podejmują konkretne opisy.
Kłaniają się też pewne stare sugestie i to, co może być błędem. Znajdź też wstawione przecinki.Wink


- Tu zostawimy konie, dalej pójdziemy pieszo – poinformowała (zdecydowała; postanowiła; zaproponowała; wyszła z inicjatywą; podjęła inicjatywę) Sonia.
Słowo "poinformowała" pasuje raczej do in. gat. utworu, np. powieści współczesnej, lub SF. I wskazuje na brak emocji, uczuć właściwych przyjaciołom, nawet w zwykłej komunikacji.
- Skąd znasz to miejsce? – spytał Arkus przywiązując konia do drzewa (wielkiej olchy?).
- Całe te ziemie, przez które jechaliśmy, należą do mojej rodziny. Wychowałam się tu. – Sonia wskazała rzeczkę wijącą się między drzewami (wskazała dolinkę). – W zimie razem z braćmi wymykaliśmy się by drewnianymi drągami rozbijać lód na rzece (aby rozbijać tafle lodu).
- Nie bezpieczniej było (Czy aby nie było bezpieczniej) bawić się lalkami? – Arkus nie mógł się powstrzymać od małej złośliwości (złośliwostki?) na wieść o tym, że Sonia zajmowała się chłopięcymi zabawami.
- Zabawa lalkami nie jesttak pasjonująca (zajmującą; Nie jest to tak zajmujące) – odrzekła niezrażona Sonia (ucięła Sonia, bynajmniej tym niezrażona;... niezrażona owym przytykiem). – Pamiętam, jak kiedyś staliśmy na środku zamarzniętej rzeki, o tam – wskazała (skinęła na) szersze zakole – i lód zaczął pod nami pękać. Moi bracia natychmiast skoczyli na brzeg, a ja znieruchomiałam w oczekiwaniu co (czekając co też) się stanie (nastąpi).
- I co, wpadłaś do wody (przyszło ci się wykapać)? – Christian odwrócił głowę w jej stronę nie przestając głaskać karku swojego wierzchowca.
- Nie. Lód się nie załamał. Po tych głośnych trzaskach, gdy moi bracia nagle odskoczyli, nastała cisza. Odczekałam jeszcze (Odczekałam spokojnie) chwilkę i spokojnie zeszłam po lodzie na brzeg. Ale mieli miny. – Sonia roześmiała się na wspomnienie twarzy starszych braci (roześmiała się na to wspomnienie) I teraz wstawiłbym myslnik dodając "Ale mieli miny".
- Ale woda nie jest tutaj głęboka – zauważył Arkus.
- Racja, dlatego się nie przestraszyłam. Wiedziałam, że nawet gdyby się pode mną lód załamał (zarwał), to wpadłabym do wody najwyżej po kolana. O(tu wstawiłbym przecinek, lub z litery o zrobiłbym tzw, wołacza - "O!") a tam, między tamtymi (owymi) drzewami (olchami; brzozami - brzozy miast olch dla urozmaicenia fabuły i terenu) zbudowaliśmy kiedyś (niegdyś) szałas. (tam= między tamtymi??) To było miejsce naszych tajnych (tajemnych) spotkań. – Sonia wskazała dwie grube olchy (parę, dwójkę drzew) po drugiej stronie rzeki.
Christian podniósł coś z ziemi. Obejrzał i spojrzał w górę na wysokie drzewo pod którym stali, a do którego teraz stał przywiązany jego koń (Obejrzawszy znalezisko zerknął; wejrzał w koronę olchy). Podkreślony fragm. też chyba bym usunął, bo narrrator "niedawno" o nim wspominał.
- To też olcha (to już wiadomo), ma takie małe, czarne szyszki (To drzewo także obradza szyszkami). – Chłopak pokazał na otwartej dłoni znalezisko.
- Kiedyś zbierałam szyszki, miałam ich całą szufladę. – Sonia wygięła się do tyłu (w tył) rozprostowując kark jakby wspominała bardzo odległe czasy.
- I co się z nimi stało (I gdzie sie podziała kolekcja)?
- Po powrocie z jakiegoś wyjazdu (wyprawy) okazało się, że zostały sprzątnięte (ktoś je uprzątnął, najpewniej służba) – opowiadała wesoło, choć pamiętała jak rozpaczała po swoich skarbach. – Chodźcie, pokaże wam grotę (ale dość już tych wspomnień; starczy - czas już/ aby pokazać grotę - to daje więcej napięcia, więc tak zabrzmi chyba lepiej? Zwłaszcza, lub przynajmniej gdy mowa że mieszkał tam smok).

Zeszli prawie nad samą wodę. Sonia poszła przodem. Odgarnęła zwisające witki starej wierzby (wierzbiny) i zniknęła (znikając) za ich zasłoną. Chłopcy poszli w jej ślady. (poszła przodem = poszli jej śladem) Trasa to wznosiła się, to opadała po stromym zboczu (nieraz wznosiła się by wnet opaść stromizną; po stromym zboczu). Musieli przedzierać się przez chaszcze i zarośla (Ścieżyna co chwila wznosiła się, by wnet opaść wiodąc/ między/ zaroślem i chaszczem - można się chyba domysleć że musieli się przedzierać). Trasa brzmi "turystycznie" a powinna raczej "przygodowo".Wink
W kilku miejscach (Nieraz) trzeba było przeskoczyć wcinające się w brzeg wąskie zatoczki(??) Może raczej zakola? [i]Gdyby były one zbyt szerokie to raczej nie ryzykowaliby oni kapieli. Wink
Bardzo ostrożnie pokonali także ziemno-skalne osuwisko (Musieli także baczyć na osuwisko ziemi i skał). Sonia ostrzegła ich wcześniej, że jeden nierozważnie postawiony krok i sturlają się wprost do wody (- Jeden nierozważny krok i sturlamy się w wodę - ostrzegła Sonia Twoja propozycja brzmi niegramatycznie).
Nowy akapit. Wznieśli się trochę wyżej po zboczu i weszli (wychodząc) po chwili na niewielką polanę (polankę). Ograniczał ją od prawej stromy brzeg rzeki (Od prawej strony; Na prawo; Z prawa ograniczała ją stromizna, od lewej zaś ziemny wał porośnięty cienkimi drzewkami; wikliną) (...aby po chwili wyjść na polankę ograniczoną z prawej strony urwiskiem a z lewej....). W połowie długości tego wału (jego długości), w pniu starego spróchniałego dębu rosły wielkie białe grzyby (boczniaki; huby). Na wprost, w skalnym wzniesieniu porośniętym mchem znajdowało się wejście do groty (Przed nimi, w omszałej skałe; wśród skały i mchu czerniał; rozwarł się otwór jaskini - druga z tych sugestii może chyba sugerować zapowiedź grozy?).

Może i tu zrobić nw. akapit, bo jak czuję zaczyna sie nw. wątek, niejako nw. podrozdział przygód bohaterów?
Gdy chłopcy rozglądali się po polanie Sonia wygrzebała ze sterty suchych liści leżącej obok spróchniałego drzewa dwie ukryte tam pochodnie i (tu podział zdania na dwa?) podała je Christianowi. Z kieszeni wyjęła krzesiwo (wyjmując z kieszeni krzesiwo).
- Zawsze trzymasz tutaj schowane pochodnie (je tu schowane)? – spytał Arkus.
- Bez światła raczej trudno (trudno by chyba) podziwiać wnętrza? – Sonia zrewanżowała się złośliwym uśmieszkiem krzesząc iskry.
(- Jednemu z nas będzie więc chyba trudniej? – Sonia zrewanżowała się złośliwym uśmieszkiem krzesząc iskry - są tylko dwie.)
Wzięła od Christiana jedną pochodnię i ruszyła (ruszając) przodem. Korytarz był z początku dość wąski (wpierw zwężał się). Trzeba było uważać by nie obetrzeć się o wystający kamień lub korzeń sterczący spośród (ze) skał. Światło dzienne powoli znikało (dnia zwolna gasło) za ich plecami. Za zakrętem panowała już całkowita ciemność rozjaśniana tylko blaskiem pochodni (płonącą głownią; płomieniem) (- za zakrętem zapanowała zupełna ciemność; nastąpił mrok...). Schodzili coraz (wciąż) niżej. Wkrótce korytarz rozszerzył się. Nad ich głowami (Tu już) nie było już korzeni, (a) tylko skała (-jedynie skała). Tunel skręcił jeszcze kilka razy cały czas opadając. Stanęli przed rozwidleniem (...-wkrótce stanęli przed rozwidleniem; Skręcili jeszcze nieraz by wkrótce stanąć przed rozwidleniem).
- Tędy. – Sonia schylając się weszła do lewej odnogi (...w lewą odnogę). – Tamta to ślepy zaułek - szepnęła.
Chłopcy posłusznie poszli za Sonią (nią) schylając głowy w niskim przejściu. W powietrzu unosił się wilgotny, lekko stęchły zapach (Wewnątrz wyczuli; dało sie wyczuć wilgoć wraz ze stęchlizną). Gdy Arkus miał już ze zniecierpliwieniem (,zniecierpliwiony) zapytać czy daleko jeszcze (jeszcze daleko), Sonia przystanęła. Przed nimi było kolejne (znów) rozwidlenie. Tym razem w szarej ścianie widniały trzy otwory. Sonia bezgłośnie wskazywała na nie po kolei palcem jakby mówiła w myślach dziecięcą wyliczankę, po czym bez słowa ruszyła (weszła) w środkowy otwór. Korytarz prowadził teraz trochę w górę (uniósł się nieco; wznosił się teraz nieznacznie w górę), (-) kończyła go wielka komnata (- wkrótce; niebawem ujrzeli...; przed nimi rozpostarła się...).
- To tutaj. – Sonia z zadowoleniem podniosła pochodnię do góry. – Podoba się wam (Jakże się wam podoba)?
Refleksy świetlne zadrgały wśród ścian dobywając światłocieniem bogactwo (wielość) kolorów.
Chłopcy stali oniemieli. Środkiem komnaty wiodła pokryta piaskiem ścieżka szeroka na dziesięć stóp. (Niknąc) Prowadziła do "ciemnego otworu" na drugim krańcu. Resztę dna jaskini, ściany a także (tu wstawiłbym "i", lub przecinek) strop pokrywały przeźroczyste, czerwone kryształy (kalcyt? alabaster? gips? praz?). Intensywnie, czysto czerwone (we własnej czerwieni) - druga sugestia lepiej obrazuje zachwyt na ich wartością?. Z początku wydawały się (zdały sie być) brunatno-czarne. Christian przyklęknął i przysunął (zamiast "i" wstawiłbym przysuwając, lub przecinek) pochodnię (płomień) do jednego z nich. Miały intensywnie czerwoną (intensywną), czystą barwę. Ich smukłe graniastosłupy wyrastały całymi kępami jakby (niczym) rozmaryn, często opierając się lub (albo, lub przecinek) wręcz przenikając z sąsiednimi kryształami (z sąsiadującą szczotką/ kepką; wraz z innymi/ sąsiednimi). U podnóża zmieniały stopniowo barwę na (stawały się) mleczno-szarą wtapiając się w skalne (wrastając w) podłoże.
Może zobrazuj jeszcze bardziej to iż chłopakom oczy wyszły z zachwytu.

- Mówisz, że (Więc) mieszkał tu smok? – zagadnął (bąknął) Arkus.
- Kryształowy smok. Jego serce bijące żółtawym światłem można było widzieć (zobaczyć; ujrzeć; dostrzedz) poprzez zbudowane z czerwonego kryształu (krystaliczne; czerwone; szkarłatne) ciało. Oczywiście o ile udało się tak blisko podejść – zaśmiała się Sonia (nieco nerwowo; Christian wyczuł w jej głosie nerwowość; niepokój). – Potrafił wtapiać się w kryształowe ściany. Atakował tylko nierozważnych wędrowców, którzy (co ośmielili się) się tu zapuścili po kryształy (skarb). Nikt z okolicznych wiosek tu nie przychodzi. Mówią, że to miejsce przeklęte, choć podobno smok (mimo że ponoć) już dawno nie żyje.
- Jak coś tak pięknego (takiego) może być przeklęte? – wyszeptał Christian nie mogąc się oderwać (oczu) od podziwiania kryształów. Ich kolor przywiódł mu na myśl kolor czerwonych różyczek z chustki, która wczoraj, niesiona podmuchami wiatru, wylądowała na jego kolanie.
- Jak zginął smok? – spytał Arkus (głos Arkusa drżał; drgnał z podniecenia).
- Jedni mówią, że ze starości, a inni, że zabił go ojciec naszego króla, król Ebhart mithrilowym młotem (z mithrillu). Inni twierdzą, że nadal żyje.
- Chciałbym go zobaczyć (ujrzeć). Kto by pomyślał? Smok... tak blisko Beresteczka (...pod Beresteczkiem; niemal tak blisko). – Arkus zobaczył w głowie (już widział) bitewne spotkanie z kryształowym smokiem (bitewne spotkanie oko w oko; z orężem naprzeciw takowej bestii).
- W Essen nie macie smoków? – spytała Sonia niemal ze współczuciem w głosie, które podkreślało wyjątkowość jej rodzinnych stron.
- Był smok z bagien – odrzekł poważnie Arkus – porywał owce i bydło mieszkańcom delty – ale zabił go brat mojego dziadka Invitis Galilei. Kiedy to było?
Myślnik posłuży powadze Arkusa. Wink
#85
Cytat:Tu zrobiłbym nw. akapit. I zasugerował że chodzi z pewnością o trójkę bohaterów a nie o rodziców Sonii.
ok
Cytat:Ciut niefortunne porównanie do ręki jak dla mnie.
Fakt. Rękę wymieniam na dłoń Wink
Cytat:Na drewnianych siedliskach przymocowanych do burt siedzieli flisacy, którzy wspomagali bieg promu(??) (rejs??) długimi żerdziami.
Myślę, że "przeprawa" będzie tu pasować.
Cytat:Delikatne, dziewczęce rysy sprawiały, że nie wyglądała na piętnastolatkę choć wzrostem przewyższała przyjaciółki i była (będąc) (...przewyższała [b]swe rówieśnice.
Słuszna uwaga, nawet ze względów fabularnych. Sonia nie ma przyjaciółek Wink
Cytat:Wydaje mi się że opisy jak ten z przeprawy i powyższy raczej nie powinny służyć tylko sprawozdaniu a wnosić coś więcej do fabuły. Przykładowo: gdy mowa o włosach Sonii to napisz że jeden z chłopców przyglądał się im a ona mu powiedziała coś na to. A wgłębi serca podobało jej się to, peszyło ja to, lub irytowało. Zwłaszcza jeśli wspominałeś o "amorach" - mógłbyś choćby między in. w ten sposób ładnie opisać proces ich narodzin i klarowania się - jeszcze niejako poza świadomością bohaterów, o czym wiedzieć mogliby tylko narrator i czytelnik.
Jest już to w kolejnych rozdziałach Wink
Cytat:Druga sprawa że może są one trochę za szczegółowe, a co bardziej pewne trochę zbyt rozwlekłe. Pewne wątki możnaby, jak wspomniałem usunąć. Nie tylko te, które się powtarzają. Lub wyrazić je zwięźlej. Pewne urozmaicić, lub uścislić w formie i nazewnictwie danych zjawisk i rzeczy by nadać uroku fabule, np. opisując przyrodę. Chyba. Z tego, co słyszałem cenieni autorzy rozmaicie podejmują konkretne opisy.
Jedni czytelnicy lubią opisy inni nie bardzo. Należy znaleźć pewien złoty środek, bo wszystkich nie zadowolisz. Dlatego opisów budujący klimat nie ma co skracać. Co innego z opisami "technicznymi" czy "biograficzne", które zawierają zbędne szczegóły. Takie można przerzucić do przypisów, co nie raz czynię (choć nie zawsze te przypisy publikuje).
Zobaczysz jeszcze (w kolejnych rozdziałach) sceny dialogowe z politycznych narad, gdzie opisów niemal nie uświadczysz. Ciekaw jestem Twojego odbioru takich fragmentów Wink
Cytat:- Tu zostawimy konie, dalej pójdziemy pieszo – poinformowała (zdecydowała; postanowiła; zaproponowała; wyszła z inicjatywą; podjęła inicjatywę) Sonia.
Słowo "poinformowała" pasuje raczej do in. gat. utworu, np. powieści współczesnej, lub SF. I wskazuje na brak emocji, uczuć właściwych przyjaciołom, nawet w zwykłej komunikacji.
No akurat w tym miejscu chodzi o suchą informację. Sonia nie podejmuje tu decyzji, ani nie proponuje, ani nawet nie postanawia. Po prostu dobrze zna to miejsce i informuje przyjaciół, że tu trzeba zostawić konie, bo dalej da się tylko pieszo.
Cytat:- Nie bezpieczniej było (Czy aby nie było bezpieczniej) bawić się lalkami?
O, i za takie zgrabne przeformułowania Cię lubię Smile
Cytat:I teraz wstawiłbym myslnik dodając "Ale mieli miny".
Tak, można to przestawić.
Cytat:Obejrzał i spojrzał w górę na wysokie drzewo pod którym stali, a do którego teraz stał przywiązany jego koń (Obejrzawszy znalezisko zerknął; wejrzał w koronę olchy). Podkreślony fragm. też chyba bym usunął, bo narrrator "niedawno" o nim wspominał.
W zasadzie tak. Wynika to z kontekstu a informacja o uwiązaniu konia tez jest zbędna.
Cytat:W kilku miejscach (Nieraz) trzeba było przeskoczyć wcinające się w brzeg wąskie zatoczki(??) Może raczej zakola? [i]Gdyby były one zbyt szerokie to raczej nie ryzykowaliby oni kapieli. Wink
"Zakola" dotyczą głównego nurtu rzeki. Tu chodzi o niewielkie parowy biegnące prostopadle do rzeki, pogłębiające się w jej stronę, aż do lustra wody i niekiedy przez wodę tą zalewane. Musiałbym Ci to narysować Wink To opis rzeki istniejącej w rzeczywistości Wink Przynajmniej w przeszłości, dopóki nie uregulowano jej brzegów kamiennymi schodkami.
Cytat:Sonia ostrzegła ich wcześniej, że jeden nierozważnie postawiony krok i sturlają się wprost do wody (- Jeden nierozważny krok i sturlamy się w wodę - ostrzegła Sonia Twoja propozycja brzmi niegramatycznie).
To tak będzie gramatycznie: "Sonia ostrzegła ich wcześniej, że jeden nierozważnie postawiony krok oznacza sturlanie się wprost do wody."
Co do nowych akapitów nie jestem przekonany. Nie ma tu przeskoków czasowych ani znacznych przeskoków opisów/wątków. Nowe akapity rozrywałyby historie, która toczy się dość spójnie.
Cytat:- Był smok z bagien – odrzekł poważnie Arkus – porywał owce i bydło mieszkańcom delty – ale zabił go brat mojego dziadka Invitis Galilei. Kiedy to było?
Myślnik posłuży powadze Arkusa. Wink
Myślników należny w dialogach używać rozważnie by nie wprowadzić zamieszania co do tego co jest wypowiedzią bohatera, a co komentarzem narratora.

Dzięki za wszystkie uwagi i poświęcony czas Smile
Pozdrawiam Serdecznie
#86
Cytat:
Cytat: Cytat:- Tu zostawimy konie, dalej pójdziemy pieszo – poinformowała (zdecydowała; postanowiła; zaproponowała; wyszła z inicjatywą; podjęła inicjatywę) Sonia.
Słowo "poinformowała" pasuje raczej do in. gat. utworu, np. powieści współczesnej, lub SF. I wskazuje na brak emocji, uczuć właściwych przyjaciołom, nawet w zwykłej komunikacji.
No akurat w tym miejscu chodzi o suchą informację. Sonia nie podejmuje tu decyzji, ani nie proponuje, ani nawet nie postanawia. Po prostu dobrze zna to miejsce i informuje przyjaciół, że tu trzeba zostawić konie, bo dalej da się tylko pieszo.
Jakoś mi to jednak nie pasuje w tym gat. utworu. I w wypadku osób, które coś łączy między sobą i które nie są oschłe wobec siebie. A jeśli Sonia nie chce nic narzucać to może napisz: oznajmiła, powiedziała itp.?

Cytat:
Cytat:Cytat:- Nie bezpieczniej było (Czy aby nie było bezpieczniej) bawić się lalkami?

O, i za takie zgrabne przeformułowania Cię lubię Smile
Dzięki. Big Grin Ciekawe, którą to rzeką się inspirujesz. Może "zakola" też nie są dobre; ale "zatoczki" też kojarzą się z czymś zawsze dużym w porównaniu z człowiekiem. Nie zaś z czymś co można przeskoczyć.
Proponowane ostrzeżenie Sonii o nierozważnym kroku traktowałbym jako pewne urozmaicenie, przerywnik w "mowie" narratora. Co do wyznania Arkusa o smoku to w miejsce ost. myślnika można ewentualnie wstawić kropkę.

Ps. Chodzi o ostrzeżenie w formie jej wypowiedzi.

(...) - Co jest dalej? – Arkus wskazał przeciwległy kraniec jaskini.
- Nie wiem, nigdy nie zapuszczałam się dalej niż kryształowa grota – odparła Sonia spoglądając na mroczną wyrwę w ścianie rubinowych kryształów.
Tu, do scenerii jaskini "kraniec" i "nie zapuszczałam się" subiektywnie pasują mi jakoś lepiej niż "koniec" i "nie chodziłam".
Nagle w grocie dało się wyczuć (wyczuli) poruszenie. Wokół nich zamigotało tysiące połyskliwych punkcików. Ich jasność zwiększyła się tak, że mogli podziwiać grotę w całej okazałości (w pełni podziwiać wnętrze; iż ujrzeli wnętrze w pełni okazałości).
O podziwie wnętrza już pisałeś, zatem nie powtarzaj tego bez potrzeby. Raczej to zasugeruj jak w ost. sugestii.
- Świetliste robaczki! – Arkus bezbłędnie rozpoznał małe stworzonka – takie same jak mieszkają wśród trzcin w delcie Vermissy (Takie same żyją w trzcinach delty Vermissy).
Wydaje się że przy dłuższej wypowiedzi bohatera zawsze lepiej jest raczej umieścić informacje o tym jak on się wyraził między jego konkretnymi słowami niż na końcu. Winieneś też raczej napisać „takie same jak te, które mieszkają” o ile wybierzesz taką formę – brzmi bardziej gramatycznie.Wink
Robaczki (Żyjątka) cicho brzęcząc (brzęcząc cicho) powoli (zwolna) poruszały się wśród kryształów wydobywając ich pełen piękna kolor (pełny zakres czerwieni; cynobru; karminu). Jak małe gwiazdy pływające (gwiazdki; bliki; refleksy; odblaski sunące; igrające) po krystalicznym stropie nieba, świetliki krążyły tak wciąż (nieustannie) tworząc nieustannie zmieniający się (wciąż zmieniający się,) żółtawo-czerwony spektakl (kalejdoskop) świateł i cieni. Widzowie tego przedstawienia patrzyli teraz z rozchylonymi ustami na strop tej kryształowej świątyni. Była piękniejsza niż wnętrze największego sanktuarium likaryjczyków w Beresteczku. Nawet barwne freski zdumiewające wielością szczegółów nie mogły dorównywać temu widowisku. Christian pomyślał, iż dobrze by było mieć pamiątkę z tego miejsca (zabrać stąd małą pamiątkę). Ukląkł więc ostrożnie odkładając pochodnię i zaczął mocować się z jednym kryształem (z jednym z kryształów;
z jednym z cudów). Sonia spojrzała na niego z dezaprobatą.
Znów mamy tu, i gdzie indziej problem zdało by się zbędnych opisów. I tego, co czytelnik sam mógłby sobie dopowiedzieć. A to iż Christian chce mieć pamiątkę zostaw może tylko jego poniższym słowom wyjaśnienia wobec Sonii? Chyba że podałby jeszcze in. cel wzięcia kryształu, najlepiej w żartobliwym tonie pasującym do reprymendy Sonii. To że świątynia w Beresteczku jest największa można poruszyć gdzie indziej. Tak jak wątek jej fresków; lub włożyć go w usta któregoś z „widzów”.
- Lepiej tego nie rób – powiedziała wręcz z surowością w głosie (- niegramatyczność wyrażenia?Wink), wyobrażając sobie co by zostało z groty, gdyby była częściej odwiedzana przez ludzi, którzy chcą sobie wziąć choć po jednym krysztale.
(...- rzekła Sonia surowo spoglądając na to; Sonia upomniała go wręcz surowo z niezadowoleniem/ z niechęcią przypatrując się owym wysiłkom/ zmaganiom) – Bo rozgniewasz smoka (Smok tego ci nie podaruje) – dodała z lekkim uśmiechem by złagodzić ton pierwszej wypowiedzi (reprymendy).
Sugerowana uwaga Sonii o smoku też może być jakimś pomysłem na fabułę – smok prześladujący potem złodzieja. A obawy bohaterki o grotę można umieścić po odpowiedzi Christiana.
- To tylko na pamiątkę (To tylko pamiątka) – powiedział (odparł) Christian z przepraszającym uśmiechem nie przerywając mocowania się z kryształem (Christian uśmiechnął się przepraszająco nie przerywając jednakże zmagań
- Tylko cóż by zostało, gdyby tak każdy zechciał ułamać choćby kawałek?)
W końcu, pod naporem jego kolana kryształ ustąpił łamiąc się z ledwie słyszalnym trzaskiem. Christian zbliżył go do pochodni.
(Nastąpił cichutki trzask – Christian przybliżył głownię. Myślnik wyraża uważność obserwacji bohatera) Czerwony płomień tańczył w jego wnętrzu załamując się na krawędziach (Czerwień zatańczyła; zamigotała płomieniem we wnętrzu kryształu…; Ogień zatańczył; zadrgał we wnętrzu czerwienią…). Tysiące światełek w grocie zamigotało (Światełka; Ogniki ponownie; na powrót zamigotały). Z głębi jaskini powiał zimny wiatr (powiało chłodne powietrze; powiało chłodem) strzępiąc płomienie pochodni. W ślad za nim rozległ się ryk z czarnej czeluści w drugim krańcu groty. Ryk przypominał odgłos dzikiego zwierza zbudzonego ze snu i poszukującego czegoś do jedzenia (…strzepiąc płomień pochodni. Rozległ się ryk niczym odgłos dzikiego zwierza. Zbudzonego ze snu, na polowanie).
W drugiej sugestii zdanie o ryku i to, które je opisuje warto może połączyć w jedno. A zarazem to opisujące podzielić jak wyżej.
Światełka ponownie zamigotały i zgasły. Ryk powtórzył się, tym razem jego źródło zdawało się być bliżej (, jakgdyby bliżej;, zbliżał się ku nim). Podmuch niespokojnie targał płomieniami pochodni. Wszyscy jak na komendę rzucili się w przeciwną (przeciwległą) stronę (tam skąd przybyli Nie namyślając sie ani chwili/ Bez namysłu rzucili się do ucieczki, byle do wyjścia!). Przodem biegła Sonia i Christian, a za nimi Arkus. Nie oglądali się za siebie. Sonia w ostatniej chwili wyhamowała przed niskim przejściem nieomal (niemalże) rozbijając głowę. Christian także (podobnie) w ostatniej chwili uniknął wpadnięcia na dziewczynę uderzając wyciągniętą ręką w skalną ścianę obok przejścia. (Christian omalże wpadł na nią. Uderzył jedynie ręką o ścianę przy przejściu). Arkus trochę zwolnił czując „osłabnięcie pierwotnego impulsu ucieczki” (kiedy strach osłabł).
„Osłabnięcie pierwotnego impulsu ucieczki” brzmi sztucznie.
- Zaczekajcie! – krzyknął Arkus gdy gdzieś w ciemności pojawiło się słabe światło wyjścia (gdy dostrzegł; dostrzegając światełko wyjścia).
Ale Christian rzucił tylko szybkie spojrzenie przez ramię nie zwalniając (nie spowalniając) kroku. Arkus nadążał za nimi więc (zatem) nie było obawy, że się zgubi. Zwolnili nieco bo korytarz zwężał się (zawęził się) bliżej wejścia.
- Zaczekajcie, nic nas nie goni! – powtórzył Arkus w tej samej chwili ocierając się kolanem o wystający korzeń. Zaklął w myślach z trudem odzyskując równowagę.
(- Zaczekajcie!...– powtórzył Arkus – naprawdę… nic nas nie goni!
W tej samej chwili potknął się był ocierając się o korzeń. Zaklął tracąc równowagę.
)
Wielokropek wyraża zadyszkę Arkusa.
Zatrzymali się (Przystanęli) dopiero na polanie przed wejściem do jaskini (u wejścia;...przestali uciekać dopiero wtedy, gdy zobaczyli polanę). Arkus głośno się roześmiał (roześmiał się w głos) rozcierając bolące kolano.
Może dopiero teraz warto pokazać gdzie Arkus otarł się?
- To był smok? – spytał Christian, z widocznym jeszcze na twarzy przejęciem.
- Może, a może niedźwiedź zrobił tam sobie legowisko – odparła Sonia łapiąc oddech.
(- Może – odparła Sonia chwytając oddech – albo to niedźwiedź urządził tam sobie legowisko.)
- Przecież smok, ani nawet niedźwiedź, nie przecisnął by się tymi wąskimi tunelami (tak wąskim tunelem; przesmykiem)? – Arkus nie przestawał się śmiać, wręcz zachodził się ze śmiechu trzymając się za brzuch i schylając niemal do ziemi.
„Zachodził się ze śmiechu”? Raczej „zanosił się śmiechem”. Dwa razy „się” w jednym zdaniu. Chyba można by jedno z nich skreślić?
- Przynajmniej ocaliłem jeden kryształ (jeden z kryształów) przed gniewem smoka (gadziny) – zaśmiał się (stwierdził; podsumował) Christian.
Sonia również zaczęła się śmiać.
Pozdrawiam. Smile
#87
Cytat:Ps. Chodzi o ostrzeżenie w formie jej wypowiedzi.
Och, ja niedomyślny Tongue Tak, to dobry pomysł.

Cytat:Tu, do scenerii jaskini "kraniec" i "nie zapuszczałam się" subiektywnie pasują mi jakoś lepiej niż "koniec" i "nie chodziłam".
Słusznie.

Cytat:- Świetliste robaczki! – Arkus bezbłędnie rozpoznał małe stworzonka – takie same jak mieszkają wśród trzcin w delcie Vermissy (Takie same żyją w trzcinach delty Vermissy).
Wydaje się że przy dłuższej wypowiedzi bohatera zawsze lepiej jest raczej umieścić informacje o tym jak on się wyraził między jego konkretnymi słowami niż na końcu. Winieneś też raczej napisać „takie same jak te, które mieszkają” o ile wybierzesz taką formę – brzmi bardziej gramatycznie. Wink
Słówko "jak" w wypowiedzi bohatera w zasadzie jest zbędne. Teraz dostrzegam, że brzmi to bardziej jakby wypowiadał się narrator niż bohater, dlatego przemodelowałem tę wypowiedź.

Cytat:A to iż Christian chce mieć pamiątkę zostaw może tylko jego poniższym słowom wyjaśnienia wobec Sonii?
Racja, to wynika z jego wypowiedzi.

Cytat:- Lepiej tego nie rób – powiedziała wręcz z surowością w głosie (- niegramatyczność wyrażenia?Wink), wyobrażając sobie co by zostało z groty, gdyby była częściej odwiedzana przez ludzi, którzy chcą sobie wziąć choć po jednym krysztale.
Kiedyś też średnio widziały mi się komentarze "odpaszczowe", zwłaszcza rozbudowane, ale z tego co mi wiadomo to w pełni uprawniona forma Wink

Cytat:(Nastąpił cichutki trzask – Christian przybliżył głownię. Myślnik wyraża uważność obserwacji bohatera)
Skrót i myślnik ok, ale z głowni zrezygnuję. Wiem, że to staropolska nazwa pochodni i ograbiam się z synonimu, ale rezerwuję to słowo na określenie części broni białej - ostrza. Osobiście tak jakoś bardziej mi się kojarzy Wink

Cytat:W drugiej sugestii zdanie o ryku i to, które je opisuje warto może połączyć w jedno.
Słusznie.

Cytat:„Zachodził się ze śmiechu”? Raczej „zanosił się śmiechem”. Dwa razy „się” w jednym zdaniu. Chyba można by jedno z nich skreślić?
Nawet 3 Wink ale fakt, jedno da się z zlikwidować.

Dzięki i Pozdrawiam Smile
#88
Póki co przeczytałem, pierwszy rozdział. I mam przemyślenia.


(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): Uczucie dejavu było silniejsze niż zwykle. Uczucie dejavu rzadko wróżyło coś dobrego.

Piszesz o deja vu a to przecież z języka francuskiego - można to czyms zastąpić, niepotrzebnie też je powtarzasz.


(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): słoneczna plama z okratowanego okna znajdującego się za jego plecami. Już kiedyś stał w tym miejscu. Kratowany wzór tworzony przez sączące się do pokoju wczesno popołudniowe słońce wydawał się znajomy. I ten odgłos szybko nadciągających kroków…
Do gabinetu wpadł zdyszany giermek. Padł na kolano pośrodku słonecznej plamy.

Niepotrzebne powtórzenie "słonecznej plamy".



(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): "Pierwsze promienie wiosennego słońca" "zaczęły strzępić tarczę słońca." "w promieniach zachodzącego słońca." "Słońce powoli wspinało się po bladym nieboskłonie"

Nowu piszesz o słońcu.



(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): To przecież Sędzia wprowadził darmowych obrońców dla tych, którzy sami nie potrafili się bronić, a także zrównał, jeśli chodzi o ciężar dowodowy, słowo chłopa czy mieszczanina ze słowem szlachcica, wprowadzając tym samym nieznaną chyba nigdzie indziej równość stanów wobec prawa.
Szlachetne ale niewiarygodne.

.


(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): Zaiste była to smutna pieśń. Thovri zastanawiał się, czy odtrącony kochanek popełnił samobójstwo, czy ukochana w inny sposób przyczyniła się do jego śmierci. Spojrzał na swego pana. Sędzia słuchał w skupieniu z półprzymkniętymi powiekami jakby kontemplował każdy dźwięk. Thovriemu zdawało się, że przez chwilę widział łzę w oku Sędziego. Rollin otworzył szerzej powieki ukazując wyraźniej dwoje przenikliwych, błękitnych oczu oprawionych czarnymi łukami brwi. Jego wysokie czoło odbijające światło pochodni, wraz z wyraźnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi sprawiało, że gładka pozbawiona zarostu broda tonęła w cieniu. Sędzia siedział schowany za wysokim kołnierzem czarnej koszuli. Z jego ramion opadał czarny płaszcz z kapturem, spięty na piersi złotą zapinką. Gdy pieśń dobiegła końca Sędzia rzucił srebrnego denara, który upadł wprost pod nogi barda. Ten niskim ukłonem wyraził docenianie dla takiej hojności. Rollin wstał od stołu, udając się na spoczynek. Sędzia był nie tylko dyplomatą i urzędnikiem, ale też zręcznie władającym mieczem rycerzem, choć jego zgrabne dłonie i długie, szczupłe palce wskazywałyby bardziej na artystyczną lub pisarską profesję ich właściciela. Nic też nie świadczyło o tym, że ma ponad sześćdziesiąt lat. Dzięki elfickiej krwi, Sędzia nie wyglądał nawet na trzydzieści. Thovri wiedział jednak, że przygodami jakie były jego udziałem w młodości, jeszcze zanim zaczął pisać prawo, można by obdzielić kilku podróżników.

Za dużo powtórzeń sędzia.


Ogólnie fabularnie jest całkiem nieźle - czytam dalej jak akcja się rozwinie.

Pozdrawiam.
#89
Witaj RebelMac
Miło Cię widzieć w "Szepcie Gromu" Smile

(31-01-2017, 18:26)RebelMac napisał(a): Piszesz o deja vu a to przecież z języka francuskiego - można to czyms zastąpić, niepotrzebnie też je powtarzasz.

Pisze się to osobno. Poprawię to gdy powróci możliwość edytowania.
To, że jest to wyrażenie z farancuskiego absolutnie mi nie przeszkadza. Ma precyzyjne znaczenie, za to nie istnieje polski synonim o takim zakresie znaczeniowym, przez co nie da się go zastąpić.
Oczywiście, można by się pokusić o stworzenie autorskiego określenia (Jak w "Przenicowanym Świecie" mieli jedno przekleństwo - "Masaraksz" - pomysł, który bardzo przypadł mi do gustu.)
Pomiędzy powtórzeniami jest 7 zdań, więc nie jest to bliskie powtórzenie Wink

(31-01-2017, 18:26)RebelMac napisał(a):
(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): słoneczna plama z okratowanego okna znajdującego się za jego plecami. Już kiedyś stał w tym miejscu. Kratowany wzór tworzony przez sączące się do pokoju wczesno popołudniowe słońce wydawał się znajomy. I ten odgłos szybko nadciągających kroków…
Do gabinetu wpadł zdyszany giermek. Padł na kolano pośrodku słonecznej plamy.

Niepotrzebne powtórzenie "słonecznej plamy".
Słusznie, także to zmienię jak wróci możliwość edytowania.

(31-01-2017, 18:26)RebelMac napisał(a):
(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): "Pierwsze promienie wiosennego słońca" "zaczęły strzępić tarczę słońca." "w promieniach zachodzącego słońca." "Słońce powoli wspinało się po bladym nieboskłonie"

Nowu piszesz o słońcu.
Trudno uniknąć pisania o słońcu Wink To ważny element określenia czasu akcji, przy okazji daje możliwość wprowadzenia nieco liryki do opisu.

(31-01-2017, 18:26)RebelMac napisał(a):
(05-05-2015, 18:47)Gunnar napisał(a): To przecież Sędzia wprowadził darmowych obrońców dla tych, którzy sami nie potrafili się bronić, a także zrównał, jeśli chodzi o ciężar dowodowy, słowo chłopa czy mieszczanina ze słowem szlachcica, wprowadzając tym samym nieznaną chyba nigdzie indziej równość stanów wobec prawa.
Szlachetne ale niewiarygodne.
Czemu niewiarygodne? Sędzia to prawna awangarda. W systemie prawnym, który stworzył odzwierciedlił swoje poczucie sprawiedliwości. To fantasy Wink

(31-01-2017, 18:26)RebelMac napisał(a): Za dużo powtórzeń sędzia.
Też się temu przyjrzę, gdy wróci możliwość edycji.

(31-01-2017, 18:26)RebelMac napisał(a): Ogólnie fabularnie jest całkiem nieźle - czytam dalej jak akcja się rozwinie.
Pozdrawiam.

Dziękuję za wizytę i wszystkie spostrzeżenia oraz zapraszam ponownie Wink
Pozdrawiam Smile
#90
ROZDZIAŁ XIV – SOBÓR W BERESTECZKU
Sugerowałbym te same rozwiązania jak robiłem to już wielokrotnie wcześniej – retusz wielu tych samych wg. mnie błędów, lub zwykłych niedoskonałości. Dlatego, w stosownej chwili prześledź ponownie a uważnie własne rozdziały. Nie tylko te poświęcone konfrontacji ze zbójami i wilkami. To także są powtórzenia tych samych słów - oczywiście podkreślam je. I znów zdarza się Tobie "zjadać" litery w zdaniach.

Ze starych kwestii podpowiedziałem Ci raczej tylko to, co wg. mnie jest szczególnie interesujące. Lub ważne, np. przecinki. I to, co zauważyłem jako bodaj nowe zagadnienie. Podkreślenia zastąpiłem przekreśleniami.
Mariusowi ciężko było się skupić na dzieciach. Jego myśli krążyły wokół wczorajszego poranka. Soraya zachowywała się tak, jak gdyby nic się nie wydarzyło. A przecież wydarzyło się (było inaczej)!
...jak gdyby nic się nie wydarzyło. A przecież wydarzyło się! - Może nie brzmi niezgrabnie, ale poprawić nie zaszkodzi. Podobnie w nast. zdaniach.

Czy wczorajszy pocałunek mi się śnił (był tylko snem)? To było cudowne, jak spełnienie marzeń z dzieciństwa. Zawsze uważał żonę Sędziego za nad wyraz piękną i ponętną kobietę, ale przez myśl by mu nie przeszło by… Czy stał się zabawką? A może chwilą słabości?(Nie! Raczej był uległ słabości.)  Czy jej namiętność świadczyła o głębszym uczuciu czy była tylko pustą podnietą? (...A może kierował nią kaprys chwili? - tu można podzielić zdanie.) Starał się nie zdradzać rozterek zachowaniem. Zbliżała się pora obiadu. Dzieci skończywszy zabawy w ogrodzie szły trzy kroki przed nim. Po drodze dołączyła do niego spacerująca Soraya. Już sama jej obecność sprawiła, że serce Mariusa zaczęło bić szybciej (zabiło szybciej!).
- Dobrze, że nie pada jak wczoraj. Przynajmniej moje skarby mogły się nacieszyć słońcem. – Lady Soraya patrzyła przed siebie z delikatnym, matczynym uśmiechem.
...się nacieszyć – tego typu zamiany kolejności słów masz więcej niż dwie w całym rozdziale. Podpowiedziałem tylko te, które być może trudniej będzie Ci odnaleźć.

Podoba mi się poniższy fragm. co do zmiany wewn. odczuć Mariusa. Ale Soraya zachowuje się, wg. mnie tak, jakby chciała go serdecznie przeprosić a jednocześnie groziła mu nie na żarty. Lub chciała go bić. I dawała mu odczuć. No bo np. rzuca nim o ścianę. Babochłop o nieprzeciętnej sile, w dodatku bezwzględny czy co? Wink Jeśli nie to znów kłania się dobór bardziej odp. słów.
- Zaiste Pani, pogoda sprzyja zabawom na dworze. – Słowa Mariusa brzmiały przyjaźnie, choć powściągliwie podczas,  gdy w głowie kłębiły się myśli, a w sercu gorące emocje (podczas gdy kłębiące się w sercu emocje/ targające sercem emocje mąciły bieg myśli).
Z rezydencji jak zwykle wyszły im na spotkanie niańki,? po czym wszyscy weszli do środka.
Te wszytskie chyba już znamy z jednego z poprzednich rozdziałów?

Idąc korytarzem Soraya zwolniła tempo pozwalając by zwiększył się dystans między nią (nimi - bardziej wiadomo że jej zachowanie dotyczy ich romansu), a dziećmi i opiekunkami (opiekunkami i dziećmi - drobna zamiana szyku zdań, ale tak brzmi chyba lepiej? ). Marius dostosował do niej krok. Gdy dzieci zniknęły za załomem korytarza, młody nauczyciel poczuł mocne pchnięcie (Brzmi jak pchnięcie nożem Wink ).
Soraya zdecydowanym ruchem wciągnęła go w załom muru, gdzie kiedyś była wbudowana szafa i rzuciła go o ścianę.
(Gdy tamci zniknęli wstrzymała go z nagła łagodnie ale stanowczo popychając ku wnęce.)
Zaskoczony nauczyciel całkowicie poddał się (uległ) jej woli. Soraya przysunęła się bardzo blisko. Czuł zapach jej perfum i ciepły oddech na policzku (Czuł na policzku…). Czuł jak miękną mu kolana, zapach świdruje umysł, a serce bije jak kowalski młot (Czuł jak zapach jej perfum świdruje umysł a ciepły oddech muska policzek. Kolana ugięły się pod nim a serce tłukło się niespokojnie).
- Wczorajszy dzięń był wielkim błędem – wyszeptała mu do ucha. – Przepraszam cię. Zapomnijmy, że to miało miejsce… to nigdy się nie wydarzyło.
Wielokropek jest tu na miejscu - wyraża niespokojne emocje Sorayi. W miejsce "cię" można wstawić drugi.
Nim Marius zdążył cokolwiek pomyśleć lub powiedzieć Soraya równie gwałtownym ruchem wyciągnęła go z powrotem na korytarz. Po chwili znów szli za dziećmi i opiekunkami, które niczego nie spostrzegły. Marius był pod takim wrażeniem, że nie przychodziły mu do głowy żadne myśli (Był pod wrażeniem – tak ciężkim by jakakolwiek myśl mogła mu przyjść teraz do głowy). Tak jak wczoraj czuł całkowitą pustkę (Czuł pustkę – tak samo jak wczoraj).
Może czuł ją wręcz jeszcze większą skoro pojął tym samym, od razu że romans nie ma jutra? A myślniki mogłyby może być db. chwytem - obrazować czytelnikowi stan przykrości Mariusa? Nawet gdy ów nie byłby tego świadom ani nie zastanawiałby się raczej nad obecnością myślników?

2. - Na kulawe sługi Mora!* Gdzie ci głupcy z drugiej dzielnicy? – wściekał się Lord Straży.
- Już idą. – Ryhor dostrzegł przez okno spóźnionych strażników idących przez dziedziniec.
Już idą = idących?
- Starczy, zaczynamy bez nich. Później się z nimi policzę. – Augusto pogroził nieobecnym. – Kto ma wieści z zagranicy?
Wstał jeden z najstarszych strażników, który już dawno powinien pożegnać się ze służbą, jednak jego doświadczenie i kontakty były dla Augusta zbyt cenne.
To, jak Augusto widział w/w osobę wykorzystaj jakoś inaczej, gdzie indziej…
- Z niezależnych źródeł wiemy o zaginięciach rzemieślników, które miały ostatnio miejsce od Salem po Pojezierze Chalcedońskie. Znikają też zręczni artyści, rzeźbiarze i specjaliści od metalurgii. Można wnioskować, że znikają osoby biegłe w obróbce drewna i metalu.
- Dobrze, to już jakiś konkret. – Augusto pokiwał głową.
…Na przykład umieść tę opinię powyżej, za jego uznaniem.
- Ale po co komu tacy ludzie? – wyrwał się jeden ze strażników.
- Myślenie o tym zostawcie osobom kompetentnym – zgasił go (przywołał go do porządku; uspokoił go; usadził go) Augusto. – Z waszych raportów wynika, że w Likarii miało miejsce więcej zaginięć niż te, o których mówiliśmy ostatnio. Najwcześniejszy przypadek to… – Augusto nie znalazła daty w pamięci, sięgnął na biurko rozsuwając raporty strażników. – tak… dwudziesty, Nenegar. A więc ponad dwa miesiące temu. Mamy do czynienia z procederem na wielką skalę.
Do komnaty wśliznęli się spóźnialscy. Zamiast zająć miejsca stali jakby chcieli zabrać głos.
- Odkąd jestem Lordem Straży nie słyszałem aby… co tak stoicie? – głos Augusta brzmiał niczym grom.
- Panie, wracamy z dzielnicy rzemieślniczej – rzekł strażnik imieniem Fostyr. – Miały tam miejsce dwa nowe zaginięcia, w tym jedno to z pewnością porwanie.
- Mówcie szybciej! Samo „Mówcie!” może wyrażać już ponaglenie wynikające z treści wcześniejszych linijek?
- Rano zgłoszono zaginięcie chłopca, syna praczki. Wyszedł nad rzekę po wodę wczoraj rano i do dzisiaj nie wrócił – tłumaczył drugi ze strażników o imieniu Roykin. – A dosłownie przed chwilą zostaliśmy wezwani do kuźni. Został porwany jeden z kowali.
- Skąd wiecie, że został porwany? – dopytywał Lord Straży. Podobnie jak wyżej, tyle że chodzi o dociekliwość.
- Jeden z pracowników słyszał krzyki i odgłosy szamotaniny, ale gdy wszedł do tego pomieszczenia nikogo już nie było – przejęty Roykin opowiadając żywo gestykulował.
- Na spopielone kości Boragusa! Szybko do kuźni! Ryhor, za mną! – Augusto rzucił dokumenty na stół pośpiesznie wydając rozkazy.
„Do jasnej cholery i ciężkiej wścieklizny!” Tak, mniej więcej pogniewał się Mirmił.  Ale to chyba nie ten rodzaj fantastyki, gdzie humor, rzeczywistość widziana przez autora w krzywym zwierciadle przesiąkają całą fabułę? Wink A kim jest Boragus?

Zbiegli na dół, dosiedli koni i ruszyli galopem (ruszyli konno galopem; pomknęli/ pogalopowali konno) do dzielnicy rzemieślniczej. Reszta strażników siedziała jeszcze chwilę w milczeniu spoglądając na siebie ze zdziwieniem. Wyglądali jak zdezorientowane dzieci nagle pozbawione (pozbawione z nagła) surowego wzroku pilnującej ich piastunki (surowej piastunki). Część odetchnęła dziękując w duchu bogom (w duchu dziękując bogom) za tak szybkie zakończenie narady.

Było już ciemno, więc Fostyr prowadził (wiódł) ich z pochodnią w dłoni. W drzwiach kuźni (U progu) stał pomocnik, który rozpoznawszy Lorda Straży szybko pobiegł (pośpieszył) po ekonoma.
To że celem przybycia chodzi o kuźnię jako cel przybycia straży jest chyba oczywiste od chwili gdy Augusto woła na Rychora by pognali. Tak przynajmniej przypuszczam z dużym prawdopodobieństwem. Więc może nie używaj już raczej słowa „kużnia” ani jego synonimu?
A w kwestii podziału zdań można, jak widzisz rozbijać je na jeszcze krótsze i tez chyba zabrzmi to co najmniej równie dobrze?

Augusto z kapitanem Ryhorem i Fostyrem weszli do pomieszczeniu gdzie doszło do porwania. Wnętrze skąpane było w słabym, czerwonawym świetle dogasającego paleniska
(Dogasający żar paleniska oświetlał półmrok we wnętrzu).
Skąpane było... A może np. jak wyżej? Bo King krytykuje str. bierną. Argument to niedostateczny, wiem. Nie pamiętam czemu tak mówił, acz jego teoria wydała mi się przekonująca.
To że Rychor to kpt. można by może napisać na początku, gdy czytelnik dowiaduje się o jego istnieniu?

- Za (Ale) ciemno… – mrukną pod nosem Augusto.
- Witaj czcigodny Panie. – Ekonom wchodząc do pomieszczenia pokłonił się D’aragonowi.
Ekonom to nie konkretne imię, więc chyba brak sensu pisania z dużej litery gdy podajesz tytuł po wypowiedzi jego posiadacza? Nawet gdyby była mowa o królu?

- Kim jesteś? – zapytał Lord Straży.
- Jestem rachmistrzem tej kuźni. – Łysiejący mężczyzna ponownie się pokłonił.
- Dajcie tu więcej światła – polecił Augusto.
( - Łysiejący mężczyzna bąknął coś niewyraźnie wyglądając na z lekka przestraszonego.
- Ciszej już doprawdy nie możesz; Język ci stępiło; Masz trudność z wymową?!; Głośniej! - burknął Augusto rozglądając się po pomieszczeniu.
- To rachmistrz warsztatu - wyjaśnił Rychor[b] - dajcie tu więcej światła – polecił żołnierzom.[/b] Polecił zamiast Augusta.
Wątek tego, jakie mężczyzna sprawiał wrażenie można też umieścić po jego pierwszym ukłonie. Lub, może jeszcze lepiej tuż po powyższej nieuprzejmości i poleceniu wobec żołnierzy: Wnet jednak spostrzegł iż człowiek ów jest wystraszony. Jednak z powodu całego zdarzenia? Cóż więc takiego musiało się tu wydarzyć?
Pamiętasz co sugerowałem odnośnie postaw bohaterów w scenie gdy napotykają zwłoki chudego zbója? Jak wiesz mam in. zdanie co do uzewnętrzniania myśli, osobowości bohaterów niż TY. Ale zamiast opisywać je można je zasugerować  je chyba jeszcze no nie wiem: subtelniej, bardziej skrótowo jak powyżej. Drogą odp. doboru słów - opisu zewn. ludzkich zachowań w danej chwili.
W tym wypadku Augusto może sprawiać wrażenie grubianina a zaraz potem można sobie wyobrażać że niezależnie od tego ma w sobie ciut wyrozumiałości, serca dla stojących niżej od siebie.
A w najgorszym razie ma umiejętność dostrzegania pewnych rzeczy wyższa niż przeciętna.
)

Ekonom spojrzał za siebie. Chłopiec służebny zniknął, by po chwili powrócić z dwiema dużymi lampami oliwnymi. Augusto uważnie rozglądał się po kuźni. Na podłodze leżały porozrzucane narzędzia – dłuta, obcęgi i młotki (dłuta, młotki, obcęgi bez spójnika „i”, oraz w takiej kolejności brzmi zgrabniej). Z boku rozbity kufel z grubego szkła. Podszedł do wielkiego stołu, na którym leżały sztaby metali i dwa stosy gotowych podków. Na krawędzi blatu zauważył jeszcze lepką krew (...zauważył ślad krwi. Dotknął jej - była wciąż lepka). Podobnie na pobliskim, potężnym kowadle.
Nie wiem, czemu służą aż tak szczegółowe opisy lamp, kufla i krwi? No chyba że w utworze będzie bardziej zarysowany wątek kryminalno – detektywistyczny. Wątek śledztwa podjęty przez jednego z bohaterów? Może w połączeniu z gat. fantasy uczyniłoby to utwór jeszcze ciekawszym?
- Miała tu miejsce zaciekła walka (Widać, miała tu miejsce…). – Augusto rozejrzał się jeszcze raz uważnie. – Dokąd prowadzą tamte drzwi?
- Do zaułka pomiędzy kuźnią a browarem – wyjaśnił usłużnie ekonom.
- Więc tamtędy uprowadzono ofiarę – wywnioskował lord D’aragon. – Nikt nic nie widział?
- Jeden z pomocników usłyszał krzyki, ale gdy przybiegł było już po wszystkim.
Augusto nadal wpatrywał się w rozrzucone przedmioty próbując wychwycić coś, co dostarczyło by mu więcej informacji. Ryhor zwrócił uwagę na przewrócony kosz, z którego na podłogę wysypały się bryłki węgla drzewnego.
W pierwszym zdaniu, między „wpatrywaniem się” a powodem tego sugerowałbym podział na dwa zdania. Lub myślnik a po nim słowo „próbował”. Dla stworzenia klimatu tajemnicy, jaki niewątpliwie powstałby w tego typu okolicznościach. Może i w in. częściach tego wątku. Nawet niekoniecznie co krok, by jak wspomninałeś „nie porozrywać” płynności fabuły.

- Same nieszczęścia, same nieszczęścia – zaczął się użalać ekonom – taki zdolny kowal.
Augusto obrócił się utkwiwszy (z nagła utkwił...) w nim wzrok. Ekonom zamilkł.
- Jakie jeszcze nieszczęścia was spotkały?
- Miłościwy Panie, nie dalej jak cztery dni temu zniknął mój pracodawca, właściciel kuźni, a dwa dni temu znaleziono go martwego, a teraz to. Kuźnia upadnie – biadolił ekonom (nieszczęśnik).
Wydaje się że aby zachować wrażenie ciągłości „biadolenia” to miast dzielić ją na więcej zdań należy w miejsce przecinków wstawić znak ;.

- Właściciel tej kuźni został zamordowany? (Zamordowali właściciela?) – Fakty w głowie Augusta zaczęły się układać (fakty poczęły układać się w głowie Augusta).
- Tak Panie. – Ekonom spojrzał na Lorda Straży niepewnym wzrokiem.
- Panie? – Milczący dotąd Ryhor dostrzegł zamyślenie na twarzy przełożonego.
- Mam pewną teorię – mruknął pod nosem Augusto, po czym zwrócił się do ekonoma. – Opisz mi właściciela kuźni, z wyglądu.
- Niewysoki, czarne krótkie włosy, łysiejący po bokach, z pokaźnym brzuchem, barczysty. Cóż mogę rzec… – Rachmistrz rozłożył żylaste dłonie.
- A kowal?
Ekonom wyglądał jakby nie zrozumiał przeskoku myśli Lorda Straży.
- Jak wyglądał kowal? – powtórzył dobitniej Augusto.
- Dobrze zbudowany, z bebechem od piwa, którego żłopał nie mało (a żłopał go wcale nie mało... zapewniam was panie), (; lub może podział zdania?) grube, potężne dłonie, lekko łysawy – gesty żylastych dłoni ekonoma uwypuklały kolejne cechy kowala.
- Wiek? – dopytywał Lord Straży oparłszy się o wielką beczkę.
- Nieco ponad czterdzieści lat.
- A właściciel?
- Tak samo. W sumie to nawet byli do siebie podobni – stwierdził ekonom.
- Wystarczy. – Lord Straży porzucił temat, po czym kazał przywołać pracownika, który słyszał porwanie.
Raz przed „który” wstawiłeś przecinek a raz tego zapomniałeś.
Lord jest chyba ciut zbyt wylewny. O ile, jako laik w śledztwach dopuszczałbym może stwierdzenie przy pracowniku „Miała tu miejsce zaciekła walka” o tyle wyznanie „Mam pewną teorię” świadczy chyba o nadmiarze zaufania, nieostrożności, nieprofesjonalności? A może pracownik współpracował z porywaczami, nawet czynnie brał udział w zabójstwie a teraz mataczy?
Wracając z kuźni nie śpieszyli się. Ulice w tej części miasta powoli pustoszały, a z mijanych karczm dobiegał gwar zabawy.
- Odkryłeś podobieństwo Panie? Między ofiarami? – Ryhor zrównał konia z przełożonym. Pragnął dowiedzieć się, o czym myśli Lord Straży. Fostyr i Roykin zostali nieco z tyłu.
- Z tego co mówił ekonom (Z tego, co on mówił; Z tego, co tamten powiadał) byli podobni z wyglądu, w tym samym wieku… – Augusto zawiesił głos.
- Sądzisz, że… że ktoś porwał właściciela kuźni przez pomyłkę, a gdy to spostrzegł poderżnął mu gardło? A potem porwał kowala, o którego chodziło mu od (z) początku? – Ryhor też o tym pomyślał, ale chciał się upewnić czy Augusto uważa tak samo. Jedno "mu" starczy.
- W rzeczy samej Ryhorze – przyznał Lord Straży. – Myliłem się, obie sprawy są powiązane. Muszę wezwać Thalle. Może już coś ustalił w sprawie morderstwa.
- Jeszcze ten porwany chłopiec – przypomniał Ryhor.
- Tak, ale on nie wpisuje się w schemat znikających rzemieślników. – Augusto zamyślił się. – Beresteczko (Beresteczko doprawdy...) nie szczędzi nam zagadek.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości