Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Szept Gromu - Rozdziały 1-15
Arkus jest synem lorda Galilei - głowy jednego z najpotężniejszych rodów. Działa tu zaufanie do prawdomówności człowieka wysokiego stanu Wink zwłaszcza młodego i nie zepsutego jeszcze Big Grin Zresztą oni też nie poddawali w wątpliwość jego opowieści o walce z gargulcami w pieczarach Kabiru.
Częściowo zgadza się. Częściowo, bo nawiązując do tego, co piszesz są przecież b. różne osoby co do cech pozytywnych i negatywnych; podatności na zepsucie. [i]Wśród grup każdego wieku, stanu i czasów.
Może więc wartoby mimo to, w 2, 3 zdaniach coś tu dopracować, uzasadnić? Po to by postacie były bardziej pełnokrwiste. Zwłaszcza gdy mówiliśmy o uroku niedoskonałości bohaterów. Nawet gdy możliwe jest istnienie osób prawych. Inna też rzecz że ta trójka od razu wzbudziła moją sympatię. Nie wiem jak u innych - może też?? I może to częściowo zrekompensowałoby mi to, wg. mnie mł. niedociągnięcie.[/i]
______________________


Nie wiem po co znak` otaczający słowo konfrontacji.
Służy podkreśleniu czy też nacisku, wagi przywiązywanej przez postać do danego słowa. Gdy postacie zwracają uwagę na semiotykę
Aczkolwiek nie wiem czy to jest poprawne z punktu widzenia prawideł polskiego języka i zapisu. Jakoś tak intuicyjnie to stosuję.
Hmm...ciekawe. Też nie wiem. na pewno można napisać mniej więcej tak:
-... Czyżby zależało Tobie na konfrontacji? - spytał starzec z naciskiem.

Przysłowie fakt nieco baśniowe, ale trzyma się w konwencji. Pytanie Lorelei też podszyte jest niepewnością, więc nie jest ona tak do końca głupiutko naiwna. Swoim pytanie bardziej chce wyłudzić jakąś pocieszającą wypowiedź od profesora, ale podświadomie zdaje sobie sprawę jaka jest sytuacja. Profesor też to rozumie, ale nie gasi jej brutalnie. Podaje przysłowie, które łagodnie wyraża to co mogły ując dosadniej ale oczywiście tego nie zrobi ze względu na swoje przyjacielskie relacje z księżniczką.
Też to wszystko przeczułem. Niemniej jakoś do przysłowia nie jestem do końca przekonany, z powodu wiewiórek. Nawet jeśli niedźwiedź bywa im nierzadko drapieżnikiem - nie znam dobrze ich zwyczajów. Tyle że pewnie wielu laików o tym nie wie. Smile

A oto obiecany 15 rozdział - krótki ale treściwy Smile

ROZDZIAŁ XV – NA SCHODACH SENATU

Niedługo po tym jak rankiem Christian udał się do Wilka, a Thovri jeszcze (wciąż) spał, Arkus odebrał list sygnowany pieczęcią rektora Rotoi. Przyniósł go młody chłopiec z uniwersyteckich hufców. Młody Galilei nie spodziewał się korespondencji od profesora. Usiadł na drewnianej ławie i przełamał pieczęć. Rozpostarł pergamin na stole  (Młody Galilei ze zdziwieniem/ z niedowierzaniem przełamał pieczęć).
Jeśli ostatecznie chciałbyś zachować pewne szczegóły to może zdanie w nawiasie byłoby dobre.

Treść listu wartoby wyróżnić kursywą. Podobnie scenę rozmowy prowadzonej telepatycznie, z istotą z wyższej, duchowej rzeczywistości itp. sytuacje "preferujące" taką czcionkę. Intryguje też skrót na końcu,; jako zapewne odpowiednik n.e.?

Do listu dołączona była moneta – srebrny denar (mógłbyś wymyśleć ewentualnie własną nazwę waluty). Arkus uważnie się mu przyjrzał nie mogąc zrozumieć po co profesor dołączył (załączył/ dorzucił) go do listu. Denar był całkiem zwyczajny.(akurat tu, zamiast kropki dałbym przecinek, lub myślnik) Wyglądał jak wszystkie inne denary jakie Arkus w życiu widział. Na awersie monety widniała podobizna króla Conoriusa wpisana w okrągły wieniec z liści dębu. Była tam też inskrypcja zapisana w alfabecie taugijskim (Dostrzegł też inskrypcję...). Rewers przedstawiał sowę – symbol monarchii i panującego rodu Varenhorthów.
Skoro ten ród panuje można domysleć się iż chodzi o władzę. Inna rzecz czy to władza monarsza, regencyjna, czy inna. Ale to już chyba wynika z treści?

Patrząc w wielkie oczy srebrnej sowy Arkus przypomniał sobie noc, którą spędził na polanie w prowizorycznym szałasie (Patrząc w jej oczy...). Pohukiwanie i spojrzenie sowy (ptaka/ptaszyska/ stworzenia) było jak ostrzeżenie. Niedługo potem polanę nawiedziły wilki przywabione zapachem padliny (zwabione wonią padliny/ znęcone padliną). Na samo wspomnienie tamtej nocy poczuł ucisk w żołądku. Coś się zbliża – pomyślał. Schował monetę do kieszeni. Ciekawe co na to powie Christian.
Może mylę się, ale gdy on przypomina sobie chwilę grozy to dla napięcia i z uwagi na wspomnienie wartoby może usunąć wszystkie te przekreślone szczegóły. O powtórzeniach nie wspomnę.
Dlatego też słowo "stworzenie" odnośnie sowy, byłoby może najlepsze jako uogólnienie myśli Arkusa.


2. Poranek na Promenadzie Słońca był chłodny ale słoneczny. Jak zwykle nad targowiskiem unosił się gwar handlarzy i klientów oraz zapach najprzeróżniejszych towarów. Lamberth objaśniał Arkusowi zasady doboru bełtów do kuszy i rolę odpowiednich rzemieni w mocowaniu zbroi. Ku zadowoleniu rycerza (Ku jego zadowoleniu) młody Galilei okazał się (okazał się on) pojętnym uczniem, zadającym pytania i posiadającym własne spostrzeżenia. Po zakupie odpowiednich bełtów (strzał) wyszli na galerię. Nagle przed nimi stanęła kobieta w średnim wieku o pięknej twarzy, ubrana w jaskrawe, delikatne szaty. Zwróciła się wprost do Czarnego Rycerza.
Opis istotnie skrócony, brawo Wink. Tak się zastanawiałem: albo ów opis zostaw  i tylko jeszcze bardziej poskracaj, na ile da się; oczywiście tak by nie przesadzić w drugą stronę. Albo włącz w dialog poniższy, lub jakiś inny.

- Wróciłeś do Likarii i nie przysłałeś mi żadnej wiadomości (i nic a nic nie dałeś mi znać)? – spytała z lekkim wyrzutem.
- O pani Triola. Wiele wydarzeń… – Rycerz wyglądał na nieco zmieszanego.
- Tak, turniej, rozumiem. (Przecinek podkreśliłby chyba dobitność jej wypowiedzi) Ale turniej już się skończył wielki rycerzu. A cóż to za młodzieniec (młodzian)? – Aksamitny głos kobiety wręcz onieśmielał.
- To mój giermek, który właśnie idzie przygotować konie. – Lamberth popatrzył na niego znacząco.
Arkus skłonił się i odszedł.
- Tygrysku, nie przestajesz mnie zaskakiwać. – Kobieta powiodła wzrokiem za oddalającym się chłopcem. – Odwiedzisz mnie dzisiaj?
- Dzisiaj mam niestety inne plany. – Lamberth próbował się wykręcić.
- Inna kobieta? – zapytała złowieszczo pani Triola.
- Nie, nie. Senat – pośpiesznie wyjaśnił rycerz.
- Wolisz politykę ode mnie? – Triola prowokacyjnie wypięła biust.
- To konieczność Triolu - bronił się rycerz.
Widzę że nawet Lamberth musi jeszcze nad sobą pracować. Z uwagi na to, co prawił Arkusowi na polanie; i z uwagi na temat uroku niedoskonałości bohaterów, ich zmagań z nią.
Nie wiem, szczerze czy czytelnik podchwyciłby sens tego, co zaproponowałem powyżej; nawet uwzględniając poniższe westchnienie Lambertha i krótkie objasnienie tegoż. Czy też ta sugestia wzbudziłaby niezamierzony uśmiech na jego twarzy.

- Wolisz wdzięki podstarzałych gaduł czy może straciłam w twoich oczach? – Kobieta nie przestawała drążyć tematu.
- Twoje wdzięki są jak za dawnych lat, jednak dziś wydarzy się w Senacie coś, co nie może mnie ominąć – odparł dyplomatycznie.
- Rozumiem, nie pytam dalej. Jeśli zapragniesz rozkoszy dawnych lat, to znasz drogę do mojego domu (do mnie). – Triola odwracając się strzeliła zalotnie rzęsami.
- Tak, znam – po cichu westchnął za odchodzącą kobietą Lamberth (westchnął po cichu). Wspomniał naukę, jakiej udzielił Arkusowi jeszcze parę dni temu na polanie.

Tak przy okazji, czemu przy tytule swej powieści używasz znaku tęczy?  Wink Pozdrawiam.
(16-04-2017, 13:20)Kotkovsky napisał(a): Też to wszystko przeczułem. Niemniej jakoś do przysłowia nie jestem do końca przekonany, z powodu wiewiórek. Nawet jeśli niedźwiedź bywa im nierzadko drapieżnikiem - nie znam dobrze ich zwyczajów. Tyle że pewnie wielu laików o tym nie wie. Smile

Przysłowie ma wyrażać to, że przy starciu dwóch potężnych sił najbardziej cierpią postacie poboczne - niewinni. Nie upieram się przy wiewiórkach. Po prostu wydają się takie niewinne Wink

(16-04-2017, 13:20)Kotkovsky napisał(a): ROZDZIAŁ XV – NA SCHODACH SENATU

Niedługo po tym jak rankiem Christian udał się do Wilka, a Thovri jeszcze (wciąż) spał, Arkus odebrał list sygnowany pieczęcią rektora Rotoi. Przyniósł go młody chłopiec z uniwersyteckich hufców. Młody Galilei nie spodziewał się korespondencji od profesora. Usiadł na drewnianej ławie i przełamał pieczęć. Rozpostarł pergamin na stole  (Młody Galilei ze zdziwieniem/ z niedowierzaniem przełamał pieczęć).
Jeśli ostatecznie chciałbyś zachować pewne szczegóły to może zdanie w nawiasie byłoby dobre.
Skróty bardzo dobre. Aczkolwiek odnosze wrażenie, że moje postacie zbyt często są zdziwione czy zaskoczone Smile Więc wolę tak opisywać ich stan tylko tam gdzie to niezbędne.

(16-04-2017, 13:20)Kotkovsky napisał(a): Treść listu wartoby wyróżnić kursywą. Podobnie scenę rozmowy prowadzonej telepatycznie, z istotą z wyższej, duchowej rzeczywistości itp. sytuacje "preferujące" taką czcionkę. Intryguje też skrót na końcu,; jako zapewne odpowiednik n.e.?
List jest wyróżniony pochyłą czcionką. Przynajmniej u mnie się tak wyświetla.
c. e. u. - mam wrażenie, że gdzieś w jakimś przypisie było to objaśnione. Skrót oznacza w języku bodaj starobandarskim condita et urbio (od założenia miasta) i dotyczy założenia miasta Rhynn od którego to wydarzenia liczą lata w tej części Taugii.

(16-04-2017, 13:20)Kotkovsky napisał(a): Do listu dołączona była moneta – srebrny denar (mógłbyś wymyśleć ewentualnie własną nazwę waluty). Arkus uważnie się mu przyjrzał nie mogąc zrozumieć po co profesor dołączył (załączył/ dorzucił) go do listu. Denar był całkiem zwyczajny.(akurat tu, zamiast kropki dałbym przecinek, lub myślnik) Wyglądał jak wszystkie inne denary jakie Arkus w życiu widział. Na awersie monety widniała podobizna króla Conoriusa wpisana w okrągły wieniec z liści dębu. Była tam też inskrypcja zapisana w alfabecie taugijskim (Dostrzegł też inskrypcję...). Rewers przedstawiał sowę – symbol monarchii i panującego rodu Varenhorthów.
Skoro ten ród panuje można domysleć się iż chodzi o władzę. Inna rzecz czy to władza monarsza, regencyjna, czy inna. Ale to już chyba wynika z treści?
W zasadzie tak. Co do nazwy waluty jestem zakochany w denarze Heart  Big Grin


Sporo sugestii do dialogu Triola - Lamberth wprowadziłem. Wątek ich znajomości będzie rozwijany Wink

(16-04-2017, 13:20)Kotkovsky napisał(a): Tak przy okazji, czemu przy tytule swej powieści używasz znaku tęczy?  Wink Pozdrawiam.
Jest w dwóch tematach, więc postanowiłem je wyróżnić graficznie, a z dostępnych symboli najbardziej spodobała mi się tęcza Wink

Serdecznie Pozdrawiam
Na wstępie to co wychwyciłem:

- Kto się na polu bitwy wykaże odwagą, tego król może od razu pasować na rycerza. – Arkus wstał podnosząc drewniany miecz.
- Tak, ale po studiach wolałbym być urzędnikiem na dworze, więc i tak chyba nie będę rycerzem.

Powtórzenie rycerza niepotrzebne.


 Było to o tyle dziwne, że te małe, nagie, głupie i wyjątkowo tchórzliwe humanoidy nigdy nie atakują osiedli ludzkich. Zazwyczaj mieli z nimi do czynienia pasterze pilnujący stad na wzgórzach lub nieostrożni podróżni którzy zboczyli z drogi

W domyśłe humanoidy ale z tekstu wynika, że może chodzić też o osiedla.

Edit 14.11.2016 - drobne poprawki, skrócone niektóre opisy

Super że wprowadzasz poprawki.

A tak teraz ode mnie, czytam sobie niespiesznie tę powieść, teraz dopiero drugi rozdział. I piątka z plusem! To już jest bardzo dobrze napisane i świetnie się czyta, fabularnie też zaciekawia. Tak trzymać!
RebelMac
Dzięki za spostrzeżenia. Robię właśnie nową "falę" poprawek więc na pewno zwrócę na to uwagę.
I cieszę się, że się podobało Smile
Pozdrawiam Serdecznie
Przysłowie ma wyrażać to, że przy starciu dwóch potężnych sił najbardziej cierpią postacie poboczne - niewinni. Nie upieram się przy wiewiórkach. Po prostu wydają się takie niewinne Wink
Wiewiórki mógłbyś ewentualnie zastąpić "niewinnymi".


Skróty bardzo dobre. Aczkolwiek odnosze wrażenie, że moje postacie zbyt często są zdziwione czy zaskoczone Smile Więc wolę tak opisywać ich stan tylko tam gdzie to niezbędne.
Zgoda. Względnie można tu i ówdzie używać synonimów. Można też napisać: Młody galilei drżącą dłonią rozerwał pieczęć.


c. e. u. - mam wrażenie, że gdzieś w jakimś przypisie było to objaśnione. Skrót oznacza w języku bodaj starobandarskim condita et urbio (od założenia miasta) i dotyczy założenia miasta Rhynn od którego to wydarzenia liczą lata w tej części Taugii.
Zadziwiające podobieństwo do innego języka. Konwergencja obcych sobie kultur? A może obydwie mogłyby mieć wspólne, zapomniane prakorzenie? Wink

...a z dostępnych symboli najbardziej spodobała mi się tęcza Wink
Mnie też. Wink
(23-04-2017, 13:57)Kotkovsky napisał(a): c. e. u. - mam wrażenie, że gdzieś w jakimś przypisie było to objaśnione. Skrót oznacza w języku bodaj starobandarskim condita et urbio (od założenia miasta) i dotyczy założenia miasta Rhynn od którego to wydarzenia liczą lata w tej części Taugii.
Zadziwiające podobieństwo do innego języka. Konwergencja obcych sobie kultur? A może obydwie mogłyby mieć wspólne, zapomniane prakorzenie? Wink
Wzorowałem się na łacinie Wink
(27-06-2016, 17:42)Gunnar napisał(a): On jednak chciał zostać rycerzem. Irytowało go, że stracił już tyle czasu. By osiągnąć swój cel powinien od kilku lat szkolić się u boku jakiegoś rycerza. Gdyby ojciec mu na to pozwolił, kto wie, może pasowanie miałby już za sobą i już teraz byłby pełnoprawnym członkiem stanu rycerskiego. 

 No i padło w końcu na rozdział III - tu masz znowu powtórzenia rycerza, może "zbrojnego" użyj albo jakoś przeredaguj.
Ogólnie bardzo dobre dialogi Christiana i Arkusa, świetne też są imiona i nazwy własne w tekście. Natomiast połączył bym niektóre zdania w bardziej złożone, wywalił kropki a dał przecinki. Fabularnie ciekawy wątek pary przyjaciół i polityka.
Pozdrawiam.
Wzorowałem się na łacinie.
Wiadomo, jednak ciekawe czy i w naturze takie podobieństwo byłoby możliwe zakładając istnienie obcych.
Odnośnie bahaterki, którą wspomina Sonia w drodze do jaskini spotkałem się też ze słowem "rycerka".
(29-04-2017, 11:33)RebelMac napisał(a):
(27-06-2016, 17:42)Gunnar napisał(a): On jednak chciał zostać rycerzem. Irytowało go, że stracił już tyle czasu. By osiągnąć swój cel powinien od kilku lat szkolić się u boku jakiegoś rycerza. Gdyby ojciec mu na to pozwolił, kto wie, może pasowanie miałby już za sobą i już teraz byłby pełnoprawnym członkiem stanu rycerskiego. 

 No i padło w końcu na rozdział III - tu masz znowu powtórzenia rycerza, może "zbrojnego" użyj albo jakoś przeredaguj.
Ogólnie bardzo dobre dialogi Christiana i Arkusa, świetne też są imiona i nazwy własne w tekście. Natomiast połączył bym niektóre zdania w bardziej złożone, wywalił kropki a dał przecinki. Fabularnie ciekawy wątek pary przyjaciół i polityka.
Pozdrawiam.
Przetrawiłem twoje spostrzeżenie do II rozdziału i wprowadziłem zmianę. Przy okazji poprawiłem Pieśń Uzurpatora robiąc z niej 13-zgłoskowiec. Nadal nie jest to wielka poezja, ale na pewno będzie się płynniej czytało Wink
Tu w 3 rozdziale pierwszego rycerza zamieniłem na wojownika - brzmi bardziej epicko Wink
Dzięki za spostrzeżenia i pochwały.
Pozdrawiam

(30-04-2017, 15:09)Kotkovsky napisał(a): Wzorowałem się na łacinie.
Wiadomo, jednak ciekawe czy i w naturze takie podobieństwo byłoby możliwe zakładając istnienie obcych.
Odnośnie bahaterki, którą wspomina Sonia w drodze do jaskini spotkałem się też ze słowem "rycerka".
Rycerka? Takie, jakby to powiedzieć - feministyczne Big Grin
ROZDZIAŁ XV - NA SCHODACH SENATU - cd.

3. Arkus czekał przy koniach. Zżerała go ciekawość, ale nie śmiał pytać o tę kobietę. Wkrótce dołączył do niego (powrócił) Lamberth. Pojechali do kuźni (do płatnerza) by zlecić drobne naprawy czarnej zbroi. Następnie wrócili (, a potem) do kamienicy rycerza na obiad. Po południu pojechali  (udali się) pod gmach Senatu. Arkus został przy koniach, zaś Lamberth udał się (poszedł sam) na plac (kropka i podział zdnia?) gdzie od rana do wieczora, (złe miejsce na przecinek) toczyły się (trwały/ wrzały/ toczono) tutaj dysputy polityczne i filozoficzne (polityczno - filozoficzne). Także (Nawet - zabrzmi chyba bardziej przekonująco co do gorączki dysputy?) szerokie marmurowe schody Senatu były miejscem dyskusji (okazały się doskonałym ku temu miejscem/ stały się tu odpowiednim miejscem - taka forma doda chyba wydźwieku przymruzenia oka do autentycznie powaznej sceny? ). Wiadomo ogółem że schody senatu mogą być raczej szerokie. Ostatnia rada królewska dostarczyła nowych tematów. Oprócz spraw bieżących miano dziś zagłosować nad poszerzeniem uprawnień następcy tronu. Rozwadze senatorów poddano także projekty sojuszu z Rhynn i małżeństwa dynastycznego. Oczekiwano też zaprzysiężenia traktatu z Ligą Morską. Najwięcej ludzi skupionych było wokół filozofa Epimionegesa. A może zgrabniej zabrzmi Epimiogenesa? Wykładał o różnicach formy i materii, a także współzależności obu. Łatwo wysnuć to z poniższych słów.

- … a więc niepodobna by forma istniała bez treści. Rozważmy to na przykładzie zwykłego drewnianego krzesła. Co jest materią w krześle? Oczywiście drewno. A formą? Dzięki formie możemy określić, że posiada ono cztery nogi, siedzisko i oparcie. Czyż te wszystkie określenia nie mówią nam o jego formie? Zatem odpowiedzmy sobie na pytanie czy materia może istnieć bez formy? Czy wyobrażacie sobie krzesło bez formy? Byłaby to bezkształtna masa (Byłoby tylko bezkształtną masą). A więc materia nie może występować bez formy – wysnuł wniosek filozof (zapadł wniosek).
Tak się zastanawiałem czy i tutaj nie skreślić powtarzających się słów. Ale w tego typu scenie domyślam się że wprost przeciwnie. Bo jeśli filozof głosi naukę dla ludzi często nieobeznanych z filozofią, prostych, zabieganych to może jej treść winna brzmieć trochę łopatologicznie by łatwiej mogli oni ją przyswoić.
Epimiogenes (a tutaj znów Ty wprowadzasz sugerowaną formę imienia) był krępej budowy ciała. Ze względu na średni wzrost stał na drewnianej skrzyni by spoglądać na audytorium. Filozof mocno już wyłysiał, ale bujne włosy po bokach głowy łączyły się bokobrodami z równie bujną, szpakowatą brodą. Spora grupa osób, zarówno kobiet jak i mężczyzn słuchała w skupieniu gdy kontynuował wywody (słuchała w skupieniu kontynuacji):
- Ale odwróćmy to zagadnienie. Czy forma może istnieć bez materii? Czy może istnieć czysta forma? A wyobrażacie sobie drewniane krzesło bez drewna? A więc rozum podpowiada nam, że forma i materia istnieją nierozłącznie. Nie mogą istnieć osobno…
I znów przydałoby się jeszcze coś zrobić z opisem jak powyższy - na przykład wg. sugestii, którą Ci już podawałem. Ze zdaniem dotyczącym audytorium włącznie. Nawet gdy opis jest już chyba krótszy niż bywało poprzednio. Oczywiście jest to plus.

Zbliżała się godzina rozpoczęcia obrad. Uwagę Lambertha oderwała nadjeżdżająca kareta. Wszedł na szczyt schodów by mieć lepszy widok na plac. Z pojazdu (powozu - "pojazd" jakoś kojarzy mi się z samochodem) wysiadł Sędzia Rollin w towarzystwie hrabiego Gunnara. Zajęty odwzajemnianiem pozdrowień senatorów nie dostrzegł rycerza, który oczekiwał go na szczycie schodów. To chyba już wiemy z wersu wyżej i jednego z poprzednich rozdziałów.
Gdy wreszcie go spostrzegł, było za późno na manewr wymijający. Lamberth otworzył już usta, ale Sędzia go ubiegł (Nim Lamberth otworzył usta Sędzia zdołał go ubiedz) .
- Witaj bracie! Cóż za niespodziewane spotkanie! – Na poważnej dotąd twarzy Sędziego zagościł uśmiech (Poważne dotąd oblicze rozjaśnił uśmiech), (kropka?) tylko hrabia wyglądał na zaskoczonego.
- Miło cię widzieć po tak długim czasie – rzekł niepewnie rycerz, zaskoczony taką reakcją.
Rollin rozpostarł ramiona i wziął brata w objęcia. W serdecznym uścisku nie było cienia dystansu.
- Mów, jak tam twoje wojaże. A przecież, (wielokropek zamiast przecinka?) gratuluję znakomitego zwycięstwa Wielkiego Turnieju. Niestety nie mogłem być na wielkiej uczcie  (wieczerzy) u króla gdzie opiewano twój triumf. – Rollin objął brata (go) ramieniem i (poczym/ zaczym) obaj weszli do przedsionka (przestąpili próg/ progi - druga propozycja - p. sugestia co do roli schosów w dyspucie) Senatu.
Może jeszcze popracuj nad synonimem "przedsionka". W sumie to chyba nawet odp. słowo co do senatu, nie tylko odnośnie domu. Ale może hall, lub coś podobnego zabrzmi lepiej?

- Dziękuję, zwycięstwo to łaska bogów, ja jestem tylko ich narzędziem.
- Nie bądź taki (tak) skromny. Twe umiejętności na pewno zadziwiły niejednego obserwatora. Nieprawdaż Gunnarze?
- Tak, Panie – przytaknął hrabia nie do końca wiedząc co myśleć o tej sytuacji (nie całkiem wiedział co o tym sądzić).
- Od samego przyjazdu (Już od przyjazdu) pragnąłem cię ujrzeć jednak tak ciężko pracujesz… – Lamberth zawiesił głos.
- To prawda bracie (Racja). Pomyślność Likarii nieustannie zaprząta mą głowę. Jednak nie martw się, wszystkie moje sprawy układają się jak najlepiej (jak najpomyślniej). Ach! Posiedzenie zaraz się zacznie, szkoda, że przerywa naszą konwersację, może po obradach… – Teraz Sędzia zawiesił głos oczekując reakcji Lambertha.
- Tak, oczywiście (Oczywiście...), nie będę cię zatrzymywał gdy obowiązki wzywają. Bądź zdrowy bracie (Bądź zdrów).
- Ty również. – Sędzia rozdając promienne uśmiechy wszedł na (przestąpił) salę posiedzeń.
Takiej reakcji Lamberth nie przewidział (nie przewidywał). Wszystkie plotki wobec tego powitania stały się czymś odległym i nierealnym. Postanowił w najbliższej karczmie poczekać na koniec posiedzenia (obrad) i jeszcze porozmawiać (pomówić) z bratem.
Dobre ukazanie braterskiej relacji. Z uwagi na nia, ale i na "oficjalność" tego spotkania oraz to że że str. Rollina to jakiś element gry może lepiej i tu nie skreślać powtórzeń. Lub zrobić to niewiele. Chodzi o słowo "bracie".

Arkus dzielnie trwał przy przydzielonym mu zadaniu pilnowania wierzchowców. Możesz też określać konie wg. ich maści, np. gniadosz, kasztan itd. iChoć sam przed sobą musiał przyznać, że na dłuższą metę (iż tak naprawdę/ że tak po prawdzie) to nudne. Ale wkrótce znów zobaczy Sonię, może wybiorą się gdzieś do karczmy. Niezręcznie będzie zostawić Thovriego. Z drugiej strony, chyba mógłby sobie raz pozwolić na zabawę w gospodzie? Pojutrze zacznie się też coś nowego – studia na Uniwersytecie. Teraz naprawdę będzie miał dużo zajęć. Wykłady, nauka, służba u rycerza. Zastanawiał się jak to wszystko pogodzić.(?) Przecież (Wszak) giermek nie zajmuje się niczym innym oprócz służenia swemu panu (prócz służby swojemu panu). On będzie innym giermkiem niż wszyscy. Chętnie zrezygnowałby ze studiów by (byle tylko - to chyba lepiej wyrazi determinacje Arkusa?) poświecić się nauce rycerskiego rzemiosła, (...a podział zdania jego obawy) ale Czarny Rycerz (Lamberth) nie oczekiwał tego. Może teraz nie potrzebuje giermka (go - podobnie i to) cały czas? A może wie, że i tak gdy przyjdzie jemu opuścić Likarię to on (słowo"on" wprowadza chyba pewien porządek w orientacji kto jest kto w danej roli) będzie musiał jechać z nim i porzucić studia (uczelnię)? A jeśli to kolejna lekcja Lambertha (nauczyciela/ mistrza/ autorytetu - może coś mniej więcej w ten deseń?)? Gdy zaznam tego czym (Kiedy już poznam czymże) są studia dokonam bardziej dojrzałego wyboru? Albo będzie to wykładnia mojej determinacji i tego ile mogę poświecić by być (zostać/ stać się) rycerzem? Każda z tych możliwości wydawała się (była/ jawiła się) Arkusowi równie prawdopodobna. I jeszcze ten dziwny list od rektora. Czy mógłby rzucić studia gdy potrzebuje on (gdy ktoś potrzebuje) jego pomocy?
Smile
(30-04-2017, 17:05)Kotkovsky napisał(a): Epimiogenesa?
Tak, literówka się zakradła. Sporo sugestii do poprzedzającego opisu wprowadziłem.

(30-04-2017, 17:05)Kotkovsky napisał(a): Tak się zastanawiałem czy i tutaj nie skreślić powtarzających się słów. Ale w tego typu scenie domyślam się że wprost przeciwnie. Bo jeśli filozof głosi naukę dla ludzi często nieobeznanych z filozofią, prostych, zabieganych to może jej treść winna brzmieć trochę łopatologicznie by łatwiej mogli oni ją przyswoić.
Zdecydowanie. Postać inspirowana Sokratesem, a więc musi przemawiać "łopatrologicznie" Wink

(30-04-2017, 17:05)Kotkovsky napisał(a): (powozu - [i]"pojazd" jakoś kojarzy mi się z samochodem)[/i]
Dla mnie akceptowalny synonim.

(30-04-2017, 17:05)Kotkovsky napisał(a): Zajęty odwzajemnianiem pozdrowień senatorów nie dostrzegł rycerza, który oczekiwał go na szczycie schodów. [i]To chyba już wiemy z wersu wyżej i jednego z poprzednich rozdziałów.[/i]
Słusznie.

(30-04-2017, 17:05)Kotkovsky napisał(a):   - Mów, jak tam twoje wojaże. A przecież, ([i]wielokropek zamiast przecinka?) gratuluję znakomitego zwycięstwa Wielkiego Turnieju. [/i]
A może być.

(30-04-2017, 17:05)Kotkovsky napisał(a): [i]Dobre ukazanie braterskiej relacji. Z uwagi na nia, ale i na "oficjalność" tego spotkania oraz to że że str. Rollina to jakiś element gry może lepiej i tu nie skreślać powtórzeń. Lub zrobić to niewiele. Chodzi o słowo "bracie".[/i]
Tylko jedno usunąłem z pozdrowienia.

Do rozmyślań Arkusa tez wprowadziłem sporo zmian.

Dzięki za wszystkie uwagi i pozdrawiam Smile
Hej Gunnar. Co do wspomnianej "rycerki" to określone środowiska będą chyba zaskoczone. Widziałem bowiem to słowo w prasie bedącej im chyba solą w oku. Poza tym to nazwa pewnej góry, lub wsi a więc chyba dość stara. Wink

4. Pijąc (Wychylając) drugi puchar wina Lamberth wygodnie oparł się w skórzanej loży. Słowo "loża" nie pasuje chyba do gospody, nawet tej wysokiej klasy? Przestał myśleć o bracie gdyż (Może podział zdania?) próba pogodzenia dzisiejszego spotkania z całą wcześniejszą wiedzą na jego temat prowadziła do nikąd. Zaczął więc rozglądać się po gospodzie. Nigdy nie miał okazji podziwiać jej architektonicznych szczegółów. Każdy cal ścian, kolumn i stropów był misternie rzeźbiony. Przeważały motywy roślinne i zwierzęce, ale gdzieniegdzie (wśród nich) wiły się smoki i morskie bestie. Na belkach pod stropem siedziały rzeźbione słowiki.
Lamberth nie wiedział co myśleć o bracie "więc" zaczął zaczął rozglądać się po gospodzie? Brzmi to tak jakby to było bezpośrednim tego powodem. Po za tym czy ja wiem czy akurat teraz opis wnętrza jest potrzebny? Może wyrzuć go nawet w całości? Ogranicz się do zdań takiej mniej więcej treści: Czuł się zdezorientowany. Kierowany dziwnym niepokojem począł rozglądać się po gospodzie? Bez jakiegokolwiek wdawania się nawet w ogólne szczegóły opisu wnętrza. No, chyba że te nie są tylko wynikiem słabości do opisów. Bo np. motywy dekoracji będzie w przyszłości miał głębsze znaczenie dla fabuły. Wtedy gdy np. Lamberth przypomni sobie wijące się smoki, przypominające gargulce a te jego walkę w jaskini.
Po w/w scenie wprowadziłbym bodaj nw. akapit. Bo tu jakby zaczyna dziać się coś nowego. [i]A przynajmniej pojawia się zapowiedź jakiegoś wydarzenia. Czuć że chyba pojawia się jakieś napięcie.[/i]
Z obserwacji wyrwała go myśl, że być może obrady już się kończą (Nagła myśl że obrady mogą dobiegać końca wyrwała go z zamyślenia/ z rozmarzenia - taka forma bardziej chyba uwydatnia napięcie? Podobnie i parę poniższych propozycji.). Wychodząc z karczmy przypadkowo rzucił okiem na (spostrzegł przypadkiem) dwóch mężczyzn siedzących najbliżej wyjścia. Twarz jednego z nich wydawała mu się dziwnie znajoma. W drodze na plac usiłował sobie przypomnieć, skąd może znać tego człowieka. W końcu go olśniło. To był Lingus Miroteus. (Skąd mógłby znać tego człowieka?! - za nic nie mógł sobie przypomnieć. Ah prawda! Lingus Miroteus!) To on jeszcze bawi (Cóż jednak on robi wciąż) w Beresteczku? Przecież Turniej już dawno się skończył. Gdy (Kiedy - to jakoś mi bardziej współgra z nast. słowem pod względem brzmienia obu słów w zestawieniu z sobą.) przemierzał rynek, z gmachu  Senatu wychodzili już pierwsi senatorowie.
O ile mnie pamięć nie myli już chyba wiemy że Lamberth zamierzał wrócić pod senat skreśliłem więc pewne szczegóły opisu. O ile obecność Miroteusa nie niepokoi go w owej chwili aż tak bardzo, w ogóle nie ma wtedy dla niego znaczenia to pewnie nie ma potrzeby dodawać wykrzykników.
Z kolei poniższy akapit usunąłbym, bo jego treść spokojnie możnaby połączyć z treścią sugerowanego powyżej.
W portyku Senatu, otoczony wianuszkiem senatorów, pojawił się Sędzia Rollin (ukazał się - chyba dobre, z uwagi na chęć błyszczenia sędziego. A ze względu na relację braci teraz usunąłbym słowo "Sędzia"). Schodząc powoli, rozmawiał o czymś z towarzyszącym mu Gunnarem (Schodząc rozmawiał niespiesznie z Gunnarem - tutaj jest chyba wyczuwalna już sugestia że skoro tak rozmawiał toi schodził raczej powoli).
Na schodach było dosyć tłoczno
. Nagle ponad ogólny gwar wybił się przerażony, kobiecy głos. Krzyczała coś o morderstwie. Wokół Sędziego powstało zamieszanie. Lamberth nie widział co dokładnie się stało, ale okrzyki obudziły jego czujność. Postać Sędziego zniknęła mu z pola widzenia (z oczu).
(Krzyczała coś o morderstwie. Lamberth nie wiedział co się zdarzyło, lecz krzyki wzbudziły/ wzmogły w nim czujność.[b] Gdzie Rollin?! Wśród ludzi zrobiło się zamieszanie. Rollin?! Tam! Upadł na ziemię![/b] Można też w takiej kolejności i formie.)
Ta czujność może być związana z zasugerowanym niepokojem Lambertha w karczmie.
- Sędzia (zamiast "Sędziego" wstaw może wielokropek?) nie żyje! – krzyknął z przerażeniem (zmartwił się) jeden (któryś) z senatorów (jakiś senator).
Lamberth wychwycił w tłumie (dojrzał/ wypatrzył) kobietę przeciskającą się w przeciwnym kierunku niż wszyscy. Spod burej chusty wystawało kilka (dostrzegł) rudych kosmyków. Rzucił się w tłum by ją złapać  (wiadomo z łatwego domysłu poniżej po co się rzucił) . Ciężko było (Podobnie i tu) (Musiał) przedzierać się poprzez napierających ludzi (poprzez tłok). Usiłował (Byle) nie stracić (nie zgubić) jej z oczu.(!) Jeszcze dwa razy mignął mu w zamieszaniu rudy kosmyk. Gdy znalazł się na skraju placu kobiety już nie było w zasięgu wzroku (nie widział już jej/ zniknęła). Dostrzegł jak Gunnar ze służącym prowadzą (prowadzili) słaniającego się Rollina (brata) do karety. Jego puls przyśpieszył; nie wiedział czy biec do brata czy rzucić się w pogoń za kobietą. (Puls jego przyspieszył. Pomódz Rollinowi?! Gonić sprawczynię?! Nie wiedział - Sądzę też że dobrze byłoby wprowadzić słowo "brata" w miejsce słowa "Rollina" - dla podkreślenia relacji braci. Z kolei gdy idzie o wahanie czy pomódz bratu też wartoby tę relacje podkreślić. Ale bez powtarzania tego słowa. Nie używać też słowa Rollin. Może więc wymyśl jakieś zrobnienie, używane przez Lambertha?)
Zaraz (Naraz) znalazł się przy nim Lord Straży, równie wzburzony. (stan wzburzenia przeniósłbym tutaj)
- Widziałem ją! - krzyknął rycerz.
- Ja też Czarny Rycerzu (zamiast podmiotu wstawiłbym wielokropek, lub kropkę, bo w takich sytuacjach i w emocjach często zapomina się o szczególnych formach grzeczności), uciekła tamtą aleją. Złapiemy ją…
Do Augusta, który też wyglądał na wzburzonego dobiegło kilku strażników. Powóz (Karoca?) Sędziego właśnie opuszczał rynek (odjeżdżał).
- Wy trzej, tamtą drogą (tędy/ tamtędy)! - rozkazał Augusto - Ruszać się gamonie! Łapcie tę babę ()! A ty, szybko przyprowadź mojego (mi) konia!
- Gdybym mógł…
- Nie martw się, złapiemy ją. – Augusto położył rękę na ramieniu Lambertha. – Ta zbrodnia nie ujdzie bezkarnie.
- Wezmę konia i zaraz do was dołączę – zadecydował rycerz.
Arkus zaalarmowany tumultem na placu już prowadził wierzchowce.
Utrwalasz pewien stereotyp na temat właścicielek pewnych włosów? Wink Takowe bywają krzywdzące.
Pozdrawiam również.
(07-05-2017, 12:58)Kotkovsky napisał(a): 4. Pijąc (Wychylając) drugi puchar wina Lamberth wygodnie oparł się w skórzanej loży. Słowo "loża" nie pasuje chyba do gospody, nawet tej wysokiej klasy? Przestał myśleć o bracie gdyż (Może podział zdania?) próba pogodzenia dzisiejszego spotkania z całą wcześniejszą wiedzą na jego temat prowadziła do nikąd. Zaczął więc rozglądać się po gospodzie. Nigdy nie miał okazji podziwiać jej architektonicznych szczegółów. Każdy cal ścian, kolumn i stropów był misternie rzeźbiony. Przeważały motywy roślinne i zwierzęce, ale gdzieniegdzie (wśród nich) wiły się smoki i morskie bestie. Na belkach pod stropem siedziały rzeźbione słowiki.
Lamberth nie wiedział co myśleć o bracie "więc" zaczął zaczął rozglądać się po gospodzie? Brzmi to tak jakby to było bezpośrednim tego powodem. Po za tym czy ja wiem czy akurat teraz opis wnętrza jest potrzebny? Może wyrzuć go nawet w całości? Ogranicz się do zdań takiej mniej więcej treści: Czuł się zdezorientowany. Kierowany dziwnym niepokojem począł rozglądać się po gospodzie? Bez jakiegokolwiek wdawania się nawet w ogólne  szczegóły opisu wnętrza. No, chyba że te nie są tylko wynikiem słabości do opisów. Bo np. motywy dekoracji będzie w przyszłości miał głębsze znaczenie dla fabuły. Wtedy gdy np. Lamberth przypomni sobie wijące się smoki, przypominające gargulce a te jego walkę w jaskini.
Po w/w scenie wprowadziłbym bodaj nw. akapit. Bo tu jakby zaczyna dziać się coś nowego. [i]A przynajmniej pojawia się zapowiedź jakiegoś wydarzenia. Czuć że chyba pojawia się jakieś napięcie.[/i]
"loża" jak dla mnie to świetne określenie. Podkreśla klasę lokalu.
Lamberth rzeczywiście skupił się na detalach nie mogąc ogarnąć zachowania brata. Opis nieco skróciłem, ale nie ma on specjalnej funkcji w fabule.
Nowy akapit to dobra myśl.

(07-05-2017, 12:58)Kotkovsky napisał(a): O ile mnie pamięć nie myli już chyba wiemy że Lamberth zamierzał wrócić pod senat skreśliłem więc pewne szczegóły opisu. O ile obecność Miroteusa nie niepokoi go w owej chwili aż tak bardzo, w ogóle nie ma wtedy dla niego znaczenia to pewnie nie ma potrzeby dodawać wykrzykników.
Wprowadziłem sporo sugestii odnośnie skrótów. Obecność Miroteusa to tylko przelotne spostrzeżenia, choć dla uważnego czytelnika znaczące Wink

Sporo sugestii do następnej części także wprowadziłem.

A i kobiecy głos krzyczący coś o morderstwie nie może być "przerażony", bo jak wynika z narracji z perspektywy Gunnara krzyczała zabójczyni Wink

(07-05-2017, 12:58)Kotkovsky napisał(a): Utrwalasz pewien stereotyp na temat właścicielek pewnych włosów? Wink Takowe bywają krzywdzące.
To jedyny szczegół, który na razie wiadomo o tej postaci, dlatego musi być charakterystyczny. Rudy mi się bardzo podoba Wink
A i kobiecy głos krzyczący coś o morderstwie nie może być "przerażony", bo jak wynika z narracji z perspektywy Gunnara krzyczała zabójczyni Wink
Ale zabójczyni mogła udawać przerażenie, by ukryć swe zamysły. A że nie udało jej się do końca? Bo jak się domyślam Gunnar wkrótce zrelacjonuje szczegółowo co się stało. Chyba że okaże sie iz krzyczała coś w rodzaju "Zabiję cię!".
(14-05-2017, 16:42)Kotkovsky napisał(a): A i kobiecy głos krzyczący coś o morderstwie nie może być "przerażony", bo jak wynika z narracji z perspektywy Gunnara krzyczała zabójczyni Wink
Ale zabójczyni mogła udawać przerażenie, by ukryć swe zamysły. A że nie udało jej się do końca? Bo jak się domyślam Gunnar wkrótce zrelacjonuje szczegółowo co się stało. Chyba że okaże sie iz krzyczała coś w rodzaju "Zabiję cię!".

Otóż to. Druga część wszystko wyjaśnia Wink
Ten rozdział to narracyjny eksperyment. Opis tego samego zdarzenia z dwóch dopełniających się perspektyw.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 3 gości