Ocena wątku:
  • 0 głosów - średnia: 0
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Szept Gromu - Rozdziały 1-15
5. Hrabia Gunnar ledwo zwlókł się z łóżka. Wczoraj zdecydowanie zbyt dużo wypił. W uszach nadal szumiało mu wino, a na żołądku czuł jakiś ciężar (Przeklęte wczorajsze wino! Wciąż tylko szumiało w głowie i uciskało żołądek). Podszedł do okna i odsłonił zasłony (Odsłonił okno). Do wnętrza wpadło dzienne światło. Z okien domku gościnnego rozciągał się widok na ogród i rezydencję Rollina (Rozciągał sie stąd widok na posiadłości Rollina/ Z gościnnego domku...). Gunnar odwrócił się w kierunku (w stronę) łóżka. Spod kołdry wystawała kobieca noga (stopa kobiety). Przyjrzał się jej bliżej. To chyba jedna z tych dam, które zabawiały go poprzedniego wieczoru w Dźwięku Gromu?
Opisy zmieniłem tak by nieco bardziej sugerowały stan bohatera a mniej go opisywały. Jednocześnie mogą one być w formie jeszcze bardziej proste, bo krótsze. Dobieraj je może więc, w miarę możliwości pod tymi obydwoma kątami. Jakoś twój opis nogi kojarzy mi się tak jakby ona żyła trochę własnym życiem, więc trochę go zmieniłem. Jeśli "Dźwięk Gromu" to jakaś gospoda to może jej nazwę wziąść w nawias?

Kobieta posyłając mu całuski ruszyła w stronę wyjścia (ku wyjściu) z posiadłości (Kobieta pożegnała go śląc mu całusy - akurat w tej drugiej propozycji rzeczownik "mu" byłby chyba na miejscu z uwagi na lepszą formę, choć w wielu in. wypadkach byłby zbędny). Gunnar żegnał ją uśmiechem. Odwrócił się i uśmiech natychmiast zniknął mu z twarzy (Gunnar odwrócił się i uśmiech na jego twarzy zgasł). W jego stronę kroczył ze złowieszczą miną Sędzia podpierając się okutą srebrem laską z głową gryfa. (Przed nim stał Rollin podpierając się laską. Był zły.)
Czy ja tej "laski" nie widziałem już aby w scenie z promenady?

- Mówiłem ci byś nie sprowadzał tu prostytutek. – Spokój w głosie Rollina był straszniejszy niż jego krzyk gdy wpadał w furię (spokój ów bywał straszny - straszniejszy/ gorszy wręcz niźli wówczas gdy Sędzia popadał w furię - ewentualnie przenieś ów opis tu za chwilą kiedy nagle Gunnar widzi Rollina).
- To nie prostytutka tylko cnotliwa dama (...toż to cnotliwa dama) – oponował hrabia.
Wielokropek na początku wypowiedzi uwidacznia bodaj niepewność Gunnara.
- Cnotliwa? I co, w nocy graliście w karty? – Kpina w głosie Sędziego była wyraźna.
A mniej słów w wypowiedzi Rollina tak samo chyba do chwil, kiedy żywi on zimny gniew, tak jak tutaj. I jego osobowości.
- Mówię ci, że to nie prostytutka – odparł stanowczo Gunnar.
(- Powiadam tobie że to wcale nie... - Gunnar próbował być stanowczy/ próbował stanowczo zaprzeczać)
- Nie wzięła za to pieniędzy? Może podaj tu nazwę waluty? Więc gorzej niż prostytutka. Karczemna ladacznica oddająca się za darmo byle komu. – Sędzia nie przestawał szydzić z hrabiego.
- Hrabia Gunnar to nie byle kto (Jestem wszak hrabią i...)! – Szlachcic uniósł się honorem.
- Ogarnij się – rzekł (uciął/ przerwał) z politowaniem Rollin. – Po południu jedziemy na posiedzenie Senatu.
Sędzia nie czekając na reakcje rozmówcy odwrócił się i poszedł (wyszedł) z powrotem do rezydencji. Gunnar tłumiąc emocje patrzył jeszcze przez chwilę za oddalającym się zwierzchnikiem (za nim/ jeszcze przez chwilę odprowadzał go wzrokiem).
Conajmniej godzinę hrabia moczył się w (zażywał) gorącej kąpieli z olejkami eterycznymi. Posłał też po dziewkę biegłą w sztuce masażu. Zabiegi takie zawsze przywracały go do życia po zbyt rozrywkowej nocy. Założył najlepsze szaty, skropił się bandarskimi perfumami i starannie ułożył włosy. Był gotowy by pojawić się w Senacie (Był gotów do wyjścia).
Smile
(14-05-2017, 17:35)Kotkovsky napisał(a): Jeśli "Dźwięk Gromu" to jakaś gospoda to może jej nazwę wziąść w nawias?
Opis nieco przemodelowałem. Nazwa gospody jest pochyłym pismem. To chyba wystarczające wyróżnienie.
(14-05-2017, 17:35)Kotkovsky napisał(a): Czy ja tej "laski" nie widziałem już aby w scenie z promenady?
Tak, to dokładnie ten sam artefakt Wink
(14-05-2017, 17:35)Kotkovsky napisał(a): Wielokropek na początku wypowiedzi uwidacznia bodaj niepewność Gunnara.
Jestem przywiązany do formy tego dialogu, więc w wypowiedziach zmian nie wprowadzę. Gunnar jest człowiekiem pewnym siebie. Sprowadził sobie kobietę, ale nie ma zamiaru tłumaczyć się ze wszystkiemu Sędziemu choć ten wcześniej zakazał mu sprowadzania kobiet na noc więc jako jego szefowi jakieś tłumaczenie się należny.
Teraz zauważyłem, że można odnieść wrażenie, że ta wymiana zdań ma miejsce w domu gościnnym. Tymczasem toczy się na wolnym powietrzu pomiędzy domkiem a rezydencją. Kobieta się oddala w stronę bramy ,a z drugiej strony nadciąga Rollin. Dlatego zmieniłem pierwsze zdania, że oddala się nie w stronę wyjścia a bramy.
(14-05-2017, 17:35)Kotkovsky napisał(a): Conajmniej godzinę hrabia moczył się w (zażywał) gorącej kąpieli z olejkami eterycznymi. Posłał też po dziewkę biegłą w sztuce masażu. Zabiegi takie zawsze przywracały go do życia po zbyt rozrywkowej nocy. Założył najlepsze szaty, skropił się bandarskimi perfumami i starannie ułożył włosy. Był gotowy by pojawić się w Senacie (Był gotów do wyjścia).
Obie propozycje zacne Smile

Dzięki i Pozdrawiam Smile
''Uczucie deja vu było silniejsze niż zwykle.'' - zwykle? Nie wiem, jak Ty, ale ja na co dzień nie odczuwam deja vu. Bardziej by mi tu pasowało np. ''kiedykolwiek''.
Powtarzasz się wielokrotnie - sędzia, giermek, prokonsul razy N.
''Inna starsza kobieta'' - ''inna'' zupełnie niepotrzebne - do wywalenia.
''służących, jak i bawiących na nim cudzoziemców, ale tylko nadworny lekarz i dwóch strażników podeszło bliżej ciała. Pod ścianą wieży łkała młoda służąca. Inna starsza kobieta obejmowała ją ramieniem. Wnioskując po stroju, przełożona zamkowej służby. '' - służących, służąca, służby. Powtórzenia Wink
''Sędzia Rollin spojrzał w górę na otwarte, duże okno w wieży mieszkalnej. Z wysokości komnat i ułożenia ciała wnioskował, że Prokonsul musiał stać tyłem do okna w momencie wypadnięcia z niego. Jeszcze raz spojrzał na ciało. Na bruku nie było najmniejszego śladu krwi. Siła uderzenia nie była duża. Komnaty Prokonsula znajdowały się na trzeciej...'' - okno, ciało, prokonsul, okna, ciało, prokonsula
''Problemem jest. – Prokonsul zawahał się, zastanawiając czy podzielić się obawami z Rollinem. – Problemem jest to, że nie do końca wiem… komu mogę zaufać na własnym dworze. – Galio coraz bardziej ściszał głos tak, że jego ostatnie słowa były dla Sędziego ledwo słyszalnym szeptem. Gdzieś w głębi ogrodu zaśpiewał słowik.
- Sytuacja w Likarii też nie jest łatwa Wasza Ekscelencjo – powiedział z namysłem Rollin.
- Masz na myśli coś więcej oprócz problemów z Kreonią? – zaciekawił się Galio.
- Nasze zewnętrzne problemy łączą się z wewnętrznymi. '' problemem, problemem (tu rozumiem jeszcze, bo powtórzenie celowe), problemów, problemy.
Dużo powtórzeń - nie będę wypisywać dalej, bo to męczące. Pod tym względem tekst do przejrzenia. Również zauważyłam kilka zgubionych przecinków i literówek.
Szwankuje też zapis dialogów:
''Zupełnie jakby… – przerwał wahając się, ale widząc łagodny wzrok Sędziego kontynuował – jakby był już martwy w chwili upadku.'' Powinno być ''- Jakby był już martwy w chwili upadku.'' Po drugie, te wielokropki są zupełnie niepotrzebne. W gronie literackim częste używanie wielokropków jest kojarzone przez wiele osób z niskim poziomem pisania, z blogaskowymi opkami nastolatków itd. - bez obrazy! Smile Wg mnie należy je ograniczyć do absolutnego minimum.    
Już miałam nie wypisywać powtórzeń, bo to mozolna robota u Ciebie, ale...
''Sędzia spochmurniał. Thovri zaniepokoił się. Czy powiedziałem coś nie tak? Nie znosił gdy Sędzia był rozczarowany jego odpowiedziami. Ale dziś twarz Sędziego sposępniała z innego powodu.'' SERIO? Sędzia, sędzia, sędzia... Żeby nie było za mało - po wypowiedzi Thorviego jeszcze 2 x sędzia.
''strzępy mięsa'' - jakiekolwiek czasy by to nie były (chyba, że prehistoria) to ni cholery mi to nie pasi. Kawałki, Panie, kawałki - nie ma co wydziwiać.
Powinieneś uważać też na nagromadzenie zaimków w jednym fragmencie. Przykład: ''Chłopakowi zrobiło się słabo, poczuł jak treść żołądka podchodzi mu do przełyku. Chciał uciekać, ale siła strachu paraliżowała jego nogi. Chciał krzyczeć, ale czuł jak gardło wypełnia mu kwas żołądkowy. Nagle obraz zawirował i ogarnęła go ciemność. Uczucie w żołądku trochę osłabło. Próbował dojrzeć cokolwiek przez nieprzenikniony mrok. Jakiś szary kształt pojawił się nad jego głową.'' - mu, jego, mu, go, jego
Ballada stanowczo na nie. Nope, nope, nope. Jej słowa, szczególnie niektóre wersy, kojarzą mi się z polskim tłumaczeniem jakiejś piosenki po angielsku.
Miejscami brakuje wcięć akapitowych. Poza tym nie rozumiem oddzielania fragmentów numerami i szczerze jakoś mi to nie pasuje do samego opowiadania (tych średniowiecznych klimatów itd.), ale to tylko moje widzi mi się. Wink
Odnośnie stylu: piszesz całkiem nieźle, czyta się płynnie, a to bardzo ważne. Jednak, jak na moje gusta, to za dużo opisów (naprawdę, nie potrzebuję znać każdego szczegółu ubioru postaci). Co do opisów i zdarzeń - dużo tego jak na jeden rozdział. Odnoszę wrażenie, jakbyś chciał wcisnąć jak najwięcej informacji odnośnie funkcjonowania świata, historii bohaterów i przyśpieszyć bieg zdarzeń (trochę tej drogi przebywają jak na zaledwie pierwszy rozdział - i sceny są dosyć skrócone, a nierzadko większość w nich to opis ubioru/otoczenia/samej postaci. Jak dla mnie - jako czytelnika - to po prostu momentami męczące.
Zabrakło mi jakiejś iskry, która bardziej rozpaliłaby zaciekawienie. Poza tym - pierwszy akapit, czyli początek historii (ważny moment - coś jak pierwsze wrażenie, gdy kogoś nieznajomego poznajemy, może zadecydować, czy będziemy chcieli czytać dalej) niezbyt trafny na początek całości. Zaczynam czytać i pierwsze, co widzę, to dosyć szczegółowy opis komnaty, a chyba nie to w całej scenie najważniejsze? Wink

Mam nadzieję, że nie obrazisz się za ten komentarz - jak już mam wenę na komentarz, to piszę jak najbardziej szczegółowo. Prócz uwag technicznych to tylko moje subiektywne zdanie, więc wiesz... Wink


Pomijając wszystkie moje czepialskie uwagi, to historia na plus i pewnie sięgnę po kolejne części. Doceniam pracę, którą musiałeś włożyć w skonstruowanie tego świata. 
PS. Jak mogłeś zabić Throviego?! Moja ulubiona postać, jak na razie. Pff!
Hey Karen. Dzięki za komentarz z konkretnymi uwagami. Od jakiegoś czasu w wolnych chwilach, których ostatnio mam niewiele, robię lifting 1 rozdziału, który właśnie przeczytałaś. Cześć spraw na, które zwracasz uwagę jest już poprawiona tylko jeszcze aktualizacja nieopublikowana.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): ''Uczucie deja vu było silniejsze niż zwykle.'' - zwykle? Nie wiem, jak Ty, ale ja na co dzień nie odczuwam deja vu. Bardziej by mi tu pasowało np. ''kiedykolwiek''.
To właśnie jedna z cech głównego bohatera, który relatywnie często doświadcza deja vu. Jest z nim na Ty.
Nie ukrywam, że to cecha, która autor przeniósł z siebie na fikcyjną postać Wink
Osobiście doświadczam deja vu znacznie częściej niż otaczające mnie osoby. Okresy między nimi są różne - czasem kilka, kilkanaście miesięcy, tygodni, ale i zdarzając się w odstępie kilku dni.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Szwankuje też zapis dialogów:
''Zupełnie jakby… – przerwał wahając się, ale widząc łagodny wzrok Sędziego kontynuował – jakby był już martwy w chwili upadku.'' Powinno być ''- Jakby był już martwy w chwili upadku.'' Po drugie, te wielokropki są zupełnie niepotrzebne. W gronie literackim częste używanie wielokropków jest kojarzone przez wiele osób z niskim poziomem pisania, z blogaskowymi opkami nastolatków itd. - bez obrazy! Smile Wg mnie należy je ograniczyć do absolutnego minimum.   
Ten dialog jest w porządku. Chłopak wypowiada się z wahaniem, niepewnością. Wielokropek oznacza zawieszenie głosu przez postać i w zasadzie z nielicznymi wyjątkami tylko w takich okolicznościach go stosuje jako, że jestem ostrożny co do takich znaków jak "..." ";" (oraz "-" poza dialogami). Następnie giermek po "odwieszeniu się" powtarza ostatnie słowo "jakby". To wszystko jest celowe.
To, że wielokropki tak się kojarzą, nie znaczy, że w ogóle należy zaniechać ich uzasadnionego stosowania. Nie można popadać w skrajności. Jak napisał mój ulubiony grecki filozof: "Cnota to złoty środek pomiędzy dwoma występkami" Smile

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): ''Sędzia spochmurniał. Thovri zaniepokoił się. Czy powiedziałem coś nie tak? Nie znosił gdy Sędzia był rozczarowany jego odpowiedziami. Ale dziś twarz Sędziego sposępniała z innego powodu.'' SERIO? Sędzia, sędzia, sędzia... Żeby nie było za mało - po wypowiedzi Thorviego jeszcze 2 x sędzia.
W nowej, nieopublikowanej wersji brzmi to tak:
Senior spochmurniał. Thovri zaniepokoił się. Czy powiedziałem coś nie tak? Nie znosił rozczarowywać go swoimi odpowiedziami. Ale dziś twarz Sędziego sposępniała z innego powodu.
Więc jak widzisz, słusznie zwróciłaś na to uwagę.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): ''strzępy mięsa'' - jakiekolwiek czasy by to nie były (chyba, że prehistoria) to ni cholery mi to nie pasi. Kawałki, Panie, kawałki - nie ma co wydziwiać.
Tu zastosowanie "strzępów" wynika z okoliczności. Patron je od niechcenia. Szarpie widelcem pieczeń i zamiast kawałków oddziela włókna mięsa. Przy niektórych pieczeniach (bodajże wołowych) to dobrze widać + słowo "kawałek" występuje 3 zdania dale więc tak aby nie było powtórzenia.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Powinieneś uważać też na nagromadzenie zaimków w jednym fragmencie. Przykład: ''Chłopakowi zrobiło się słabo, poczuł jak treść żołądka podchodzi mu do przełyku. Chciał uciekać, ale siła strachu paraliżowała jego nogi. Chciał krzyczeć, ale czuł jak gardło wypełnia mu kwas żołądkowy. Nagle obraz zawirował i ogarnęła go ciemność. Uczucie w żołądku trochę osłabło. Próbował dojrzeć cokolwiek przez nieprzenikniony mrok. Jakiś szary kształt pojawił się nad jego głową.'' - mu, jego, mu, go, jego
Ogólnie, co do zasady, zdecydowanie masz rację. Opisywany jest jeden bohater, więc nie ma potrzeby zaznaczać, że poszczególne części ciała są jego. Tu zaimki są zastosowane by podkreślić siłę strachu paraliżującego wszystkie części ciała. Zabieg celowy.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Ballada stanowczo na nie. Nope, nope, nope. Jej słowa, szczególnie niektóre wersy, kojarzą mi się z polskim tłumaczeniem jakiejś piosenki po angielsku.
Bingo Big Grin Inspirowana pewną angielskojęzyczna piosenką. Nie będę ściemniał, do poezji, a tym bardziej ballad/piosenek talentu nie mam. W nieopublikowanej wersji tekst jest poddany liftingowi, ale z pewnością nadal będzie się kojarzył z piosenką One Republic.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Miejscami brakuje wcięć akapitowych. Poza tym nie rozumiem oddzielania fragmentów numerami i szczerze jakoś mi to nie pasuje do samego opowiadania (tych średniowiecznych klimatów itd.), ale to tylko moje widzi mi się. Wink
To kwestia organizacji tekstu. łatwiej się go poprawia, zwłaszcza gdy opowiadanie przeradza się w powieść.
Po drugie to ułatwienie dla czytelnika, który nie zawsze ma czas przeczytać całość. Czasami brakuje mi tego w forumowych tekstach gdy za jednym razem nie mam po prostu czasu lub sił by zapoznać się z całym rozdziałem (chodzi oczywiście o teksty wieloodcinkowe).
To takie moje widzi mi się Wink

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Odnośnie stylu: piszesz całkiem nieźle, czyta się płynnie, a to bardzo ważne. Jednak, jak na moje gusta, to za dużo opisów (naprawdę, nie potrzebuję znać każdego szczegółu ubioru postaci). Co do opisów i zdarzeń - dużo tego jak na jeden rozdział. Odnoszę wrażenie, jakbyś chciał wcisnąć jak najwięcej informacji odnośnie funkcjonowania świata, historii bohaterów i przyśpieszyć bieg zdarzeń (trochę tej drogi przebywają jak na zaledwie pierwszy rozdział - i sceny są dosyć skrócone, a nierzadko większość w nich to opis ubioru/otoczenia/samej postaci. Jak dla mnie - jako czytelnika - to po prostu momentami męczące.
1 rozdział to dopiero zawiązanie akcji + wprowadzenie czytelnika w realia świata. Stąd spora liczba opisów. Taki urok fantasy, że trzeba czytelnika na początku trochę w realia świata wprowadzić.

(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Odnośnie stylu: piszesz całkiem nieźle, czyta się płynnie, a to bardzo ważne. Jednak, jak na moje gusta, to za dużo opisów (naprawdę, nie potrzebuję znać każdego szczegółu ubioru postaci). Co do opisów i zdarzeń - dużo tego jak na jeden rozdział. Odnoszę wrażenie, jakbyś chciał wcisnąć jak najwięcej informacji odnośnie funkcjonowania świata, historii bohaterów i przyśpieszyć bieg zdarzeń (trochę tej drogi przebywają jak na zaledwie pierwszy rozdział - i sceny są dosyć skrócone, a nierzadko większość w nich to opis ubioru/otoczenia/samej postaci. Jak dla mnie - jako czytelnika - to po prostu momentami męczące.
Zabrakło mi jakiejś iskry, która bardziej rozpaliłaby zaciekawienie. Poza tym - pierwszy akapit, czyli początek historii (ważny moment - coś jak pierwsze wrażenie, gdy kogoś nieznajomego poznajemy, może zadecydować, czy będziemy chcieli czytać dalej) niezbyt trafny na początek całości. Zaczynam czytać i pierwsze, co widzę, to dosyć szczegółowy opis komnaty, a chyba nie to w całej scenie najważniejsze? Wink
Zaraz po opisie komnaty pojawia się pierwszy trup Big Grin
Poza tym opis komnaty skorelowany jest z deja vu bohatera Wink


(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Mam nadzieję, że nie obrazisz się za ten komentarz - jak już mam wenę na komentarz, to piszę jak najbardziej szczegółowo. Prócz uwag technicznych to tylko moje subiektywne zdanie, więc wiesz... Wink
Bardzo sobie cenię szczegółowe komentarze, bo mam wtedy możliwość wejścia w głębszą dyskusję z czytelnikiem Smile
Nigdy też nie obrażam się na konstruktywną krytykę Wink


(21-05-2017, 19:28)Karen napisał(a): Pomijając wszystkie moje czepialskie uwagi, to historia na plus i pewnie sięgnę po kolejne części. Doceniam pracę, którą musiałeś włożyć w skonstruowanie tego świata. 
PS. Jak mogłeś zabić Throviego?! Moja ulubiona postać, jak na razie. Pff!
Kilka osób też mi miało to za złe po przeczytaniu pierwszego rozdziału Big Grin
Ale nie martw się, jeśli polubiłaś Thovriego, to czytając dalsze rozdziały się nie zawiedziesz.
Więcej nie napiszę, aby nie spojlerować Big Grin

Edit 25.05 - Z ciekawości policzyłem ile razy w 1 rozdziale, w pierwotnej wersji, użyłem słowa "Sędzia". Wyszło 75 Wink
Wyciąłem lub zamieniłem na synonimy 23 a to jeszcze nie koniec. Tak więc słusznie zwróciłaś na to uwagę.
Mamy znów, jak poprzednio znajome błędy; może nawet nie tylko tam, gdzie są przekreślenia. Ale chyba wszystko idzie zwolna ku dobremu. Smile

6. Kareta rytmicznie podskakiwała turkocząc miarowo na brukowanych ulicach Beresteczka (na bruku). Mijali właśnie rezydencję arcykapłana stojącą pośrodku świątynnego ogrodu.
- Myślisz, że uprawnienia księcia przejdą gładko przez głosowanie? – spytał Gunnar patrząc przez okienko karocy na okazałe dęby przesłaniające dom Palladiusa.
- Żaden ród, nawet Zillerowie nie mają argumentów przeciwko takimże zmianom.
- Jest jeszcze kwestia ministerstwa…
- Nasze argumenty powinny być wystarczające (winny wystarczać/ wystarczyć). Zastanawia mnie tylko powściągliwość Palatyna.
Rollin odpowiadał hrabiemu, ale na niego nie patrzył. Bawił się (bawiąc się) złotym sygnetem ze szmaragdowym smokiem, który miał na palcu.
Ten opis też możnaby wpleść między dialog. Konkretniej: nawet go zlikwidować acz pewnych form wyrażeń użyć dwa i pięć wersów niżej.
- Pewnie coś knuje (wstawiłbym podział zdania, lub myślnik) jak zwykle. A sojusz z Rhynn? – Gunnar spojrzał na Rollina (nań/ na niego) odrywając wzrok od widoków spoza karety.
- To nie jest paląca kwestia. Na pewno wznieci gorącą dyskusję, ale nie zapadną żadne decyzje. – Sędzia mówił nie odrywając wzroku od szmaragdowego smoka na złotym sygnecie (klejnotu/ pierścienia/ kosztowności). – Dla naszych planów nie ma to jednak większego znaczenia.
- Gdyby Varenhorthowie skoligacili się z królem Rhynn, to Kruk mógłby mieć problemy. Czy jest przygotowany na taką ewentualność?
- O Kruka (niego) się nie martw. To prawda, ten sojusz nie jest nam na rękę – przyznał Rollin (przyznał Rollin nie przestając bawić się kosztownością) – ale ma w Likarii więcej przeciwników niż zwolenników. Zważ, iż taki układ wymuszałby na Likarii pewne ustępstwa na rzecz amirianitów, a na to wielu senatorów, nie wspominając o arcykapłanie, (przecinek tutaj??) nie zgodzi się (...prędzej tu, albo wstaw podział zdania) nawet za skarby Złotej Góry.
- Ale ustępstwa wobec amirianitów są w naszych planach z przyczyn ekonomicznych – przypomniał Gunnar.
- Amirianici (Oni) zadowolą się byle ochłapem. Za każde dobre słowo są gotowi całować cię po rękach. – Sędzia mówił lekceważąco odrywając w końcu uwagę od złotego sygnetu. – Co innego sojusz z Rhynn. To już sprawa międzynarodowa.
- Nie uważasz księcia za trochę… nieokiełznanego? Na razie je ci z ręki, ale to nie musi trwać bez końca. – Gunnar wyraził wątpliwości co do współpracy z następcą tronu.
- I to przewidziałem. – Sędzia oparł się wygodniej rozprostowując kark. – Myślę nad jakimś zaszczytnym zadaniem dla naszego następcy tronu (podział zdania, lub myślnik by podkreślić chłodny, jak zda się temperament Sędziego i skłonność do intryg) z dala od Beresteczka.
- A marszałek? Nasze działania na turnieju się nie powiodły.
- Dla niego też mam coś w zanadrzu. Możemy wykorzystać do tego sprawę Mareszy. Będzie ona poruszana na najbliższej radzie. – Sędzia miał odpowiedź na każde pytanie.
Gunnar stwierdzał w takich chwilach, iż Kruk nieprzypadkowo (nieprzypadkiem) powierzył (iż Kruk wiedział co robi zawierzając) swoje sprawy w stolicy Sędziemu. Nie można było mu odmówić talentów organizacyjnych. Był przygotowany na wszystko, a gdy pojawiły się nieprzewidziane okoliczności od razu opracowywał nowe rozwiązania by osiągnąć wyznaczony cel.
Wiadomo komu przypisujesz w/w zalety, ale podaj to wprost - zresztą już chyba był kiedyś podobny problem i wyjasniałem dlaczego.


Kareta zatrzymała się na placu przed Senatem.
- A więc do dzieła. – Gunnar uśmiechnął się wysiadając.
Za nim wysiadł Rollin. Hrabia podał mu laskę z głową gryfa. Pozostawiłbym treści skreślonych zdań domysłom i dopowiedziom. Pośród pozdrawiających (pozdrowicieli) Sędzia wchodząc po schodach zajęty był odwzajemnianiem pozdrowień senatorów przez co (te szczegóły są już znajome a o ile już chcesz ich użyć to w tym wypadku przed "wchodząc" wstaw przecinek) nie zauważył oczekującego go na szczycie schodów Lambertha. Gunnar spostrzegł zagrożenie, ale było już za późno na ostrzeżenie (by ostrzedz) Sędziego. Spojrzał na Rollina, ale ten (Rollin) dostrzegł już rycerza i zaczął się uśmiechać (uśmiechnął się szeroko/ serdecznie - te propozycje dałbym równie dobrze w wyraz radości Rollina z widzenia. A ost. zdanie może wręcz całkiem skreśliłbym).
(zagrożenie - ostrzeżenie= chyba masło maślane? Wink)

- Witaj bracie! Cóż za niespodziewane spotkanie (Jakaż to niespodzianka)! – Entuzjazm Rollina zaskoczył hrabiego.
- Miło cię widzieć po tak długim czasie. – Gunnar wyczuł, iż Lamberth jest nie mniej zaskoczony reakcją Sędziego niż on sam.
Rollin rozpostarł ramiona i wziął brata w objęcia. Tę kwestie można wstawić w dialog dwa wersy wyżej.
- Mów, jak tam twoje wojaże. A przecież, (...) gratuluję znakomitego zwycięstwa Wielkiego Turnieju. Niestety nie mogłem być na wielkiej uczcie (przybyć na ucztę) u króla gdzie opiewano twój triumf. – Rollin objął brata ramieniem i obaj (Obaj bracia) weszli do przedsionka Senatu. Gunnar szedł krok za nimi wsłuchując się w każde słowo.
- Dziękuje, (bez tego słowa możnaby podkreślić godność odpowiedzi, względnie po podzięce dopisać: ...- podziękował Lamberth) zwycięstwo to łaska bogów (może jakaś interpunkcja?) ja jestem tylko ich narzędziem.
- Nie bądź taki (tak) skromny. Twe umiejętności na pewno zadziwiły niejednego obserwatora. Nieprawdaż Gunnarze?
- Tak Panie (czasem jak tu wypowiedzi można sobie ewentualnie odpuścić, nawet w dialogach) – przytaknął hrabia nie do końca wiedząc (,chociaż nie wiedział do końca) co myśleć o tej sytuacji.
- Od samego przyjazdu pragnąłem cię ujrzeć, jednak tak ciężko pracujesz… – Lamberth zawiesił głos.
- To prawda bracie. Pomyślność Likarii nieustannie zaprząta mą głowę. Jednak nie martw się, wszystkie moje sprawy układają się jak najlepiej. Ach (kropka, wykrzyknik, lub przecinek) posiedzenie zaraz się zacznie,       (a tu, w wypadku wczeniejszego przecinka dałbym może średnik) szkoda że przerywa naszą konwersację, może po obradach… – Teraz Sędzia zawiesił głos oczekując reakcji Lambertha.
- Tak, oczywiście, nie będę cię zatrzymywał gdy obowiązki wzywają. Bądź zdrowy (zdrów) bracie.
- Ty również. – Sędzia rozdając promienne uśmiechy (to już wiemy. Skreśl może więc chociaż przymiotnik. Lub napisz: nie przestając rozdawać/ posyłać uśmiechu// obsypywać uśmiechem i ewentualnie umieść to w którejś ze wszesniejszych scen ) wszedł na salę posiedzeń.
Hrabia jako, że nie był członkiem Senatu, nie miał do niej wstępu. By nie sprowokować rozmowy z bratem Sędziego, pośpiesznie oddalił się do pomieszczeń gdzie (podział zdania? Tam,...) na wynik obrad oczekiwali urzędnicy i asystenci senatorów. Tylko raz przez ramię spojrzał (spojrzał przez ramię??) na Lambertha, ale ten zdawał się pogrążony w zadumie i w ogóle nie zwracał na niego uwagi.
Całe posiedzenie upłynęło mu na przysłuchiwaniu się plotkom politycznym w kuluarach. Traktował to jako element działalności wywiadowczej. Zawsze przekazywał Rollinowi nastroje panujące w otoczeniu Senatu. Wyczuwanie ich było nieodzowne do swobodnego oddziaływania (ku swobodnemu oddziaływaniu) na to (owo) gremium w celu przeprowadzania własnej woli (Po to by przeprowadzić swą wolę - względnie podział zdania zastąpić można myślnikiem).

Wewnętrzne wrota otwarły się co oznaczało zakończenie posiedzenia (...Koniec posiedzenia - ewentualnie może zakończ to wykrzyknikiem by zobrazować ulgę Gunnara, choć tego nie jestem pewien). Z sali wyłonił się jego pan w towarzystwie Lorda Straży Augusto D’aragona (...a między imieniem i nazwiskiem a tytułem przecinek? ). Sędzia wyglądał radośnie, toteż Gunnar zrozumiał, że wszystkie głosowania poszły po ich myśli (pomyślnie). Stanął w stosownej odległości, by nie rzucać się w oczy, a jednocześnie słyszeć rozmowę (to też już wiadomo że G.  zwykł łowić uchem).
- Jestem pod wrażeniem ostatniego głosowania. Było niemal jednomyślne, nawet Zillerowie poparli ten projekt – komentował na gorąco Augusto.
(...)
- Tobie również (Wzajemnie).
Rollin rozejrzał się wkoło. Nie musiał długo czekać jak przy jego boku pojawił się Gunnar (Gunnar zjawił się wnet/ Zaraz też zjawił się Gunnar). Razem wyszli z gmachu.
- Jak tam głosowania?
- Wszystko zgodnie z planem.
- No proszę. Czarny Rycerz czeka by kontynuować waszą miła pogawędkę – zakpił Gunnar widząc u podnóża schodów Lambertha.
- Musimy się go pozbyć. – Głos Sędziego był zdecydowany.
- Przecież dobrze sobie z nim poradziłeś. – Hrabia zdziwił się.
- Nie możemy więcej ryzykować. Masz go zlikwidować Gunnar, rozumiesz?
W połowie schodów Rollin zatrzymał się, gdyż drogę zastąpiła mu jakaś kobieta. Równocześnie poczuł ukłucie pod żebrami, które natychmiast zmieniło się w palący ból. Odruchowo położył rękę na boku. Kobieta trzymała sztylet skryty w szerokim rękawie sukni. Sędzia popatrzył na swą dłoń; była czerwona od krwi. Czarna kamizelka zaczęła nią nasiąkać wokół wystrzępienia powstałego od ciosu.
- Zabiłam zbrodniarza! Zabiłam zbrodniarza! – krzyczała na całe gardło kobieta.
Proponuję wróć do tego, co pisałem Tobie; o ile sie nie mylę przy okazji scen ze zbójami, wilkami, chustką - regulacją szybkości akcji, stwarzaniem odp. nastroju klimatu itp. Dobra scena, Proponuję wróć do tego, co pisałem Tobie; o ile się nie mylę przy okazji scen ze zbójami, wilkami, chustką i może jeszcze jakąś inną. Dobra scena, zwł. ten fragment. Jak wiele w całym utworze. Tylko szlifuj je wszystkie dopóki trzeba. Smile
Gunnar w pierwszym odruchu uderzył ją z rozmachem w twarz. Kobieta zatoczyła się i upadła. Na placu przebywało sporo osób, które ruszyły w stronę powstającego zamieszania, gdy ich uwagę zwróciły krzyki.
- Morderczyni! – krzyknął jeden z najbliżej stojących senatorów.
Kobieta szybko podniosła się z ziemi i zniknęła w tłumie. Sędzia Rollin opadł na schody podtrzymywany przez Gunnara.
- Szybko! – syknął hrabia na stojącego nieopodal zdezorientowanego służącego.
Wiele osób pochylało się nad Rollinem by sprawdzić (chciało zobaczyć) czy zamach był śmiertelny.
- Nie trać przytomności. – Gunnar podtrzymując na piersi Sędziego próbował pomóc mu wstać.
- A to czarownica (...wiedźma). Pchnęła mnie sztyletem. Widziałeś to? – Słaby głos Sędziego był ledwo słyszalny w powstałym tumulcie (wskutek tutmultu ledwo dosłyszał Sędziego).
- Ktoś zabił Sędziego! Szukajcie mordercy! – krzykom odpowiadały inne okrzyki rozpaczy. Kilka dam, obecnych na placu zemdlało, co tym bardziej potęgowało chaos. Rollin słabł. Po jego ciele przechodziły pojedyncze drgawki. Z ust wydobywał się cichy świst.
- Bogowie, nie teraz! Rollin słyszysz!? Nie zamykaj oczu! – Gunnar ze służącym prowadzili Sędziego (go) w stronę karety (ku karecie) odpychając napierających ludzi.
- Nie jestem… już w stanie…
- Jeszcze trochę, zaraz będziemy w domu.
Hrabia razem z służącym wsadzili rannego do powozu. (tego też łatwo można się chyba domyśleć, zwł. po przeczytaniu poniższego wersu)
- Szybciej głupcze! – rzucił Gunnar do woźnicy, który natychmiast popędził konie (ruszył z kopyta).
Hrabia trzymał na kolanach słabnącego Sędziego. Po zazwyczaj cynicznie pewnym siebie Gunnarze przeszedł dreszcz strachu. Rollin obficie krwawił powoli tracąc przytomność. Hrabia obawiał się najgorszego.
No, już lepiej z opisami. Dwakroć wytrzymać zamach, zwłaszcza w krótkim odstepie czasu, no, no - Rollin musi mieć jakieś  ku temu przymioty i szczęście. A ta kobieta ma chyba związek z tamtym nieuczciwym kupcem? Tak w ogóle zauważyłem że jak dotąd brak relacji Sonia - Lamberth. A przynajmniej w tych rozdziałach, które czytałem. Smile
Wiele sugestii do rozmowy w karecie zaimplementowałem do tekstu.

(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): Zważ, iż taki układ wymuszałby na Likarii pewne ustępstwa na rzecz amirianitów, a na to wielu senatorów, nie wspominając o arcykapłanie, (przecinek tutaj??) nie zgodzi się (...prędzej tu, albo wstaw podział zdania) nawet za skarby Złotej Góry.
Przecinki wstawiam intuicyjnie. "nie wspominając o arcykapłanie" jest zdaniem wtrąconym więc tak mi się wydaje, że powinno być oddzielone przecinkami. Ale to tylko intuicja, mogę się mylić.

(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): Gunnar stwierdzał w takich chwilach, iż Kruk nieprzypadkowo (nieprzypadkiem) powierzył (iż Kruk wiedział co robi zawierzając) swoje sprawy w stolicy Sędziemu. Nie można było mu odmówić talentów organizacyjnych. Był przygotowany na wszystko, a gdy pojawiły się nieprzewidziane okoliczności od razu opracowywał nowe rozwiązania by osiągnąć wyznaczony cel.
Wiadomo komu przypisujesz w/w zalety, ale podaj to wprost - zresztą już chyba był kiedyś podobny problem i wyjasniałem dlaczego.
Co masz na myśli? Bo nie do końca zrozumiałem propozycję?

Rozmowa z perspektywy Gunnara dialogowo i co do zachowań musi być identyczna jak z perspektywy Lambertha. Tylko odczucia w warstwie komentarzy do wypowiedzi mogą się różnić, bo opisuję to samo zdarzenie.

(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): Wewnętrzne wrota otwarły się co oznaczało zakończenie posiedzenia (...Koniec posiedzenia - ewentualnie może zakończ to wykrzyknikiem by zobrazować ulgę Gunnara, choć tego nie jestem pewien).
Słusznie. "Zakończenie" to pewien odcinek pod koniec jakiegoś okresu. Tu natomiast jest już po obradach, więc słowo "koniec" jest bardziej adekwatne.


(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): Sędzia wyglądał radośnie, toteż Gunnar zrozumiał, że wszystkie głosowania poszły po ich myśli (pomyślnie). Stanął w stosownej odległości, by nie rzucać się w oczy, a jednocześnie słyszeć rozmowę (to też już wiadomo że G.  zwykł łowić uchem).
W zasadzie tak. Jednak wyartykułowanie tej informacji podkreśla, że relacja cały czas jest z perspektywy Gunnara.

(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): - No proszę. Czarny Rycerz czeka by kontynuować waszą miła pogawędkę – zakpił Gunnar widząc u podnóża schodów Lambertha.
"waszą miłą" jest istotą ironii w tej wypowiedzi Wink

(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): A ta kobieta ma chyba związek z tamtym nieuczciwym kupcem?
Dobrze kombinujesz Wink

(27-05-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): Tak w ogóle zauważyłem że jak dotąd brak relacji Sonia - Lamberth. A przynajmniej w tych rozdziałach, które czytałem. Smile
Tak. W zasadzie między nimi nie będzie bezpośrednich relacji. Nie ma ku temu powodów. Znają się tylko przez chłopców. Sonia wie, że ktoś taki jak Lamberth istnieje (wygrał turniej rycerski + dworskie plotki), zaś rycerz chyba nawet nie do końca zdaje sobie sprawę z istnienia kogoś takiego jak córka Lorda Skarbu, jako, że większość czasu spędza za granicą.

Dzięki za poświęcony czas i serdecznie pozdrawiam Smile
Co masz na myśli? Bo nie do końca zrozumiałem propozycję? Rozmowa z perspektywy Gunnara dialogowo i co do zachowań musi być identyczna jak z perspektywy Lambertha. Tylko odczucia w warstwie komentarzy do wypowiedzi mogą się różnić, bo opisuję to samo zdarzeni

Raczej kogo? To że przypisujesz zalety Sędziemu poprzez osobę Gunnara. Wink Winienem był tylko trochę to uściślić. W związku "z wyrażeniem tego wprost" sugerowałem że można by było rozwiązać sprawę mniej więcej tak: On sam nie mógł odmówić przełożonemu talentów organizacyjnych.
A może nawet wykreśl całe to zdanie? Bo skoro domysł o talentach Sędziego mógłby łatwo wynikać z nast. zdania? Tylko wtedy oczywiście przekształć początek tegoż.



Słusznie. "Zakończenie" to pewien odcinek pod koniec jakiegoś okresu. Tu natomiast jest już po obradach, więc słowo "koniec" jest bardziej adekwatne.
W mediach mówi się nieraz np. o "zakończeniu" igrzysk, obrad jako definitywnym końcu, więc i takie rozwiązanie też byłoby dobre. Jednak w tym wypadku proponowane rozwiązanie wydaje się być lepsze.


W zasadzie tak. Jednak wyartykułowanie tej informacji podkreśla, że relacja cały czas jest z perspektywy Gunnara.

"waszą miłą" jest istotą ironii w tej wypowiedzi Wink

W obydwu wypadkach chodziło mi o "subtelność" zarówno podsłuchiwania, jak też ironizowania Gunnara. O to by wyrazić je jak najmniejszą ilością słów. Wink


Dobrze kombinujesz Wink
Ojciec, czy "luby"? Wink

Pozdrawiam  również. Smile
(03-06-2017, 17:27)Kotkovsky napisał(a): Dobrze kombinujesz Wink
Ojciec, czy "luby"? Wink

Mąż Wink

Przy okazji zaktualizowałem pierwszy rozdział. Przeszedł gruntowny lifting Smile
Pracowityś Drogi Kolego Wink.
corp by Gorzki.

[Obrazek: Piecz1.jpg]
Mąż
No to zobaczymy jak się ów wątek rozwinie.

ROZDZIAŁ I – SĘDZIA I GIERMEK

Tak sobie pomyślałem że "wierszyk powitalny"; wyłapałem nawet rymy może być inspiracją dla powitania ze str. jakiegoś mistrza ceremonii, lub przywódcy trupy teatralnej. Wink


Jeszcze raz powoli przesunął (zwolna powiódł) wzrokiem po całym pomieszczeniu. Uczucie deja vu było silniejsze niż zwykle. Stał lekko pochylony, obiema rękoma oparty o masywne, dębowe biurko
Może istnieje jakiś bardziej archaiczny, "ze staropolska" brzmiący synonim biurka?.

Regały szczelnie skrywające ściany dźwigały na swych półkach całe oceany wiedzy.
Brzmi jak niezamierzony chwyt poetycki i nie wygląda to najlepiej.
(Regał wypełniały księgi piętrzące się aż po sufit. Zawierały one wszelką możliwą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin.
Wydaje się że różne opisy, w różnych sytuacjach można stosować oszczędniej. Na przykład jeśli mowa o regale to wiadomo iż ma on półki. Może nawet zdanie informujące o wiedzy też, przynajmniej tutaj jest zbędne?)

Po prawej, w glinianej donicy, (przecinek tutaj?) rosła egzotyczna w tych stronach palma. Po lewej, na podłodze pośrodku pokoju kładła się słoneczna plama z okratowanego okna za jego plecami.
(Po lewej, pośrodku marmurowej podłogi słońce kładło się plamą światła - okratowane okno rzucało/ tworzyło cień.
Można to zdanie podzielić na dwa. Ale wydaje się też że równie dobrze myślnik może współtworzyć nastrój że za chwilę wydarzy się coś niedobrego. Cień, w znaczeniu czegoś negatywnego razem z tym deja vu może to zwiastować. Porę dnia, w której toczy sie teraz akcja umieściłbym na samym początku - Było wczesne popołudnie. Tak jak i samo imię: Rollin.)
Już kiedyś był w tym miejscu. Kratowany wzór tworzony przez sączące się wczesno-popołudniowe słońce (żar) wydawał się znajomy.
(Wszystko to wydawało się tak znajome - już kiedyś był tutaj.)
I ten odgłos szybko nadciągających kroków… Deja vu (Dziwne przeczucie) rzadko wróżyło coś (cokolwiek) dobrego.
Do gabinetu wpadł zdyszany giermek. Padł na kolano pośrodku słonecznej plamy. Przez chwilę utkwił wzrok w marmurowej podłodze łapiąc oddech. W końcu podniósł oczy na Sędziego Rollina.
(Do gabinetu wpadł giermek. Zdyszany, mocno czymś przejęty padł na kolana chwytając oddech.)
Szczegół informujący o egzotyce palmy umieściłbym gdzieś w późniejszych wersach tego rozdziału.

- Prokonsul Galio nie żyje! – Rozpalony z przejęcia młodzieniec jednym tchem wyrzucił z siebie wiadomość (wyrzucił z siebie po chwili).
Sędzia spodziewał się czegoś zaskakującego, ale to przerosło jego oczekiwania. Jeszcze kilka godzin temu, rankiem, rozmawiał z Prokonsulem w zamkowych ogrodach. W niemym zaskoczeniu wpatrywał się w giermka
(młodzieńca - tu bym ewentualnie umieścił "tego młodzieńca"/ posłańca).
- Prokonsul wypadł z okna, leży na dziedzińcu. – Chłopak uprzedził pytanie. – Chodź Panie zobaczyć.
Sędzia Rollin wyprostował się i wyszedł zza biurka. Giermek wstał i pospieszył przodem. Na korytarzu Sędzia ruszył za nim szybkim, ale dostojnym krokiem adekwatnym do roli dyplomaty (...szybko, ale dostojnie. tak jak przystało na dyplomatę). Z zamkowych pokojów wychynęły różne osoby wywabione wstrząsającą wiadomością. Wszyscy, choć w różnym tempie, z wyrazami zaskoczenia i niedowierzania na twarzach, zmierzali na zamkowy dziedziniec.
Jakoś mi te "różne osoby" nie pasują. Może prędzej coś w rodzaju "personelu zamkowego", "osób pracujących na zamku", choć to zasugerowałes kilka wersów niżej?  Więc może po prostu "ludzie"?
Prokonsul Galio leżał w bezruchu na brukowanym dziedzińcu (na bruku), (Tu podzieliłbym zdanie kropką. Lub myślnikiem - może  to zasugerowałoby odpowiednio że Rollin, jako os. bystra, inteligentna od razu zacznie rozważać przyczynę zgonu) kilka łokci od wieży mieszkalnej, w której znajdowały się jego prywatne komnaty. Głowa, przekrzywiona na bok wpatrywała się zastygłym wzrokiem w kostkę brukową (naturę kostki wyjaśniłbym, o ile już w przypisie). Ręce leżały bezwładnie wzdłuż ciała zwróconego nogami w stronę bramy głównej. Urzędowa wełniana szata barwy purpury okrywała ciało niczym pogrzebowy całun (szata z wełnianej purpury okrywała go pogrzebowym całunem). Wokół zebrało się sporo osób – (...zebrali się) mieszkańców zamku, służących, jak i bawiących na nim (tu) cudzoziemców, ale tylko nadworny lekarz i dwóch strażników podeszło bliżej ciała. Pod ścianą wieży łkała młoda służąca. Inna, starsza kobieta obejmowała ją ramieniem. Wnioskując po stroju, przełożona zamkowej służby. Po chwili doktor głośno zawyrokował sprawę, w tych okolicznościach tak oczywistą:
- Nie żyje.
Słowo "tak" uwypukliłoby może tragizm sytuacji?

Sędzia Rollin (Nie przypadkiem uprzednio skreśliłem sł. Sędzia a tu skreslam Rollin - to też jakieś urozmaicenie formy, walka z nudą) spojrzał w górę na otwarte, duże okno w wieży mieszkalnej. Z wysokości komnat i ułożenia ciała wnioskował, że Prokonsul musiał stać tyłem do okna w momencie wypadnięcia z niego (...w chwili gdy wypadł). Jeszcze raz spojrzał na ciało. Na bruku nie było najmniejszego (Ani) śladu krwi. Siła uderzenia (upadku) nie była duża. Komnaty Prokonsula znajdowały się na trzeciej kondygnacji. Przy dużym szczęściu można by było wyjść z takiego upadku nawet bez szwanku. Niestety Galio nie miał go nawet odrobinę.

2. Tymczasowo obowiązki Prokonsula przejął przewodniczący rady miejskiej, (w taki wypadku, po tytule funkcji a przed imieniem wartoby może wstawić przecinek? Sam nie wiem) Archelaus. Jego pierwszym zadaniem było wyjaśnienie okoliczności śmierci władcy Chalcedonu Zatarkackiego. Pierwsze kroki podjęto jeszcze tego samego popołudnia. Protokół dyplomatyczny nie przewidywał przesłuchiwania ambasadorów, ani osób z ich poselstw, ale okoliczności były niecodzienne. Sędzia Rollin, jako jedna z najwyższych rangą zagranicznych osobistości przebywających na dworze Prokonsula, dał dobry przykład pozwalając na przesłuchanie swojego giermka, który był świadkiem zdarzenia.
(Dlatego też Rollin postanowił dać przykład pozwalając na przesłuchanie swojego giermka. Ów przecież był świadkiem zdarzenia. Wydaje się że chodzi raczej o sprytny chwyt Sędziego niż "db. przykład" więc może wartoby zasugerować teraz to delikatnie? No chyba że w tym momencie Sędzia kierował się raczej db. wolą i postępował w imieniu prawa niż jakimś pokrętnym interesem. Uwzględniam to że teraz widzimy go przed jego porwaniem - dziwną jego przemianą zasugerowaną w późniejszych rozdziałach. Może nawet wykreśl informacje że giermek był świadkiem?)
Wobec tego innym zagranicznym gościom nie wypadało zasłaniać się protokołem, zwłaszcza w tak wyjątkowych okolicznościach (Zwłaszcza zaś teraz). Na dziedzińcu, w chwili zdarzenia było kilkanaście osób – zarówno poddanych Prokonsula jak i członków zagranicznych misji. Żadnych oficjeli. Nikt nie widział samego upadku. Giermek Sędziego (a zasugerowałeś że są tu i in. giermkowie?) był pochłonięty rozmową z miejscowym stajennym i pomocnikiem chalcedońskiego kupca, gdy wszyscy usłyszeli głuche uderzenie. Podobnie zeznali wszyscy znajdujący się na dziedzińcu. Nikt także nie zauważył w oknach trzeciej kondygnacji, by po upadku wyglądała z nich jakaś postać, która mogłaby się (ktoś, kto mógłby) przyczynić do śmierci Galio. Tylko zeznania pokojówki były trochę odmienne. Szła przez dziedziniec niosąc kosz bielizny, ze wzrokiem utkwionym w szarym bruku, gdy nagle przed nią upadło ciało Prokonsula. Doświadczenie to było dla niej tak szokujące, że kilka godzin zajęło ochmistrzyni, wspomagającej się naparem z ziół, uspokojenie roztrzęsionej i płaczącej spazmatycznie dziewczyny.

Znów te tasiemcowe opisy jak w powyższym podrozdziale. Same w sobie dość wciągające, jak dla mnie. Może jednak większą część, niekoniecznie całość powyższej treści włóż we w miarę krótki a treściwy dialog wielu osób? Przynajmniej tutaj, ale może i w wielu in. opisach w "Szepcie..."?
A pewną zasugeruj, pozostaw dopowiedzeniom czytelników?


3. Tej nocy Sędzia spał krótko. Rozmyślał o porannej rozmowie z Prokonsulem (z dostojnym gościem/ dostojnikiem) w zamkowym parku. Misja z którą przybył do Chalcedonu Zatarkackiego była niezwykle istotna (słowo "istotna" samo z siebie chyba sugeruje że coś jest wiele więcej niż ważne?) zarówno dla małego, wciśniętego między dwa łańcuchy górskie państewka (wiadomo że państewko to coś małego) Galio, jak i ojczyzny Sędziego – Likarii. U wspólnego sąsiada obu krajów (obydwu) – Kreonii – trwała właśnie quasi wojna domowa (???) co w wydatny sposób (mozna tego domyśleć się z tego iż misja Galio była istotna) zagrażało wspólnym szlakom handlowym. Poza tym przeniesienie się płomienia konfliktu do Likarii i chciwe oko nowych władz (i chciwość nowej władzy) Kreonii wobec malutkiego, ale zasobnego w bogactwa naturalne Chalcedonu stawiało obydwa państwa w roli naturalnych partnerów (kropka, lub względnie myślnik) nie tylko jak dotąd handlowych, ale też politycznych, a może i militarnych. Prokonsul Galio był równie zaniepokojony rozwojem wypadków w Kreonii co Sędzia Rollin.
- Zawsze uważałem połączenie amiriańskiej gorliwości religijnej z polityką za niebezpieczne – przyznał Galio.
- Niestety połączenie to zaowocowało u naszych wspólnych sąsiadów niepohamowaną przemocą – zauważył Sędzia Rollin.
- Dobrze wiem, Marcusie, że gdy Inkwizycja rozprawi się z wewnętrznymi wrogami, zwróci się w stronę (ku) terytorialnej ekspansji. I tutaj – Galio wziął głęboki oddech – tutaj moja mała ojczyzna może stać się (paść) pierwszą ofiarą.
Akurat tu sł. "mała" nie skreślałbym by podkreślić przywiązanie Galio do swej ojczyzny.
- Umiejętna współpraca w regionie może przyczynić się do utrzymani pokoju.
- Wiem, do czego zmierzasz. – Prokonsul uśmiechnął się. – Jak dobrze wiesz, ja, tak jak i większość moich poddanych jesteśmy amirianitami. Otwarty sojusz z pogańską, wybacz określenie, Likarią i to wymierzony w amiriańskich sąsiadów byłby dla mnie samobójstwem. Zwłaszcza teraz, gdy na twarzach wielu radnych widzę niezdrową fascynację ideami i metodami Inkwizycji. – Twarz Prokonsula zdradzała zatroskanie.
- Wasza Ekscelencjo, sojusz nie musi być tak otwarty. – Likaryjczyk uśmiechnął się przebiegle, odgarniając nisko zwisającą gałąź ozdobnej (kwitnącej/ kwiecia/ kwiatu) jabłoni. – Myślę, że subtelne sposoby działania w tym względzie mogą być nawet skuteczniejsze (mogą być tu wręcz bardziej skuteczne).
Nie wiem czy sł. "skuteczniejsze" jest poprawne.
Prokonsul tylko się uśmiechnął. Galio (nachodzi automatycznie myśl jakbyś pisał o 2 różnych osobach) był niezwykle roztropnym politykiem, a ponadto serdecznym i pogodnym człowiekiem, (tu podzieliłbym zdanie) co sprawiało, że ciężko było nie darzyć go sympatią.
- Zdecydowanie nasza współpraca musi pozostać w wąskim kręgu zaufania. – Galio ściszył głos. – Problemem jest. – Prokonsul (tutaj) zawahał się, zastanawiając czy podzielić się obawami z Rollinem (swą obawą). – Problemem jest to, że nie do końca wiem… komu mogę zaufać na własnym dworze. – Galio coraz bardziej (wciąż) ściszał głos tak, że () jego ostatnie słowa były (stały się) dla Sędziego ledwo słyszalnym szeptem (ledwo słyszalne/ szeptem - wybierz jedno z określeń by uniknąć podobnego zbytku słów jak w wypadku "małego państewka"). Gdzieś w głębi ogrodu zaśpiewał słowik.
- Sytuacja w Likarii też nie jest łatwa Wasza Ekscelencjo – powiedział z namysłem Rollin.
- Masz na myśli coś więcej oprócz problemów z Kreonią? – zaciekawił się Galio.
- Nasze zewnętrzne problemy łączą się z wewnętrznymi. W Likarii jest amiriańska mniejszość która rośnie w siłę. Ma coraz bardziej wpływową reprezentację w naszym Senacie. Dąży do tego, by sprowadzić Inkwizycję także i do nas.
- O tym nie wiedziałem – przyznał Galio. – Muszę jeszcze raz przemyśleć wszystko to, o czym tu mówiliśmy.
- Naturalnie Ekscelencjo – przerwał mu Rollin, gdy Galio nabrał powietrza i sam natychmiast (Zaraz też) skarcił się w myślach za to wtrącenie.
W pierwszej chwili byłem zdezorientowany - nie wiedziałem, kto skarcił się. Dlatego podzieliłbym zdanie.
Galio jednak, nie zwracając na to uwagi pociągną swoją myśl (wątek):
- Przyjdź do mych komnat po uroczystej kolacji. Omówimy szczegóły.
Niestety nie dane im było omówić szczegółów współpracy (nie dane im było tego doczekać/ nie było im to dane).
Powtarzasz się ze "szczegółami". A o ich współpracy można się domyśleć.
Pierwsze promienie wiosennego słońca dotknęły dziedzińca zamku.
Może sł. "jutrzenka" jako synonim byłaby tu odpowiednia?
Baszty kładły na nim długie cienie sięgające murów po zachodniej stronie (Baszty kładły się cieniem sięgając murów/ Cienie baszt kładły się pośród murów).
A czy na Taugii słońce wstaje po jej str. zachodniej że piszesz szczegółowo, gdzie kładły się cienie? Lub ma to in. znaczenie? Wink
Do pomieszczenia, w którym spali strażnicy z likaryjskiego poselstwa, nieoczekiwanie wszedł Sędzia.
- Zbierz wszystkich – polecił czyszczącemu miecz giermkowi. – W południe wyjeżdżamy. Później doczyścisz ten miecz.
- Tak Panie – potwierdził giermek choć nie ukrywał (nie kryjąc) zdziwienia (odparł giermek zdziwiony). Wyjazd nie czekając na uroczystości pogrzebowe (Wyjazd przed uroczystością pochówku) zakrawał na dyplomatyczny skandal. Jednak o nic nie pytał wiedząc, że dowie się wszystkiego we właściwym czasie.
Może sł. "potwierdził" w relacji sługa - pan nie jest właściwe?
"Wyjazd nie czekając na..." - to brzmi dziwnie.

W podrozdziale 3 za często powtarzasz sł. Galio. Rollina a nawet giermka też możnaby "zastąpić" synonimem. Wink
KotkovskyJeszcze raz powoli przesunął (zwolna powiódł) wzrokiem po całym pomieszczeniu. Uczucie deja vu było silniejsze niż zwykle. Stał lekko pochylony, obiema rękoma oparty o masywne, dębowe biurko
Może istnieje jakiś bardziej archaiczny, "ze staropolska" brzmiący synonim biurka?.
Propozycje skrótów w pierwszych zdaniach skądinąd słuszne, lecz tu budują klimat deja vu - pewnego zawieszenia w czasie.
Czy istnieje archaiczny synonim nie wiem, ale piszę współczesnym stylem (w przeciwieństwie do kubutka na przykład, który mistrzowsko operuje taką stylizacją). Takie elementy muszę stosować z umiarem i wyczuciem inaczej będą wyglądać sztucznie.

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Regały szczelnie skrywające ściany dźwigały na swych półkach całe oceany wiedzy.
Brzmi jak niezamierzony chwyt poetycki i nie wygląda to najlepiej.
(Regał wypełniały księgi piętrzące się aż po sufit. Zawierały one wszelką możliwą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin.
Wydaje się że różne opisy, w różnych sytuacjach można stosować oszczędniej. Na przykład jeśli mowa o regale to wiadomo iż ma on półki. Może nawet zdanie informujące o wiedzy też, przynajmniej tutaj jest zbędne?)
Stylizacja poetyczna jak najbardziej zamierzona, mająca na celu przełamanie "techniczności" opisu komnaty. Jedynie "na swych półkach" można zredukować.

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Po prawej, w glinianej donicy, (przecinek tutaj?) rosła egzotyczna w tych stronach palma. Po lewej, na podłodze pośrodku pokoju kładła się słoneczna plama z okratowanego okna za jego plecami.
(Po lewej, pośrodku marmurowej podłogi słońce kładło się plamą światła - okratowane okno rzucało/ tworzyło cień.
Można to zdanie podzielić na dwa. Ale wydaje się też że równie dobrze myślnik może współtworzyć nastrój że za chwilę wydarzy się coś niedobrego. Cień, w znaczeniu czegoś negatywnego razem z tym deja vu może to zwiastować. Porę dnia, w której toczy sie teraz akcja umieściłbym na samym początku - Było wczesne popołudnie. Tak jak i samo imię: Rollin.)
Pierwsza scena jest niezwykle istotna dla budowania klimatu. Jest pewien człowiek, spowolnienie czasu i deja vu zwiastujące jakieś nagłe wydarzenie. Imię na początku burzyłoby "tajemniczość postaci". Podobnie jak powiedzenie wprost "Było wczesne popołudnie" w moim odczuciu osłabiałoby wrażenie spowolnienia czasu.
"Słoneczna" można zamienić na "jasna" by uniknąć korelacji ze słońcem w kolejnym zdaniu.
"Cień" właśnie nie. Jest wczesne popołudnie, zdawałoby się pora radosna, słoneczna a jednak jest w niej coś niepokojącego co zaznacza się w spowolnieniu czasu.


(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Do gabinetu wpadł zdyszany giermek. Padł na kolano pośrodku słonecznej plamy. Przez chwilę utkwił wzrok w marmurowej podłodze łapiąc oddech. W końcu podniósł oczy na Sędziego Rollina.
(Do gabinetu wpadł giermek. Zdyszany, mocno czymś przejęty padł na kolana chwytając oddech.)
Szczegół informujący o egzotyce palmy umieściłbym gdzieś w późniejszych wersach tego rozdziału.
Jesteś pewien, że czytasz najnowszą wersję? Bo w niej zdanie kończy się na "oczy".

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Sędzia Rollin wyprostował się i wyszedł zza biurka. Giermek wstał i pospieszył przodem. Na korytarzu Sędzia ruszył za nim szybkim, ale dostojnym krokiem adekwatnym do roli dyplomaty (...szybko, ale dostojnie. tak jak przystało na dyplomatę). Z zamkowych pokojów wychynęły różne osoby wywabione wstrząsającą wiadomością. Wszyscy, choć w różnym tempie, z wyrazami zaskoczenia i niedowierzania na twarzach, zmierzali na zamkowy dziedziniec.
Jakoś mi te "różne osoby" nie pasują. Może prędzej coś w rodzaju "personelu zamkowego", "osób pracujących na zamku", choć to zasugerowałes kilka wersów niżej?  Więc może po prostu "ludzie"?
O chyba jednak starą. W pierwszym zdaniu nie ma już ani "Sędziego" ani "Rollina" W ostatnim skasowałem "choć w różnym tempie" i "zamkowy".
Co do "różne osoby" to dobre rozwiązanie gdyż ich skład jak się zaraz wyjaśnia, naprawdę jest rożny Wink


(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Prokonsul Galio leżał w bezruchu na brukowanym dziedzińcu (na bruku), (Tu podzieliłbym zdanie kropką. Lub myślnikiem - może  to zasugerowałoby odpowiednio że Rollin, jako os. bystra, inteligentna od razu zacznie rozważać przyczynę zgonu) kilka łokci od wieży mieszkalnej, w której znajdowały się jego prywatne komnaty. Głowa, przekrzywiona na bok wpatrywała się zastygłym wzrokiem w kostkę brukową (naturę kostki wyjaśniłbym, o ile już w przypisie). Ręce leżały bezwładnie wzdłuż ciała zwróconego nogami w stronę bramy głównej. Urzędowa wełniana szata barwy purpury okrywała ciało niczym pogrzebowy całun (szata z wełnianej purpury okrywała go pogrzebowym całunem). Wokół zebrało się sporo osób – (...zebrali się) mieszkańców zamku, służących, jak i bawiących na nim (tu) cudzoziemców, ale tylko nadworny lekarz i dwóch strażników podeszło bliżej ciała. Pod ścianą wieży łkała młoda służąca. Inna, starsza kobieta obejmowała ją ramieniem. Wnioskując po stroju, przełożona zamkowej służby. Po chwili doktor głośno zawyrokował sprawę, w tych okolicznościach tak oczywistą:
- Nie żyje.
Słowo "tak" uwypukliłoby może tragizm sytuacji?
Wiele redukcji już jest w nowej wersji.

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Sędzia Rollin (Nie przypadkiem uprzednio skreśliłem sł. Sędzia a tu skreslam Rollin - to też jakieś urozmaicenie formy, walka z nudą) spojrzał w górę na otwarte, duże okno w wieży mieszkalnej. Z wysokości komnat i ułożenia ciała wnioskował, że Prokonsul musiał stać tyłem do okna w momencie wypadnięcia z niego (...w chwili gdy wypadł). Jeszcze raz spojrzał na ciało. Na bruku nie było najmniejszego (Ani) śladu krwi. Siła uderzenia (upadku) nie była duża. Komnaty Prokonsula znajdowały się na trzeciej kondygnacji. Przy dużym szczęściu można by było wyjść z takiego upadku nawet bez szwanku. Niestety Galio nie miał go nawet odrobinę.
Skreślenie "Rollina" to tez wyważanie otwartych drzwi Wink
Uderzenie nie można wymienić na "upadek" bo tenże jest w następnym zdaniu i zrobi nam się bliskie powtórzenie.
"Nawet odrobinę" podkreśla intuicję, że śmierć Galio nie była przypadkiem Wink

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Na dziedzińcu, w chwili zdarzenia było kilkanaście osób – zarówno poddanych Prokonsula jak i członków zagranicznych misji. Żadnych oficjeli. Nikt nie widział samego upadku. Giermek Sędziego (a zasugerowałeś że są tu i in. giermkowie?) był pochłonięty rozmową z miejscowym stajennym i pomocnikiem chalcedońskiego kupca, gdy wszyscy usłyszeli głuche uderzenie.
Jak to na zamkach, zapewne nie był jedyny Wink

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Znów te tasiemcowe opisy jak w powyższym podrozdziale. Same w sobie dość wciągające, jak dla mnie. Może jednak większą część, niekoniecznie całość powyższej treści włóż we w miarę krótki a treściwy dialog wielu osób? Przynajmniej tutaj, ale może i w wielu in. opisach w "Szepcie..."?
A pewną zasugeruj, pozostaw dopowiedzeniom czytelników?
Względem pierwotnej wersji i tak są mocno poskracane Big Grin

(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Prokonsul tylko się uśmiechnął. Galio (nachodzi automatycznie myśl jakbyś pisał o 2 różnych osobach) był niezwykle roztropnym politykiem, a ponadto serdecznym i pogodnym człowiekiem, (tu podzieliłbym zdanie) co sprawiało, że ciężko było nie darzyć go sympatią.
W nowej wersji brzmi to:
"Gospodarz tylko się uśmiechnął. Był niezwykle roztropnym politykiem, a ponadto serdecznym i pogodnym człowiekiem, co sprawiało, że ciężko było nie darzyć go sympatią."

Chyba w pewnym momencie przeskoczyłeś na starą wersję. Sporo poprawek, które dalej proponujesz jest już w tekście.


(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): Niestety nie dane im było omówić szczegółów współpracy (nie dane im było tego doczekać/ nie było im to dane).
Powtarzasz się ze "szczegółami". A o ich współpracy można się domyśleć.
To zdanie skasowałem ze dwie edycje wcześniej, chyba jeszcze gdzieś w lutym.


(18-06-2017, 09:20)Kotkovsky napisał(a): W podrozdziale 3 za często powtarzasz sł. Galio. Rollina a nawet giermka też możnaby "zastąpić" synonimem. Wink
To tez już skorygowane ale dzięki za uwagi Smile
KotkovskyJeszcze raz powoli przesunął...
Wprowadzasz nw. bohatera??? Big Grin No bez przesady. A mówiąc poważnie, wiadomo że każdemu czasem mogą zdarzyć się różne, śmieszne potknięcia.
Oceniana wersja rozdziału to ta pierwotna. Od początku oceniałem wg. tejże.


Takie elementy muszę stosować z umiarem i wyczuciem inaczej będą wyglądać sztucznie.
Też prawda.

Stylizacja poetyczna jak najbardziej zamierzona, mająca na celu przełamanie "techniczności" opisu komnaty.
Pamiętam XIX- wieczną lekturę szkolną ze szczegółowym opisem pomieszczeń na początku. Nie było tam chyba tej stylizacji, ale też nie brzmiało to wcale jak "literatura fachowa".

Pierwsza scena jest niezwykle istotna dla budowania klimatu. Jest pewien człowiek, spowolnienie czasu i deja vu zwiastujące jakieś nagłe wydarzenie. Imię na początku burzyłoby "tajemniczość postaci". Podobnie jak powiedzenie wprost "Było wczesne popołudnie" w moim odczuciu osłabiałoby wrażenie spowolnienia czasu.
Przyznam, muszę to rozważyć.

"Słoneczna" można zamienić na "jasna" by uniknąć korelacji ze słońcem w kolejnym zdaniu.
Albo na "świetlista", "rozświetlona", "rozsłoneczniona"?

"Cień" właśnie nie. Jest wczesne popołudnie, zdawałoby się pora radosna, słoneczna a jednak jest w niej coś niepokojącego co zaznacza się w spowolnieniu czasu.
Właśnie dlatego zasugerowałem ten "cień" - to że w pogodną atmosferę niepostrzeżenie wkrada się to "coś".

Co do "różne osoby" to dobre rozwiązanie gdyż ich skład jak się zaraz wyjaśnia, naprawdę jest rożny Wink
No to może "służba". I do niej dodaj też nazwy in. stanów społecznych? Bo "różne osoby" brzmi zbyt ogólnie.


Skreślenie "Rollina" to tez wyważanie otwartych drzwi Wink
Nie sądzę, oczywiście niewiele to urozmaici, ale zawsze będzie to coś.

Uderzenie nie można wymienić na "upadek" bo tenże jest w następnym zdaniu i zrobi nam się bliskie powtórzenie.
Przyznam, nie zauważyłem.
  

Jak to na zamkach, zapewne nie był jedyny Wink
Łatwo o domysł, ale i tak sł. "Sędziego" jest chyba zbędne.


W nowej wersji brzmi to:
"Gospodarz tylko się uśmiechnął. Był niezwykle roztropnym politykiem, a ponadto serdecznym i pogodnym człowiekiem, co sprawiało, że ciężko było nie darzyć go sympatią."
Ale i tak masz chyba wciąż słabość do dłuższych zdań? Przyznam że ja też. Podzieliłbym drugie zdanie w miejscu drugiego przecinka.

Chyba w pewnym momencie przeskoczyłeś na starą wersję. Sporo poprawek, które dalej proponujesz jest już w tekście.
Cały czas widziałem tylko tę pierwszą. Wink

To zdanie skasowałem ze dwie edycje wcześniej, chyba jeszcze gdzieś w lutym.
I chwała.


To tez już skorygowane ale dzięki za uwagi Smile
Przed "ale" też stawiamy przecinek. Wink  Czy mam dalej więc korygować ten rozdział?

Więc muszę Ci powiedzieć że, przekładając słowo, fabułę na jęz. barw widzę całą dotychczas poznaną przeze mnie treść "Szeptu.." w zdecydowanie jasnych, chwilami niemal pogodnych odcieniach. Nie widziałem jeszcze, by in. utwory z tego gatunku, jakie pamiętam były w takiej tonacji. Nawet kilka "ciemniejszych" scen nie jest w stanie osłabić tego wrażenia. Ale to nie wada!
Z pozdrowieniami.
Smile
(24-06-2017, 18:25)Kotkovsky napisał(a): Czy mam dalej więc korygować ten rozdział?
Jasne, tylko weź na warsztat najnowszą wersję, bo szkoda Twojego czasu i energii na wyłapywanie rzeczy, które już być może poprawiłem.

(24-06-2017, 18:25)Kotkovsky napisał(a): Więc muszę Ci powiedzieć że, przekładając słowo, fabułę na jęz. barw widzę całą dotychczas poznaną przeze mnie treść "Szeptu.." w zdecydowanie jasnych, chwilami niemal pogodnych odcieniach. Nie widziałem jeszcze, by in. utwory z tego gatunku, jakie pamiętam były w takiej tonacji. Nawet kilka "ciemniejszych" scen nie jest w stanie osłabić tego wrażenia. Ale to nie wada!
Z pozdrowieniami.
Smile
Miło to słyszeć Smile

Pozdrawiam Smile
ROZDZIAŁ I – SĘDZIA I GIERMEK cd.

Słuszna uwaga Gunnar, słuszna. Sam już nie wiem czy recenzuję właściwą wersję. Z drugiej str. jak wół była podana data modyfikacji. Więc na wszelki wypadek zrecenzuję dziś tylko krótki podrozdział.

4. Sędzia Rollin wymógł natychmiastową audiencję u przewodniczącego Archelausa. Przeprosił go za pośpieszny wyjazd usprawiedliwiając się wieściami, jakie nad ranem otrzymał z ojczyzny. Złożył też na jego ręce kondolencje w imieniu króla Likarii i swoim własnym.
Przed wyjazdem pomaszerował do amiriańskiej katedry, która obok pałacu Prokonsula była najokazalszą budowlą w Nuuk, stolicy Chalcedonu.
W miejscu "która" podzieliłbym zdanie.
Jej potężne mury nie raz dawały (Nieraz już dała ona...) schronienie ludności miasta w czasie wielkich niepokojów i wojen.
Właściwie "wojna" wpisuje się chyba w ogół pojęcia niepokojów społecznych i politycznych?
Ciało Prokonsula leżało (Galio spoczywał) na katafalku z kości słoniowej ustawionym przed ołtarzem w głównej nawie świątyni. Odziane było, zgodnie z amiriańskimi zwyczajami pogrzebowymi, w białą, prostą togę. Jedynie ciężki naszyjnik ze złotym orłem, będącym herbem Chalcedonu, spoczywający na piersi Prokonsula, świadczył o godności piastowanej przez niego za życia. Ciało jak i ołtarz tonęło (tonęły) w kwiatach.
Może winieneś wspomnieć coś jeszcze o ich wszeobecnej woni?
Przejście Sędziego Rollina przez główną nawę wzbudziło niemałe poruszenie wśród mieszczan czuwających i modlących się w świątyni. Oto poganin szedł godnym krokiem przez sam środek ich katedry (Jak to? Poganin kroczy tak godnie przez ich katedrę?). Obecność pogan  nie była zakazana, ale zazwyczaj było to związane z chęcią nawrócenia się na jedyną wiarę, czemu towarzyszyła pokora i skrucha widoczna w postawie przyszłego neofity. (Taka obecność była wszak dopuszczalna, lecz przecież znaczyło to chęć nawrócenia.)
Tak jak w wypadku "która".
Szata Sędziego szeleściła przy każdym kroku wśród powietrza przesiąkniętego zapachem kadzidła (kadzidłem). Była to szata koloru ciemnej, żywej zieleni przetykana złotą nicią, obszyta śnieżnobiałym pasem materiału na którym wyhaftowano małe, złote smoki. (Ciemną, żywą zieleń przetykana nicią złota obszywał...)
Podobnie po "materiału".
Rollin przystanął przed katafalkiem. Dłuższą chwilę, po raz ostatni patrzył na unieruchomioną śmiertelnym spokojem twarz Prokonsula. Szepty ucichły. Sędzia przykląkł na jedno kolano, skinieniem głowy oddał ostatni hołd zmarłemu, po czym wstał i podobnie dostojnym krokiem opuścił świątynię (Potem wstał i wyszedł równie dostojnie).
Prawdę mówiąc też bym obstawał, podobnie jak w  wypadku poprzedniego podrozdziału by pewne wątki z tej sceny włożyć w usta postaci. Choćby zdziwienie, wzburzenie wiernych postawą Rollina. Smile
(09-07-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): ROZDZIAŁ I – SĘDZIA I GIERMEK cd.

Słuszna uwaga Gunnar, słuszna. Sam już nie wiem czy recenzuję właściwą wersję. Z drugiej str. jak wół była podana data modyfikacji. Więc na wszelki wypadek zrecenzuję dziś tylko krótki podrozdział.
Dziwna sprawa. To nadal stara wersja. Przekopiowałeś ten rozdział kiedyś do pliku i recenzujesz, czy na bieżąco bierzesz tekst z pierwszego posta?
Bo raczej mało prawdopodobne bym ja zaktualizował pierwszy post (z pierwszym rozdziałem) a tobie nadal wyświetlała się stara wersja.
Najnowsza aktualizacja jest z 5 czerwca 2017.

Wiele twoich sugestii wprowadziłem do przygotowywanej aktualizacji.

(09-07-2017, 20:59)Kotkovsky napisał(a): Prawdę mówiąc też bym obstawał, podobnie jak w  wypadku poprzedniego podrozdziału by pewne wątki z tej sceny włożyć w usta postaci. Choćby zdziwienie, wzburzenie wiernych postawą Rollina. Smile
Nie wnosiłoby to jednak żadnej wartości dodanej. To krótka scena opisowa. Dialog by ją "zakłócał". Zresztą sporą rzeszę czytelników dialogi męczą (patrz pojedynek na arenie) Tongue
No, ale wszystkim nie dogodzi Big Grin

Pozdrawiam Serdecznie


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości